Rośnie liczba wykroczeń związanych z prędkością i zatrzymanych praw jazdy za tzw. 50+, czyli za zbyt szybką jazdę w terenie zabudowanym. Od stycznia do sierpnia dopuściło się ich ponad 18,8 tys. kierowców – a to dokładnie o 1962 więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku – wskazują dane Komendy Głównej Policji, które opublikowano w piątkowym wydaniu dziennika.
Najwięcej wykroczeń związanych z przekroczeniem prędkości o ponad 50 km/h, bo niemal 2,3 tys. zanotowano w Warszawie, a ponad tysiąc kolejnych na Mazowszu. Dalej znalazło się Podkarpacie z 1,8 tys. przypadków, 1,6 tys. było w Wielkopolsce i prawie tyle samo w woj. łódzkim, a niewiele mniej w woj. lubelskim - pisze "Rz". Szczytowymi miesiącami okazały się kwiecień i maj.
Gazeta podaje również, że sądy traktują takich kierowców łagodnie i dopóki nie zabiją, są "praktycznie bezkarni". "Łukasz Ż. był pięciokrotnie skazywany za przestępstwa drogowe, i tyle razy warszawskie sądy orzekały wobec niego zakaz prowadzenia pojazdów – ostatni na 12 lat. Gdyby zliczyć wszystkie, powinien zniknąć z dróg na ponad ćwierć wieku. Choć Ż. notorycznie łamał zakazy, sądy orzekały kolejne takie środki – ewidentnie nieskuteczne. Powód? Miały nie wiedzieć o jego innych sprawach (karta karna wskazuje tylko wyroki prawomocne)" - pisze "Rz". Jak podaje gazeta, nie jest to odosobniony przypadek. (PAP)
bpk/ jpn/ pp/