Premier Morawiecki: domagamy się komisji śledczej w sprawie „lex Kloska”

2023-12-04 12:54 aktualizacja: 2023-12-05, 07:38
Mateusz Morawiecki, Fot. PAP/Radek Pietruszka
Mateusz Morawiecki, Fot. PAP/Radek Pietruszka
To jest jeden z największych bubli prawnych wyprodukowanych przez ostatnich 30 lat, dlatego domagamy się komisji śledczej, która sprawdzi, kto wpisał te przepisy do „lex Kloska” – powiedział na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do projektowanych zmian w tzw. ustawie wiatrakowej.

„Ustawa nie jest w interesie Polaków, więc w czyim interesie została napisana, z kim konsultowano przepisy, kto forsował rozwiązanie korzystne dla zagranicznych producentów turbin?” – powiedział premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej.

Premier odnosił się do poselskiego projektu ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła oraz niektórych innych ustaw, który został zgłoszony przez grupę posłów Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050 – Trzecia Droga.

„W tej ustawie jest jeszcze jeden ciekawy przepis, że do celu modernizacji będzie możliwe używanie części wyprodukowanych nie wcześniej niż 4 lata przed datą inwestycji. To oznacza, że złom z Niemiec ma być przywożony do Polski i służyć jako części zapasowe do polskich wiatraków” – dodał premier Morawiecki.

Stwierdził, że „jak w soczewce widać w tej ustawie wiatrakowej”, że „jeśliby nie powstała za tydzień koalicja polskich spraw” to „widać, w jaki sposób będą drenowane kieszenie obywateli”.

„Lewica mówi, że nie poprze tego projektu, KO mówi, że to projekt Polski 2050, Polska 2050 – że to projekt Koalicji Obywatelskiej, a PSL mówi, że ten projekt należy poprawić” – powiedział premier.

To jest jeden z największych bubli prawnych wyprodukowanych przez ostatnich 30 lat, dlatego domagamy się komisji śledczej, która sprawdzi, kto wpisał te przepisy do 'lex Kloska'” – ocenił.

Morawiecki dodał także, że „wiele elementów tej ustawy” świadczy o tym, „dla kogo ona jest”.

Więc może przeprowadźcie kabel do RFN, nazwijcie to Nord Stream 3 i będzie jasne, Polacy będą mieli prosto narysowane schematy interesów waszej koalicji” – stwierdził premier.

Pytał także, kto napisał tę ustawę.

"Ta ustawa, 'lex Kloska', nie została napisana w polskim parlamencie. Ta ustawa została napisana - no właśnie, gdzie, panie marszałku, panie przewodniczący Tusk, gdzie została napisana ustawa wiatrakowa?" - stwierdził premier.

"Jeszcze nie objęli rządów, a już mamy przedsmak tego, co może nas czekać - brak konsultacji społecznych, za to działanie pod dyktando różnych instytucji zagranicznych, działanie pod dyktando zagranicznych inwestorów i lobby biznesowego. Pani Paulina Hennig-Kloska, tak jak cała Trzecia Droga i PO, próbują w tej chwili oszukać Polaków" - oświadczył Morawiecki.

Jak stwierdził, projekt KO i Polski 2050 "przewiduje możliwość wywłaszczenia".

"Dziś takie możliwości są tylko przy wielkich inwestycjach autostradowych, liniach kolejowych, Polacy o tym doskonale wiedzą, to art. 6 ustawy o gospodarce nieruchomościami. Oni tam - do tego artykułu 6 - dopisali wiatraki, także te największe, do kategorii inwestycji celu publicznego" - powiedział Morawiecki.

Premier dodał, że "w tej ustawie zawarty jest przepis, że można stawiać wiatraki na ziemi rolnej bez przejścia przez uciążliwą procedurę odrolnienia, przeznaczenia na cele nierolnicze".

"Drodzy rolnicy, drodzy mieszkańcy wsi - nie dość, że chcą wam stawiać wiatraki tuż pod domami, to jeszcze zgadzają się na wywłaszczenie waszej ziemi, także rolnej" - oświadczył.

Minister klimatu: projekt jest zły i niebezpieczny

Z kolei szefowa MKiŚ wskazała, że część wiatrakowa w projekcie ustawy zamrażającej ceny energii, "usuwa przepisy lokowania farm wiatrowych wobec sieci najwyższych napięć".

A to - jak mówiła - jest zagrożeniem wprost dla wszystkich z nas. Wyjaśniła, że uszkodzenie wiatraka spowodowane np. wichurą może uszkodzić sieć, a to może zdestabilizować system energetyczny w całej Polsce, spowodować np. długotrwałe przerwy w dostawie energii elektrycznej.

"Widać, że ten, kto pisał ten projekt o nasze sieci dbać nie musi" - zaznaczyła.

Ponadto - jak wskazała - w zapisach dotyczących wiatraków zakłada się, że jeśli teren znajdzie się w katalogu celów publicznych, to można będzie na nim budować inne źródła OZE, np. farmy fotowoltaiczne.

"Nawet jeśli to jest w sąsiedztwie parków krajobrazowych" - dodała.

Według Łukaszewskiej-Trzeciakowskiej w części wiatrakowej projektu brakuje zapisu, że jeśli mieszkańcy wyrażą zgodę na taką inwestycję, to 10 proc. wytwarzanej energii powinna trafić do nich.

"A tego nie ma, co oznacza, że społeczność lokalna traci" - zauważyła.

Dodała też, że w projekcie nie tylko zmniejszono odległość od budynków mieszkalnych do wiatraka do 300 metrów, ale - jak podkreśliła - "jest to odległość od turbiny, a nie od granicy inwestycji, co oznacza, że wiatrak może stanąć jeszcze bliżej naszego domu".

Skandalicznym zapisem w części wiatrakowej - jak mówiła minister - jest też opóźnienie we wprowadzeniu planów zagospodarowania przestrzennego w samorządach o dwa lata. Zwróciła również uwagę na to, że nadmiar farm wiatrowych może spowodować, że wyprodukowana przez nie energia nie zmieści się w sieci.

"Najpierw więc zbudujemy wiatraki, a potem będziemy płacić za to, że one nie produkują" - stwierdziła.

W ocenie szefowej MKiŚ projekt jest stworzony pod potrzeby określonych grup interesów.

"To jest taki koszyk obfitości dla lobbystów" - podsumowała.

28 listopada grupa posłów Polski 2050-TD i KO wniosła do Sejmu projekt nowelizacji ustawy dot. wsparcia odbiorców energii, przedłużający zamrożenie cen energii do 30 czerwca 2024 r.; projekt zawiera także przepisy liberalizujące stawianie farm wiatrowych i wiatraków w Polsce. (PAP)

autorzy: Marek Siudaj, Bartłomiej Król, Ewa Wesołowska

kw/