Szef Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) w sobotę na platformie X (dawniej Twitter) odniósł się do zarzutów kierowanych w stronę działań Funduszu m.in. w trakcie pandemii Covid-19. PFR uruchomił wówczas Tarczę Finansową, która była skierowana do firm i miała łagodzić skutki pandemii.
Paweł Borys podkreślił, że zarówno jemu jak i zespołowi PFR, przyszło budować polskie instytucje rozwojowe "prawie ze zgliszczy, a później walczyć z największymi kryzysami od stulecia, przez które Polska gospodarka przeszła bezpiecznie". "A teraz muszę zmierzyć się z deprecjonowaniem i oczernianiem tego, z czego powinniśmy być wszyscy dumni. (...) Mamy silne i sprawne instytucje, które wspierają rozwój przedsiębiorstw, finansują inwestycje lokalne, projekty mieszkaniowe i infrastrukturalne, innowacje, kontrakty eksportowe i wiele innych" - podkreślił zwracając uwagę, że podobne instytucje obecne są np. we Francji i w Niemczech.
Przyszło mi i zespołowi @Grupa_PFR budować polskie instytucje rozwojowe prawie ze zgliszczy, a później walczyć z największymi kryzysami od stulecia, przez które 🇵🇱 gospodarka przeszła bezpiecznie. A teraz muszę zmierzyć się z deprecjonowaniem i oczernianiem tego, z czego…
— Paweł Borys (@PawelBorys_) October 21, 2023
"Nazywa się je teraz +zabawkami+, mówi o potrzebie +tsunami+ i tworzy narracje o rzekomo niekonstytucyjnym +wyciąganiu+ finansowania poza budżet i +kukułczych jajach+. Wykorzystuje się fakt, że materia jest dość skomplikowana i łatwo dezinformować. Robią to ludzie nie z powodów propaństwowych tylko niskich i osobistych. Jeden został zwolniony z pracy, drugi się próbuje mścić za ujawnienie afery GetBack, trzeci nie dostał finansowania, a do czwartego przyszedł konstytucjonalista i tak ustalił" - napisał Borys.
O tym, że "zabawki" premiera czeka "tsunami", mówił kilka dni temu w rozmowie z portalem money.pl jeden z polityków KO, chcący zachować anonimowość. Portal przekazał, że tymi "zabawkami" są Polski Fundusz Rozwoju i Bank Gospodarstwa Krajowego.
W sobotnim wpisie w mediach społecznościowych szef PFR przypomniał o czasie pandemii Covid-19, która rozpoczęła się w 2020 roku, a także o roli, jaką Fundusz wtedy pełnił. "Zmiany prawne pozwalające realizować Tarczę Finansową PFR i zaciągać dług poparły wszystkie partie polityczne (99 głosów ZA w Senacie, 1 Senator nieobecny), wiedząc, że wartość programu to 100 mld zł. To był moment w 2020, w którym był pełen consensus polityczny, że mamy jako Grupa PFR działać szybko i w dużej skali, żeby ratować gospodarkę, co warto też docenić" - podkreślił.
Więcej „grzechów” nie pamiętam, ale chętnie się merytorycznie odniosę do wszelkich uwag. To były nadzwyczajne 4 lata, wymagające nadzwyczajnych środków. Zawsze mówiłem, że im mniejszy PFR tym lepiej, bo to znaczy, że rynek działa dobrze. Ale pandemia, kryzys energetyczny, czy…
— Paweł Borys (@PawelBorys_) October 21, 2023
Szef Funduszu zwrócił uwagę, że wówczas PFR wziął na siebie dużą część działań antykryzysowych. "Zrobiliśmy to sprawnie, transparentnie i skutecznie. Będę zatem bronił dobrego imienia profesjonalnego zespołu Grupy PFR i samych instytucji, bo są potrzebne polskiej gospodarce" - zaznaczył.
W dalszej części wpisu Paweł Borys odniósł się do głównych zarzutów kierowanych w stronę Funduszu m.in. ws. finansowania poza budżetem działań antykryzysowych, co miałoby być niekonstytucyjne.
Prezes przypomniał, że art. 216 Konstytucji mówi, iż środki na cele publiczne wydatkowane są na podstawie ustawy, a tą ustawą jest ustawa o systemie instytucji rozwoju, która - zdaniem Borysa - stworzyła przejrzysty i profesjonalny ład prawny działania PFR. Przypomniał jednocześnie, że Konstytucja mówiąc o ustawie, nie wskazuje ani ustawy budżetowej, ani ustawy o finansach publicznych.
Borys dodał, że z kolei emisja obligacji, które wyemitowano w związku z Tarczą Finansową, regulowana jest w oparciu o jeden z artykułów istniejącej od 1994 roku ustawy o krajowym funduszu drogowym przy BGK. "Każda emisja odbywała się pod kontrolą konstytucyjnego Ministra Finansów, który musiał zaakceptować jej warunki - wszystko jest zatem w pełni zgodne z prawem" - podkreślił dodając, że Najwyższa Izba Kontroli nie zgłosiła "żadnych zastrzeżeń do emisji obligacji przez Grupę PFR".
Zwrócił ponadto uwagę, że tak jak w innych państwach - przywołując niemiecki bank rozwoju KfW - PFR i BGK nie są częścią budżetu państwa tak jak np. samorządy.
Paweł Borys odniósł się do kolejnego zarzutu, jakoby dług na Tarczę Finansową był zaciągany poza kontrolą parlamentu.
Przypomniał, że w latach 2020-2021 zrealizowana Tarcza miała wartość 74 mld zł i na ten cel - zgodnie z przepisami stworzonymi przez parlament - wyemitowano obligacje.
"Cała opinia publiczna wiedziała, jaka jest wartość programu. Nikt nic nie ukrywał, a raczej w mediach zderzałem się wtedy z argumentem, że za mało!" - podkreślił. Dodał, że te środki trafiły do zagrożonych pandemią 340 tys. firm z sektora MŚP na ochronę 3,2 mln miejsc pracy. Pomoc popłynęła także do 280 dużych firm. "Przede wszystkim ustawa budżetowa zawiera w art. 6 limit gwarancji i poręczeń, których może udzielić Skarb Państwa dla np. PFR lub BGK na emisje obligacji. Obligacje PFR i BGK emitowane są z mocy prawa tylko z tymi gwarancjami i tym samym parlament przyjmując ustawę budżetową akceptuje pośrednio limit emisji obligacji PFR i BGK. Mit o braku prawnej kontroli parlamentu jest kolejną dezinformacją" - wyjaśnił.
Kolejny zarzut - jaki przywołał szef PFR - jest taki, że emisje obligacji przez PFR i BGK są droższe niż gdyby były one emitowane bezpośrednio przez Skarb Państwa. Jak poinformował, koszt finansowania Tarczy Finansowej wyniósł tylko 1,7 proc. "Jest tak niski, że biorąc pod uwagę obecne stopy, inflację i realny koszt, polscy podatnicy naprawdę zrobili +interes życia+!" - zaznaczył.
Borys tłumaczy, że emisja obligacji przez PFR na finansowanie Tarczy miała kilka powodów. Jednym z nich była chęć uruchomienia pomocy dla firm jak najszybciej (w ciągu 6 tygodni do końca kwietnia 2020) po to, żeby uniknąć m.in. upadłości firm w związku z lockdownem i tym samym ewentualnych masowych zwolnień z końcem miesiąca. Po drugie, prezes wskazał, że budżet państwa i administracja nie są "dobrym miejscem organizacji pożyczek, które przypominają instrument bankowy, ale częściowo umarzalny i z pewnością w standardowych procedurach administracyjnych to było niewykonalne".
Szef PFR dodał, że obligacje PFR i BGK były gwarantowane przez Skarb Państwa dlatego, aby "nie było żadnej premii za ryzyko i koszt odsetek był taki, jak dla obligacji skarbowych". "Skąd zatem te 12 mld zł przez 10 lat? Otóż istnieje tzw. podatek bankowy 0,44 proc., z którego na moment emisji przez PFR i BGK te obligacje nie były zwolnione. W efekcie rzeczywiście oprocentowanie obligacji PFR i BGK było wyższe o ok 0,50 proc. wobec obligacji skarbowych zwolnionych z podatku. Tylko, że ten podatek inwestorzy płacą z powrotem do budżetu państwa, a wiec jest to dla finansów publicznych neutralne i ten argument jest kolejną manipulacją" - dodał.
Borys wskazał ponadto, że ok. 1/4 obligacji wykupił na rynku Narodowy Bank Polski (NBP). Odsetki z kolei - jak napisał - wracają w całości poprzez zysk NBP do budżetu - "to kompensuje całą dodatkową premię". "Nie ma więc czegoś takiego jak 12 mld zł dodatkowych kosztów emisji obligacji PFR i BGK. Ale jeden problem rzeczywiście powstał, jak ostatnio parlament zwolnił obligacje PFR i BGK z podatku bankowego. Jak rozumiem po to, żeby zlikwidować dla nowych emisji tę komplikację z podatkiem. To spowodowało utratę tego przychodu z podatku. W piątek jeden z polityków powiedział, że przeniesie te obligacje i oszczędzimy 12 mld zł. Po pierwsze nie ma tych 12 mld zł, po drugie nie da się tego zrobić prawnie, ponieważ to są już obligacje w portfelach inwestorów. Nie opłaca się ich refinansować przez budżet, bo dzisiaj koszt wyniósłby 5,5 proc. vs 1,7 proc., które mamy. Podpowiadam zatem: wystarczy skorygować przepis zwalniający obligacje PFR i BGK, tak żeby nie dotyczył obligacji wyemitowanych przed zwolnieniem i jeszcze budżet na tym zarobi!" - argumentował.
Szef PFR odnosząc się do sugestii dotyczących rzekomego braku transparentności, zaprzeczył przypominając, że w latach 2016-2019 wprowadzono szereg ustaw, które stworzyły przejrzyste ramy regulacyjne m.in. dla PFR. "PFR jest chyba najlepiej zaudytowaną instytucją w Polsce!" - przekonuje prezes zwracając uwagę, że na jego wniosek Fundusz objęty jest też tarczą antykorupcyjną. Podkreślił ponadto, że beneficjenci Tarczy Finansowej zostali zweryfikowani przez służby, a tam, gdzie stwierdzono ryzyko nieprawidłowości, podjęto działania.
"To były nadzwyczajne 4 lata, wymagające nadzwyczajnych środków. Zawsze mówiłem, że im mniejszy PFR tym lepiej, bo to znaczy, że rynek działa dobrze. Ale pandemia, kryzys energetyczny, czy wojna wymagały aktywnych działań. Zgadzam się, że nie powinny być one normą, tak jak mam nadzieję, że nie staniemy już przed tak potężnymi kryzysami" - zaznaczył we wpisie Borys.
Zaapelował, by w dekadzie "pełnej turbulencji i niebezpieczeństw geopolitycznych" rozmawiać o instytucjach rozwoju "na poważnie i rzetelnie". "Zróbmy analizę porównawczą, jak to wygląda dzisiaj, jak przed laty, jak to wygląda w innych krajach. Choć przede wszystkim miejmy jasną strategię na przyszłość, zadbajmy o te instytucje i ich zespół, bo otoczenie bardzo niestabilne i coś mi mówi, że jeszcze nie raz odegrają one (instytucje rozwoju - PAP) kluczową rolę w polskiej gospodarce" - podsumował Paweł Borys. (PAP)
Autor: Michał Boroń
mar/