Prof. Flis: nawet 30 proc. głosujących to tzw. wyborcy ostatniej chwili

2024-04-05 09:47 aktualizacja: 2024-04-05, 22:23
Jarosław Flis. Fot. PAP/Art Service 2
Jarosław Flis. Fot. PAP/Art Service 2
Prof. Jarosław Flis, który był gościem Studia PAP, mówił o przewidywanej frekwencji w wyborach samorządowych, sile ruchów miejskich, zainteresowaniu wyborców i wartości szyldów politycznych. Politolog wyraził też opinię na temat przyszłości rządu i PiS-u.

Flis pytany w piątek o to, czy uważa, że z wyborów na wybory wzrasta świadomość polityczna Polaków oraz ich zainteresowanie programami kandydatów, ruchów i partii politycznych - ocenił że tak. Dodał jednocześnie, że kluczowe jest oddziaływanie pojedynczych osób zainteresowanych polityką, które często kształtują opinię osób w swoim najbliższym środowisku. "Nie wszyscy muszą osobiście czytać, żeby wiedzieć, co jest w gazetach, bo część osób po prostu się tym dzieli" - powiedział ekspert.

"Ci najaktywniejsi o tym później rozmawiają, omawiają i w ten sposób ta opinia się roznosi po środowisku. Na pewno też przed tymi wyborami będą tacy "wyborcy ostatniej chwili", to znaczy ostatniego rozmówcy, tacy, którzy chodzą, idą do sklepu, przychodni, na spacer z psem i spotkają kogoś znajomego i spytają: "no a co tam, na kogo będzie głosował?" i wyrabiają sobie w ten sposób opinie" - tłumaczył Flis.

Na pytanie o to, jaką część głosujących mogą stanowić "wyborcy ostatniej chwili", odpowiedział, że "może być to nawet 30 proc. wyborców". Jego zdaniem nie zawsze oznacza to, że podejmują oni decyzję w dniu wyborów, ale w ostatnim tygodniu bądź dwóch, gdyż na bieżąco nie śledzą polityki. "Ciężko jest ocenić, bo oczywiście nikt się nie przyzna, że jest tym, który kieruje się zdaniem innych" - dodał. Nawiązał też do badań, które przed laty przeprowadziła Polska Akademia Nauk, w których badano osoby parami i wykazano, że poglądy bliskiej nam osoby ostatecznie mają dużo większy wpływ na nasze wybory polityczne niż np. wiek, wykształcenie czy miejsce zamieszkania.

Flis pytany był też o przewidywaną frekwencję w niedzielnych wyborach samorządowych. Ekspert podkreślił, że liczy na nowy rekord i przebicie frekwencji z roku 2018 (54,9 proc.). Według socjologa najprawdopodobniej będzie ona wyższa w mniejszych miejscowościach, gdzie - jak ocenił - kampania jest żywsza niż w dużych ośrodkach miejskich.

Porównując obecną kampanię z tą z 2018 r., Flis ocenił, że wzrósł respekt ogólnopolskich partii w stosunku do lokalnych sił politycznych. "Wszyscy się nauczyli, że ci wyborcy nie są tacy lojalni, a to, że przyjeżdża lider ogólnopolskiej partii, może bardziej zaszkodzić niż pomóc" - dodał.

7 kwietnia w wyborach samorządowych wybierzemy blisko 47 tys. radnych gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich, a także prawie 2,5 tys. wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Druga tura wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów miast odbędzie się 21 kwietnia.

 ep/