Prawnik: „praca poprawcza” w więzieniach to zwykły wyzysk

2024-02-18 06:56 aktualizacja: 2024-02-18, 13:25
Więzienie w Białorusi (zdjęcie ilustrowane), FOT. PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH
Więzienie w Białorusi (zdjęcie ilustrowane), FOT. PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH
W białoruskich koloniach karnych więźniowie, w tym polityczni, wykonują „prace poprawcze”, które mają być formą resocjalizacji. „W istocie jest to praca za bezcen, praca niewolnicza” – ocenia w rozmowie z PAP prawnik centrum praw człowieka Wiasna Paweł Sapiełka.

Więźniowie polityczni, podobnie jak zwykli skazani w koloniach karnych mają obowiązek pracy, chyba że są umieszczani w celi specjalnej lub w karcerze. (...) W istocie jest to sposób zarabiania na więźniach” – podkreśla Sapiełka.

Każda kolonia karna posiada własne przedsiębiorstwo, podlegające departamentowi więziennictwa. Produkcja tych zakładów jest prezentowana na portalu departamentu więziennictwa w zakładce "sklep internetowy". Można tam np. „przygotować się do lata”, kupując meble ogrodowe lub zaopatrzyć się w inne towary produkowane przez więźniów.

Skazani pracują najczęściej przy produkcji mebli, elementów budowlanych czy sprzętu do ćwiczeń sportowych, szyją też odzież specjalną lub mundury, rąbią drewno, zbijają palety, itd. „Często wykonują prace szkodliwe” – zaznacza adwokat.

W kolonii karnej w Nowopołocku, w której przebywa wielu więźniów politycznych, m.in. działacz polskiej mniejszości i dziennikarz Andrzej Poczobut, czy niedoszły kandydat w wyborach prezydenckich Wiktar Babaryka, więźniowie pracują m.in. „na miedzi”, czyli przy odzieraniu przewodów elektrycznych ich z warstwy izolacyjnej.

To jest ciężkie fizycznie i dodatkowo wdycha się substancje chemiczne. Niektórzy dostają alergii. Ja np. miałem wysypkę i drapałem się tak mocno, że na koszulce były ślady krwi” – mówił „Aleksiej” (imię zmienione), rozmówca białoruskiego portalu Zierkało, który przebywał w tej kolonii karnej.

„Należy podkreślić, że właśnie takie relacje, pochodzące od byłych więźniów, są dla nas niezwykle cennym i w zasadzie jedynym źródłem informacji o tym, co odbywa się wewnątrz kolonii. To wymaga dużej odwagi, bo potencjalnie grozi kolejną sprawą karną. Wielu ludzi po wyjściu z więzienia po prostu zamyka się w sobie, unika mówienia na ten temat” – mówi Sapiełka. Zarówno centrum Wiasna, które reprezentuje, jak i media niezależne zostały przez władze uznane za organizacje ekstremistyczne.

Kolonia w Nowopołocku uchodzi za jedną z najsurowszych na Białorusi, chociaż Sapiełka przestrzega przed takimi kwalifikacjami, ponieważ złe traktowanie więźniów i tortury – psychiczne i fizyczne – jest powszechne wszędzie. „Nowopołocka kolonia jest za to na pewno jedną z najgorszych pod względem warunków ekologicznych” – mówi.

Znajduje się w ponurym miejscu, przy rafinerii i zakładach produkcji włókien syntetycznych, gdzie według rodzin więźniów „nie rośnie nawet trawa”. Zierkało nazwało Nowopołock „laboratorium chemicznym Białorusi”.

Jak mówi Sapiełka, w teorii więzień nie powinien zarabiać mniej niż wynosi minimalna pensja (ok. 150 euro), ale w praktyce pieniędzy, które zarabia, „może nie zobaczyć”.

Administracja odlicza więźniom koszty utrzymania, bo na Białorusi skazany sam musi płacić za pobyt w więzieniu, może też praktycznie dowolnie regulować „normę” produkcyjną.

Więźniowie pracują od godz. 9 do 17. W południe jest przerwa na obiad. Jak powiedział „Aleksiej”, w „normalnej” części kolonii więźniowie mieszkają w barakach na dwupiętrowych pryczach. Za karę mogą jednak trafić do karceru lub celi specjalnej (KPT), która jest określana jako „więzienie w więzieniu”, skąd nie wychodzą do pracy. „Paradoksalnie to również jest formą znęcania się. Praca w kolonii daje jednak pewną rutynę, przewidywalność. Psychologicznie ma to duże znaczenie” – wyjaśnia prawnik.

Najcięższe warunki panują w karcerze, w którym często jest bardzo zimno i celowo nie zamyka się okien. „Najgorsza cela sapog (kozak), jest na rogu. Dwie ściany wychodzą na ulice. Trafiłem tam w zimie i był to koszmar. W pomieszczeniu o powierzchni 5 metrów kwadratowych jest toaleta, dwie ławeczki, stół i trzy składane prycze. Jednocześnie mogą chodzić tylko dwie osoby, trzeci musi siedzieć. A siedzieć się nie da, bo te ławeczki są z żelaza” – relacjonował były więzień.

Funkcjonariusze chodzą w kurtkach i czapkach uszankach, a ty jesteś w bieliźnie termicznej i w więziennym kaftanie. (...) W nocy – to po prostu jest piekło. Co czterdzieści minut zrywasz się i ćwiczysz – sto przysiadów, pięćdziesiąt pompek. Robisz z kaftana kokon, zawijasz się w niego, póki jesteś rozgrzany. Potem budzisz się, bo cię telepie od chłodu” – mówił rozmówca Zierkała. W karcerze skazani nie dostają ponadto paczek z jedzeniem.

„Tortury przeniosły się teraz do kolonii i właśnie karcer jest formą takiej tortury. Człowiek przychodzi tam bez rzeczy osobistych – tylko w bieliźnie i w kaftanie więziennym. Może tylko stać, siedzieć lub (czasami) leżeć. Nie wie, czy skończy się na 10 dniach (tyle można jednorazowo przyznać karceru), czy po dniu przerwy znowu tam trafi” – mówi Sapiełka.

Rząd przygotowuje nowe przepisy, przedłużające jednorazowy pobyt w karcerze do 15 dni, a do karceru można trafić pod byle pretekstem, za wszelkie – prawdziwe lub zmyślone – przewinienia.

„Aleksiej” opowiedział również o przemocy w więzieniu, biciu więźniów. Próby protestu nie mają sensu. „Działa tylko jeśli się potniesz” – mówił były skazany. „Widziałem, jak ludzie to robią, jak rozbryzguje się krew. Od tego się nie umiera” – dodał.

W celi specjalnej również jest zimno. Tutaj jednak wydawana jest „wata”, czyli materac, koc i poduszka. „Można czytać książki, pisać listy" (jeśli władze więzienne tego nie zakażą – PAP) „ – relacjonował więzień.

Więźniami Nowopołocka są tacy ludzie Babaryka, Poczobut, opozycyjny bloger Ihar Łosik.

Według informacji opublikowanej na Facebooku przez Oksanę, żonę Poczobuta, jest on przetrzymywany w PKT na zmianę z karcerem. Paczek, widzeń, telefonów, zakazano mu za rzekome „umyślne nieposłuszeństwo”.

O Poczobucie tylko słyszałem od innych. Mówili, że facet jest super. Mądry, można z nim porozmawiać na różne tematy. Mówili, że miał jakieś problemy z żołądkiem, ale się trzyma. Pamiętam ciekawą sytuację. Kiedy przyjechał do kolonii, odbył kwarantannę, a potem odesłali go do karceru. Później na jeden dzień wysłali go z "oddziałem" do pracy i zamierzali skierować do PKT. Ale miał wysokie ciśnienie i lekarz nie podpisał zgody. Coś takiego zdarza się rzadko. Mnie np. wysyłali w znacznie gorszym stanie. Nazajutrz jednak i tak trafił do PKT” – wspominał „Aleksiej”.

Dziennikarz i działacz polskiej mniejszości został w lutym 2023 roku w procesie politycznym skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. (PAP)

rsp/ fit/