Rzeczniczka prasowa Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Elblągu kpr. Daria Lubianiec przekazała PAP w niedzielę, że działania prowadzone w ostatnich dniach nie przyniosły przełomu w poszukiwaniach.
Dodała, że nie ma potwierdzenia, że rzeczy odnajdowane przez służby w trakcie przeczesywania terenu Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego należały do Grzegorza Borysa. "Cały czas są one poddawane analizie" – poinformowała.
W piątek, dwa tygodnie od zabójstwa, służby zawęziły teren poszukiwań w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Ich działania skupiają się na 2 ha wokół zbiornika Lepusz, po drugiej stronie osiedla, gdzie mieszkał poszukiwany 44-latek.
W piątek rzeczniczka pomorskiej policji kom. Karina Kamińska mówiła, że wygrodzenie terenu wokół zbiornika wynika z konkretnych informacji i z zabezpieczonych śladów, które zebrali funkcjonariusze. Podkreśliła, że policjanci nie wykluczają, że Grzegorz Borys nie żyje.
"Przeszukiwany teren jest trudny i niebezpieczny, obfituje w mokradła, grzęzawiska i trudno dostępne miejsca. Mimo sprawdzenia zbiornika przez nurków wojskowych oraz strażaków-nurków ze Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wodno-Nurkowego +Gdańsk+ nie zdołano dotrzeć do wszystkich części tego terenu, z tego powodu do jego przeszukiwania będzie wykorzystywany specjalistyczny sprzęt. Aby dokładnie i bezpiecznie przeszukać ten teren, trwają konsultacje z ekspertami, m.in. z zakresu hydrologii" – mówiła oficer prasowa pomorskiej policji.
W trakcie poszukiwań od samego początku Żandarmeria Wojskowa wykorzystuje specjalistyczny sprzęt m.in. bezzałogowce czy georadar, a także noktowizję i termowizję. W akcję zaangażowane były helikoptery wojskowe i psy służbowe.
Grzegorz Borys jest podejrzany o zabójstwo sześcioletniego syna. Do zbrodni doszło w piątek 20 października w bloku przy ul. Górniczej w Gdyni-Fikakowie. (PAP)
Autor: Dariusz Sokolnik
kgr/