"Zakończyliśmy bardzo ważne spotkanie. Sam dużo bardziej zrozumiałem postulaty. Rozmawialiśmy długo, postulaty były przekazywane jeden po drugim. Jeszcze dzisiaj pan minister dowie się o skali waszej determinacji, o wydarzeniach, które dzisiaj działy się w całym woj. kujawsko-pomorskim" - powiedział wojewoda, który wyszedł do protestujących po zakończeniu rozmów w gmachu urzędu.
Sztybel zaznaczył, że w piśmie do ministra znajdzie się prośba przekazana przez delegację biorącą udział w rozmowach, aby do wtorku, do końca dnia, zaprezentował swoje stanowisko w sprawie postulatów.
Wojewoda podkreślił, że zależało mu na rozmowie tylko z przedstawicielami protestujących, gdyż chciał, żeby były to rozmowy merytoryczne.
Rolnicy zapowiedzieli, że jeśli do wtorku nie zostaną spełnione ich postulaty, m.in. deklaracji, że rząd nie będzie popierał Zielonego Ładu i importu zbóż z Ukrainy, to w środę zaostrzą protest.
Demonstracja na dziedzińcu urzędu wojewódzkiego trwała od rana, przez długi czas przebiegał spokojnie. Do rolników kilkukrotnie wychodził wicewojewoda Piotr Hemmerling, odpowiedzialny za sprawy rolnictwa, ale protestujący domagali się spotkania z wojewodą Sztyblem. Wojewoda był w terenie, na spotkaniu z wójtami gmin, ale zdecydował się wrócić i rozmawiać z protestującymi.
Jeszcze przed spotkaniem z wojewodą protestujący na dziedzińcu przez urzędem wojewódzkim podpalili opony i słomę, płonęły pochodnie. Buchał ogień i gęsty dym. Najbardziej odczuli to policjanci, którzy stali na schodach urzędu i strzegli wejścia do urzędu.
Po raz kolejny przed urząd wyszedł wicewojewoda Hemmerling i zaprosił delegację na spotkanie z wojewodą. Krótko potem ktoś ze zgromadzonych rzucił, że wojewoda zaprasza na spotkanie i grupa protestujących przypuściła szturm na drzwi urzędy. Interweniowali policjanci, którzy użyli gazu pieprzowego.
"Osoby, które były przed urzędem próbowały wejść do niego siłą. Policjanci byli zobligowani do podjęcia interwencji, gdyż było to działanie nielegalne. Niestety siła używana przez funkcjonariuszy była niewystarczająca. Pomimo wezwań do zaprzestania takich działań, protestujący nie reagowali. Konieczne było użycie środka przymusu bezpośredniego - gazu pieprzowego. Dopiero to spowodowało skuteczność działań policjantów i osoby te się wycofały" - powiedziała PAP rzecznik prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy mł. insp. Monika Chlebicz.
Wskutek użycia gazu ucierpiała dziennikarka Polskiego Radia PiK. Wezwano karetkę pogotowia.
Ostatecznie doszło do rozmów wojewody z 12-osobową delegacją protestujących. Wojewodzie towarzyszył wicewojewoda Hemmerling i dwoje jego współpracowników.
🚜 Protest Rolników w @BydgoszczPL
— ZDMiKP w Bydgoszczy (@ZDMiKP) February 9, 2024
Szczegółowe informacje o utrudnieniach w mieście - na Facebook @ZDMiKP 🚜#protestrolnikow #bydgoszczanie pic.twitter.com/BYeZ07mluM
Przez cały czas rozmów na dziedzińcu urzędu płonęły opony i słoma. Przybyli strażacy nie mogli podjechać wozem gaśniczym bliżej, bo wjazd na plac był zablokowany przez ciągniki. Strażacy rozwinęli węże gaśnicze, ale tłum uniemożliwił im bliższe podejście i gaszenie ognia. Opony płonęły również na pobliskim rondzie Jagiellonów.
Protestujący mieli ze sobą kukły, do których były przyczepione zdjęcia przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego i byłego członka KE Fransa Timmermansa.
Po zakończonych rozmowach w urzędzie wojewódzkim i wystąpieniu wojewody zakończyła się manifestacja, a stojące na ulicach ciągniki odjechały.
Na protest do Bydgoszczy przyjechało kilkaset ciągników, które zajmowały część ulic Jagiellońskiej, Focha i Jagiellońskiej. W ostatnich godzinach protestu, gdy trwał szczyt popołudniowy ul. Jagiellońska przez urzędem wojewódzkim była całkowicie nieprzejezdna. (PAP)
autorzy: Jerzy Rausz, Tomasz Więcławski
gn/