Premier Gruzji: kraj jest w stanie "samooczyszczenia"

2024-12-02 17:00 aktualizacja: 2024-12-02, 21:51
Premier Gruzji Irakli Kobachidze. Fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Premier Gruzji Irakli Kobachidze. Fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Premier Gruzji Irakli Kobachidze oświadczył, że ustrój państwowy i społeczeństwo "znajdują się w stanie samooczyszczenia" – tak skomentował podpisywanie przez pracowników publicznych urzędów listów otwartych przeciwko antyunijnej polityce rządu. Zapowiedział też, że nie będzie prowadził żadnych negocjacji z opozycją, i oświadczył, że proeuropejskie demonstracje w jego kraju zostały "sfinansowane z zagranicy".

Do tej pory kilka tysięcy pracowników MSZ, ministerstwa edukacji, resortu obrony, a także sędziowie sądów powszechnych i pracownicy Sądu Konstytucyjnego wystosowało listy otwarte, w których wyrażono sprzeciw wobec zamrożenia przez rząd negocjacji w sprawie przystąpienia kraju do UE.

Trzy gruzińskie organizacje: gruzińskie Transparency International, Stowarzyszenie Młodych Prawników (GYLA) oraz Międzynarodowe Stowarzyszenie na rzecz Uczciwych Wyborów i Demokracji (ISFED), zajmujące się prawami człowieka w poniedziałek odpowiedziało na decyzję burmistrza Tbilis Kachy Kaladzego dotyczącą procesu restrukturyzacji zatrudnienia w ratuszu. Ich zdaniem działanie to "może zostać wykorzystane przeciwko urzędnikom, którzy (…) nie zgadzają się z decyzjami (partii rządzącej) Gruzińskie Marzenie sprzecznymi z prawami konstytucji".

Podczas poniedziałkowego wystąpienia szef gruzińskiego rządu zapowiedział, że należy "odpolitycznić szkoły", gdyż jego zdaniem w programie nauczania do minimum zredukowano "edukację patriotyczną i świadomość tożsamości narodowej". Od ubiegłego tygodnia trwa strajk nauczycieli i wykładowców akademickich. Uczniowie i studenci nie chodzą do szkół i na uczelnie. W poniedziałek na ulicach Tbilisi widać było bardzo dużo młodych osób w flagami gruzińskimi i unijnymi. Przewiduje się, że to oni będą główną siłą dzisiejszej nocnej demonstracji pod parlamentem.

Kobachidze stwierdził także, że antyrządowe protesty to "skoordynowana przemoc", za którą stoją opozycyjne partie oraz ugrupowanie byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, który obecnie przebywa w zakładzie karnym. Premier zagroził, że "nikt nie uchyli się od odpowiedzialności za próbę obalenia porządku konstytucyjnego".

Z Tbilisi Marta Zabłocka(PAP)

"Nie będzie żadnych rozmów z opozycją"

Szef rządu, którego nie uznaje ani opozycja, ani prozachodnia prezydentka, podkreślił na konferencji prasowej, że proces eurointegracji "nie został odłożony (w czasie), wręcz przeciwnie - jest kontynuowany maksymalnie intensywnie" - napisał serwis InterpressNews.

"To jest rzeczywistość, a cała reszta to fałsz. Ten fałsz świadomie rozpowszechnia radykalna opozycja i związane z nią media. Niestety do tej kampanii dezinformacji dołączył też ambasador UE w Gruzji" - dodał Kobachidze.

Skrytykował też prezydentkę Salome Zurabiszwili, która dzień wcześniej podkreśliła, że Sąd Konstytucyjny ma "ogromną możliwość rozwiązania głębokiego kryzysu w kraju", ponieważ może rozpatrzeć jej skargę. Wcześniej zwróciła się do Sądu, żądając unieważnienia wyników wyborów parlamentarnych, które odbyły się 26 października.

"Gdy kobieta, która nazywa się prezydentem, ogłasza nacisk na sędziów Sądu Konstytucyjnego, jest to bezpośrednio zachowanie przestępcze" - oznajmił premier. "Ta osoba po prostu wie, że nikt nie będzie chciał aresztować 72-letniej kobiety, dlatego przekracza każdą czerwoną linię" - dodał.

Kobachidze zarzucił opozycji i prezydentce, że są "w histerii", ponieważ - jak uznał - nie udało im się zorganizować rzekomego Majdanu.

Powiedział też, że demonstracje zostały "sfinansowane z zagranicy" i zapewnił, że w Gruzji nie będzie "rewolucji". Ogłosił, że nie będzie prowadził żadnych negocjacji z opozycją. (PAP)

 

ndz/ mzb/ kar/ ał/