Szef rządu przyznał, że ani partie skupione wokół prezydenta Emmanuela Macrona, ani lewicowy Nowy Front Ludowy "nie są w stanie samodzielnie zbudować większości bezwzględnej". Jak dodał, "jedynym blokiem, który jest w stanie mieć większość bezwzględną, jest skrajna prawica". Jak zaznaczył, uniknięcie takiej sytuacji jest priorytetem.
Według Attala "można uniknąć tego, by skrajna prawica miała większość bezwzględną" i takie wnioski płyną jego zdaniem z dotychczasowego wycofywania się kandydatów przed drugą turą wyborów. Partie zwalczające RN obrały tę strategię, by przerzucić głosy na kandydata, który w danym okręgu wyborczym będzie miał szansę pokonania polityka skrajnej prawicy.
Premier zgodził się, że po wycofaniu się tych kandydatów wyborcy będą musieli zagłosować na polityka, na którego nie głosowali w pierwszej turze - po to, by przegrał kandydat RN. Większość wyborców nie chce, by po wyborach dominowała skrajna prawica - przekonywał.
Alternatywą dla utworzenia rządu przez RN jest to, by "władza była w parlamencie" - powiedział Attal. Podkreślił, że nie mówił o koalicji, np. z radykalnie lewicową Francją Niejarzmioną (LFI). "Nie będę narzucać Francuzom koalicji, której nie wybierali" - zaznaczył. Unikał mówienia o koalicji z innymi partiami, przekonując, że z różnymi grupami w parlamencie będzie można "znaleźć większość" w sprawie konkretnych projektów.
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)
pp/