Jak poinformował dziennik "Fakt", w uroczystości pogrzebowej wzięło udział skromne grono jego najbliższych. Gazeta pisze również, że rodzina mężczyzny poprosiła, by nie ujawniać, na którym cmentarzu został pochowany. Kilka dni wcześniej także w Gdyni odbył się pochówek jego 6-letniego syna. Zostali pochowani na dwóch różnych cmentarzach.
"Niewielki kondukt przeszedł od bramy cmentarza na miejsce pochówku. Nikt nie niósł nawet tabliczki z imieniem i nazwiskiem, ta czekała już przy grobie. To był przygnębiający widok. Czarna urna z prochami, przy dźwiękach melodii zagranej na trąbce, spoczęła w niewielkiej mogile. Przykryto ją kilkoma wiązankami i otoczono zniczami" - relacjonuje "Fakt".
Ciało Grzegorza Borysa wyłowiono w poniedziałek, 6 października, ze zbiornika wodnego Lepusz w Gdyni. Bezpośrednią przyczyną śmierci Borysa było utonięcie - poinformowała po sekcji, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prok. Grażyna Wawryniuk. Podała, że na ciele zmarłego ujawniono rany cięte oraz dwie rany od postrzału z broni pneumatycznej. Mężczyzna był poszukiwany przez służby od 20 października, kiedy w jego mieszkaniu znaleziono ciało 6-letniego syna. (Fakt, PAP)
gn/