Według obliczeń agencji AP kandydat republikanów Donald Trump zdobył 277 głosów elektorskich, zwyciężając w wyborach prezydenckich w USA.
Kandydatka demokratów Kamala Harris uzbierała w tym czasie 224 głosy. Trump już podziękował Amerykanom za wybranie go na szefa państwa. Według spływających rezultatów republikanie zyskali kontrolę nad Senatem i mają szansę na utrzymanie większości w Izbie Reprezentantów.
Prof. Kuźniar - pytany o ten wynik - zwrócił w rozmowie z PAP uwagę, że daje to Partii Republikańskiej, a zwłaszcza Donaldowi Trumpowi pełnię władzy.
Jego zdaniem "to jest sytuacja mało bezpieczna przy jego skłonnościach do władzy autorytarnej, nieograniczonej, władzy, w której nie szanuje się prawa". Zauważył, że "nominaci Trumpa dominują w sądzie najwyższym w Stanach Zjednoczonych".
"To jest bardzo niebezpieczny +przechył+, nadmiar władzy w rękach jednego środowiska politycznego, a zwłaszcza jednego człowieka, który wykazywał już skłonności do działań autorytarnych i unilateralnych - podporządkowanych sobie. To nie jest bezpieczna sytuacja" - podkreślił.
Politolog, pytany o zapowiedzi Trumpa, który wielokrotnie twierdził, że będzie w stanie szybko zakończyć wojnę w Ukrainie, ocenił, że z całą pewnością Trump będzie chciał podyktować warunki rozejmu, które są niekorzystne dla Ukrainy.
Prof. Kuźniar zauważył, że Trump po objęciu władzy w styczniu będzie miał narzędzia, by wstrzymać jednoosobowo dostawy broni, nie będzie potrzebował do tego kongresu. "Z drugiej strony może podejmować decyzje sprzyjające Rosji, na przykład odblokowanie amerykańskich sankcji" - wskazywał. Zdaniem prof. Kuźniara "Trump ma możliwość zniesienia sankcji nałożonych na Rosję, np. jeżeli Ukraina nie zgodzi się, co do warunków rozejmu". "Pytanie, czy Europa się postawi, czy będzie w stanie zastąpić Amerykę w pomocy dla Ukrainy i w jakim zakresie" - dodał. Wyjaśnił, że dotyczy to zarówno dostaw broni, jak i warunków rozejmu.
Zdaniem politologa, jeżeli warunkami rozejmu miałaby być m.in. utrata terytorium Ukrainy czy zdolności do obrony własnego bezpieczeństwa, to byłoby to bardzo niekorzystne dla Ukrainy, bardzo niedobre dla nas, a bardzo korzystne dla Rosji.
Według prof. Kuźniara "Trump był znany ze swojego zapatrzenia w Putina, kiedy jeszcze nie było wojny".
"Czy zmienił swój stosunek do Putina w świetle tej wojny? Być może mogło się tak zdarzyć" - dodał.
Politolog zwrócił też uwagę na rolę Chin. "Za Rosją stoją Chiny, a Trump Chin nie lubi i nie chciałby wychodzić im naprzeciw, a tak mogłaby zostać odebrana jego próba narzucenia pokoju czy warunków rozejmu w Ukrainie na korzyść Rosji" - tłumaczył. "To pewnie spotkałoby się z krytyką w Ameryce, także w jego środowisku" - mówił.
Prof. Kuźniar - odpowiadając na pytanie o zapowiedzi Trumpa, że chce wprowadzić cła w wysokości 10 proc. na towary importowane do USA oraz 60-procentowe cło na import z Chin - przypomniał, że "Trump już szedł na wojnę z Unią Europejską, kiedy po raz pierwszy był prezydentem, bo rzeczywiście amerykańska gospodarka nie jest wystarczająco konkurencyjna". "W związku z tym on przy pomocy siłowych rozstrzygnięć próbuje się mścić na Europie" - tłumaczył.
Zdaniem politologa "Trump bardzo nie lubi Europy, nie lubi Unii Europejskiej, bo Europa jest kontynentem, na którym obowiązują zasady, wartości, a Trump jest człowiekiem twardego biznesu, gdzie nie liczą się żadne reguły gry" - ocenił. Zaznaczył również, że "Europa będzie mieć problemy, które będzie mogła przezwyciężyć, jeśli będzie zjednoczona".
Pytany, czy widzi pozytywy w prezydenturze Trumpa, prof. Kuźniar odparł, że "nie widzi niczego pozytywnego".
"On, tak jak wiemy dobrze, bardzo Europy nie lubi, nie lubi europejskich przywódców, nie lubi spotykać się z Europejczykami, więc dla nas, dla Europy i dla Polski jest to bardzo niekorzystna prezydentura".
Zdaniem Kuźniara "jedyną pozytywną cechą Trumpa jest to, że Trump nie jest człowiekiem wojny i nie pali się do konfliktów zbrojnych". "Natomiast Europę czekają ciężkie cztery lata i może je przetrwać, wyłącznie trzymając się razem" - ocenił. "Mamy jednak problem, ponieważ mamy dywersantów, piątą kolumnę zwłaszcza w postaci węgierskiego premiera. Nie wiadomo też, co się może zdarzyć we Francji za dwa lata" - powiedział. "Jeżeli przejmie władzę na przykład Marine Le Pen, to wtedy również Francja może być wyłączona z frontu sprzeciwu wobec unilateralizmu, wobec polityki siły" - podkreślił.
Prof. Kuźniar ocenił, że "Trump to zwolennik polityki siły - power politics. "A power politics ma w pogardzie relacje wielostronne, nie ma przywiązania do ochrony tak zwanych dóbr globalnych, jak na przykład ochrona klimatu, prawda, dobro globalne, więc Europa będzie zderzać się z Trumpem w wielu miejscach" - podkreślił.(PAP)
Autor: Olga Łozińska
oloz/ sdd/ lm/ mar/