"Nastąpiła przerwa" w relacjach – stwierdził Lopez Obrador, cytowany przez dziennik "El Universal", wyjaśniając, że zamrożenie stosunków dotyczy wyłącznie ambasad, a nie samych państw. "Muszą (oni) nauczyć szanować suwerenność Meksyku" – dodał.
W zeszłym tygodniu ambasador USA Ken Salazar określił reformę zakładającą wybór sędziów w głosowaniu powszechnym jako "poważne zagrożenie dla funkcjonowania meksykańskiej demokracji". Dyplomata ostrzegł przed potencjalnym zagrożeniem dla stosunków handlowych między państwami. Jak informuje Reuters, USA i Meksyk są dla siebie największymi partnerami handlowymi.
Krytyczne słowa dotyczące planowanej reformy sądownictwa padły także z ust ambasadora Kanady w Meksyku, Graeme’a C. Clarka.
Lopez Obrador zapewnił, że dwustronne stosunki z rządami obu krajów są kontynuowane, ale dał jasno do zrozumienia, że dopóki będzie prezydentem Meksyku, nie pozwoli na żadne naruszenia suwerenności. "To nic osobistego, mamy dobre, konstruktywne osobiste relacje (z ambasadorem Salazarem)" – zaznaczył. "Teraz nie będziemy mu mówić, żeby opuścił nasz kraj, ale jeśli zaczniemy czytać mu naszą konstytucję, to będzie tak, jakbyśmy czytali mu elementarz" – dodał.
Ambasador USA potwierdził, że jest otwarty na rozmowę z meksykańskimi przywódcami w celu omówienia różnych modeli wyboru sędziów.
Od ubiegłego tygodnia w całym kraju trwają protesty związków zawodowych, do których należy wielu spośród 55 tys. pracowników systemu sądowniczego Meksyku, a także meksykańskich stowarzyszeń zrzeszających ponad 1400 sędziów. Do demonstracji przyłączyli się również studenci prawa z różnych uniwersytetów.
Sam prezydent określił strajki jako nielegalne i zasugerował, że sędziowie są skorumpowani.
Głosowanie nad projektem w Kongresie odbędzie się we wrześniu, w ostatnim miesiącu prezydentury Lopeza Obradora. 1 października w fotelu szefa państwa zastąpi go jego protegowana Claudia Sheinbaum, która w czerwcu wygrała wybory prezydenckie.
grg/