Przewodniczący protestu zaznaczył, że nie oznacza to zawieszenia czy zakończenia protestu przed granicą z Ukrainą.
"To nasz gest w stronę kierowców ukraińskich, aby mogli wrócić do rodzin, do swojego kraju, który jest cały czas w trudnej sytuacji, w okresie wojny, gdzie muszą stawić czoła Rosji" – powiedział PAP Wojciech Łoś.
Zwrócił uwagę, że rolnicy od 35 dni blokują drogę w kierunku przejścia z Ukrainą. Jego zdaniem spotkania i negocjacje rządowe nie przyniosły skutku. „Nikt do nas nie wyciąga ręki, ale my z wójtem gminy Dorohusk i kierowcami ze wschodu dokonaliśmy tego dialogu, żeby ich wypuścić do ojczyzny i zachować się jak ludzie” – stwierdził.
Poinformował, że na godz. 13.00 planowana jest konferencja prasowa przed przejściem, a następnie rolnicy odblokują czasowo ruch w kierunku granicy. Zapytany, na jak długo, odparł, że „otwieramy granicę i tyle, ale nie wiemy jeszcze do kiedy”. „Czekamy teraz na reakcję premiera, ministra (rolnictwa – PAP) oraz Ukrainy” – przekazał Łoś.
W rozmowie z PAP wyjaśnił również, że ruch z Polski do Ukrainy nie będzie czasowo blokowany. Zaznaczył jednocześnie, że protestujący zostaną przed przejściem w Dorohusku.
„Wypuszczamy kierowców ukraińskich z Polski, ale cały czas będzie trwać blokada tirów jadących z Ukrainy do Polski” – dodał przewodniczący protestu.
Kom. Ewa Czyż z chełmskiej policji przekazała PAP, że w środę rano kolejka do przejścia w Dorohusku liczy 8 km i sięga miejscowości Brzeźno. „Stoi w niej ok. 300 tirów. Szacowany czas czekania na odprawę wynosi ok. 70 godzin” – powiedziała policjantka. Obecnie protestujący przepuszczają w kierunku Ukrainy dwie ciężarówki na godzinę.
Protestujący przy granicy na bieżąco przepuszczają transporty z pomocą humanitarną i wojskową, z żywymi zwierzętami i autokary.
Na wszystkich przejściach drogowych z Ukrainą w woj. lubelskim trwają protesty rolników. Sprzeciwiają się oni wprowadzaniu unijnego zielonego ładu i napływowi towarów z Ukrainy.(PAP)
Autorka: Gabriela Bogaczyk
gn/