W pierwszej turze wyborów parlamentarnych we Francji skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe wraz z sojusznikami uzyskało 33,2 proc. głosów, lewicowy Nowy Front Ludowy - 28 proc., centrowy obóz prezydenta Emmanuela Macrona - 20 proc., a prawicowi Republikanie - 6,6 proc. Druga tura odbędzie się 7 lipca.
Komentując wyniki wyborów we Francji, prof. Kuisz przyznał, że to nie one są zaskoczeniem, lecz precyzyjność sondaży opinii publicznej. Jak zauważył, od kilku lat francuskie sondaże potwierdzają się niemal w stu procentach. Mimo braku zaskoczenia ekspert z niepokojem patrzy na przyszłość francuskiej polityki, ponieważ wszystko wskazuje na wygraną partii Marii Le Pen także w drugiej turze, która odbędzie się 7 lipca.
Jak przypomniał prof. Kuisz, już w wyborach prezydenckich w 2022 r., mimo wygranej Emmanuela Macrona, polityczka uzyskała 41,5 proc. głosów. "To było ok. 12 mln głosów, tu nie było mowy o żadnym marginesie" - podkreślił.
Wyjaśnił, że trend wspierania skrajnej prawicy we Francji utrzymuje się od kilku lat. W ostatnich latach Macron nie tylko nie zatrzymał, ale w dużej mierze pomagał rozwojowi tej tendencji. "Uczynił bowiem z Marie Le Pen głównego wroga na scenie politycznej. W efekcie cały czas mówiono o tym, jak zatrzymać skrajną prawicę, a jak wiemy z polskiego podwórka, to często pomaga przeciwnikom w zaistnieniu" - ocenił.
"Marie Le Pen zrobiła wszystko, aby oddemonizować swój wizerunek i przypudrować swoją agendę. Wreszcie zaczęła nawet mówić, że będzie wytaczać procesy za nazywanie jej ugrupowania skrajną prawicą" - powiedział prof. Kuisz.
Jego zdaniem tragizm sytuacji we Francji polega na tym, że jest to "gra w nieznane". "Program ugrupowania Le Pen jest tak rozmyty, że nawet analitycy we Francji nie wiedzą, co jest w nim radykalne. Dlatego powraca pytanie, czy to wciąż jest skrajna prawica. Jedynym punktem jej agendy, który daje się uchwycić, jest kwestia migracji" - wyjaśnił ekspert.
"Wiemy jedną rzecz: przewodniczący Zjednoczenia Narodowego i prawdopodobny przyszły premier Jordan Bardella powiedział, że postulat wysłania żołnierzy na terytorium Ukrainy jest przez niego odrzucony" - powiedział historyk.
Według profesora przyszłość jest niepewna, a przeszłość bardzo niepokojąca. Jak wskazał, udokumentowane zostało, że Marie Le Pen i jej partia otrzymywały pieniądze od Moskwy. "Były to ogromne pieniądze w formie pożyczki, która okazała się bezzwrotna" - przypomniał. "Kiedyś chciała wyjść z Unii Europejskiej, odejść od euro, otwarcie popierała Putina i Moskwę, jednak wycofała się z tego wszystkiego i ucichła. Trudno uchwycić prawdę z jej radykalnych postulatów" - mówił prof. Kuisz.
Dodał, że po aneksji Krymu w 2014 r. Le Pen wypowiedziała się ciepło o tym wydarzeniu. Natomiast w 2022 r. proponowała strategiczne porozumienie co do europejskiej polityki bezpieczeństwa z udziałem Rosji. "Jednak od lutego 2022 r. trudno, żeby zachwalała Putina, więc ucichła" - wskazał ekspert.
Jak zauważył, z badań wynika, że Francuzi należą do najbardziej pesymistycznych społeczeństw w Europie i od lat są przekonani, iż sprawy idą w złym kierunku. "Na tym tle zdumiewające jest, jak długo odsuwali od siebie myśl, aby dopuścić do władzy skrajną prawicę" - ocenił profesor. (PAP)
Autorka: Delfina Al Shehabi
pp/