Jak wynika z facebookowych wpisów stowarzyszenia Komitet Pomocy dla Zwierząt, które prowadzi "Przystań Ocalenie", wskutek pożaru, o którego wzniecenie podejrzewany jest człowiek, a który gasiło kilka zastępów straży pożarnej, spłonęły zgromadzone w przytulisku, nieopłacone jeszcze zapasy siana i słomy na zimę.
"Zostaliśmy bez grama siana i słomy - spłonęło wszystko! Nie ma nic! Nasze zwierzęta nie mają co jeść. W obecnej sytuacji, kiedy i tak walczyliśmy o przetrwanie, to może być nasz koniec" – wskazało stowarzyszenie.
W sobotę w swoich mediach społecznościowych zaapelowało o pomoc rzeczową, w reakcji otrzymując już pierwsze oferty m.in. przekazania słomy. Uruchomiło też zbiórkę na stronie: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/pozarwprzystani, na którą do sobotniego popołudnia wpłacono już kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Regularnie w pomoc ćwiklickiemu przytulisku włącza się znana w regionie Fundacja Ekologiczna Arka. Jej prezes, Wojciech Owczarz, przed tegorocznym wrześniowym kiermaszem na rzecz "Przystani Ocalenie" w jednym z bielskich centrów handlowych mówił, że pomimo szeregu problemów, Komitet Pomocy dla Zwierząt niezmiennie wspiera potrzebujące zwierzęta, a także edukuje w zakresie ich ochrony.
Owczarz akcentował, że dla społeczników w Przystani Ocalenie priorytetem jest udzielanie wsparcia zmęczonym, schorowanym oraz wyeksploatowanym do granic możliwości zwierzętom. "Wśród podopiecznych przytuliska znajduje się ponad setka koni, krów, świń, kóz, owiec, kur, osłów i wiele innych" – mówił we wrześniu br. prezes bielskiej Arki.(PAP)
autor: Mateusz Babak
nl/