Sejm nie zgodził się w piątek na odrzucenie w pierwszym czytaniu czterech projektów ustaw dotyczących aborcji. Chodzi o dwa projekty autorstwa Lewicy, jeden Koalicji Obywatelskiej i jeden Trzeciej Drogi, czyli PSL i Polski 2050. W piątek Sejm powołał też komisję nadzwyczajną do rozpatrzenia projektów ustaw dotyczących aborcji.
"To głosowanie pokazuje, że na pewno pójdziemy w dobrą stronę i żeby uznać wreszcie, że tak naprawdę nie rozmawiamy o medycynie, a rozmawiamy o prawach człowieka i o fundamentalnych prawach kobiet" - powiedział Tusk.
"Nie znam nikogo, tutaj na sali przynajmniej, kto miałby wolę czy taką intencję, żeby było więcej aborcji, bo przecież nie o to chodzi. Te aborcje i tak się odbywają w sposób nielegalny, poza granicami, farmakologicznie. Wiemy, jak przecież wygląda rzeczywistość" - dodał szef rządu. Przypomniał, że nawet prezes PiS Jarosław Kaczyński zwrócił kiedyś uwagę, że w Polsce za rogiem każdej ulicy można wykonać aborcję.
Szef rządu dodał, że chodzi tak naprawdę, aby to, co dotyczy zdrowia, bezpieczeństwa kobiet było legalne. "Żeby kobieta wiedziała, że państwo się nią opiekuje, a nie atakuje. I że to kobieta może decydować i musi decydować, a nie ktoś inny, nie ktoś za nią, o swoim zdrowiu w przyszłości i macierzyństwie" - podkreślił Tusk.
"Czeka nas pewnie jeszcze niełatwa droga, ale wierzę, że finałem będzie taka zmiana prawa, która da poczucie polskiej kobiecie, że nie jest obiektem ataku, pogardy czy lekceważenia, tylko że staje się naprawdę podmiotem, który decyduje o sobie" - dodał.
Premier był pytany przez dziennikarzy, czy to, o czym mówi jest możliwe do wprowadzenia jeszcze za prezydentury Andrzeja Dudy.
"To jest pytanie właściwie nie do mnie, bo warto byłoby zapytać prezydenta, czy on jest gotów podpisać cokolwiek, co by zmieniło na korzyść sytuację kobiet. Czy prezydent Duda jest gotów podpisać jakąś wersję chociaż liberalizacji prawa aborcyjnego? Powiem szczerze, że nie wiem - na razie nie mam jakichś szczególnych nadziei" - powiedział Tusk. Jak dodał, warto jak najszybciej zrobić to, co jest możliwe w Sejmie.
"Jeśli prezydent odrzuci (ustawy dot. aborcji), wrócimy do tego tematu po wyborach prezydenckich. Nie traktujmy żadnej sytuacji jako takiej krańcowej i ostatecznej. Jeśli to będzie marsz, nie szybki, tylko trochę dłuższy, ale on i tak się odbędzie" - mówił Tusk.
"Na razie na pewno mamy powód do bardzo umiarkowanego i ostrożnego zadowolenia, bo niektórzy się bali, że może się zdarzyć coś złego, że się podzieli koalicja 15 października i że np. żadna z tych ustaw nie znajdzie większości. Okazało się, że jest jednak dużo lepiej niż niektórzy sądzili" - podsumował. (PAP)
kgr/