Chcę to jasno podkreślić - oświadczył prezydent Izraela. - Jeżeli jednak Hezbollah wciągnie nas w wojnę, powinno być jasne, że zapłaci za to Liban, przekazała agencja Reutera.
Od czasu ataku palestyńskiej terrorystycznej organizacji Hamas na Izrael 7 października na izraelsko-libańskiej granicy również dochodzi do wymiany ognia. Przeciwnikiem Izraela są jednak siły Hezbollahu, nie armii Libanu.
Hezbollah, szyicka organizacja terrorystyczna wspierana przez Iran, jest od dawna obecna w Libanie - także w polityce i życiu publicznym. Ma własnych posłów w parlamencie i do wyborów w 2022 r. uczestniczyła w rządzie. Zdaniem części analityków, jak cytowany przez Foreign Policy Sami Nader z bejruckiego think-tanku Triangle, Iran może popchnąć Hezbollah do otwarcia frontu z Izraelem, "jeżeli Teheran zacznie się obawiać, że straci kluczowe narzędzie strategiczne, w które inwestował od wielu lat, jakim jest Hamas".
Liban znajduje się od dłuższego czasu w głębokim kryzysie. Roczna inflacja w ubiegłym roku przekroczyła 170 proc., a w obecnym jest wyższa. Bezrobocie, które w 2018/19 przekraczało 11 proc., zdaniem Banku Światowego, jest obecnie bliskie 30 proc. Od 2020 roku wartość funta libańskiego spadła o 80 proc. Kraj uważany jest za skorumpowany i niewydolny - do tej pory nie doprowadzono do końca śledztwa w sprawie eksplozji w bejruckim porcie, w której w 2020 roku zginęło ponad 200 osób. (PAP)
sma/