Psy, które zagryzły dziewczynkę, po obserwacji wróciły do właścicielki

2024-07-15 12:43 aktualizacja: 2024-07-15, 15:55
Dogi niemieckie - zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/ANDRZEJ GRYGIEL
Dogi niemieckie - zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/ANDRZEJ GRYGIEL
Psy, które pod koniec czerwca zagryzły pod Olsztynem 7-letnią dziewczynkę, po obserwacji wróciły do właścicielki. Ponieważ zostały uznane za dowód rzeczowy, właścicielka nie może zwierzętami dowolnie rozporządzać, np. sprzedać ich - poinformowała PAP prokuratura.

"Zakończyła się obserwacja psów i zwierzęta zostały oddane pod dozór właścicielki. Teraz będą one nadal poddawane obserwacji, ale już w hodowli, w której przebywały przed i w czasie tragicznego wypadku" - poinformował w poniedziałek PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski. Prokurator dodał, że w sprawie zagryzienia dziewczynki przez psy prokurator chce poznać opinię biegłych z zakresu behawiorystyki zwierząt.

"Psy zostały uznane za dowód rzeczowy w sprawie, w związku z czym właścicielka nie może nimi dowolnie rozporządzać, np. sprzedać ich" - podkreślił prokurator Brodowski.

Pod koniec czerwca pod Olsztynem w legalnej, certyfikowanej hodowli psów dwóch ras: dogów niemieckich i buldogów francuskich doszło do tragicznego wypadku. 7-letnia dziewczynka, która była częstym gościem w hodowli, weszła do kojca psów i została zagryziona przez zwierzęta. Sekcja zwłok wykazała, że rany zadane dziecku przez psy, były przyczyną śmierci dziewczynki.

Po tragicznym wypadku dogi zostały zabrane do schronisk i tam były poddawane kwarantannie i obserwacji.

Prokurator Brodowski przyznał, że śledczy czekają na opinie biegłych w tej sprawie m.in. z zakresu genetyki. Biegli ci będą próbowali ustalić, które zwierzę mogło zagryźć dziewczynkę - przy czym nie jest pewne, czy uda się to ustalić. Prokuratura czeka także na opinię wydaną przez lekarza, który przeprowadzał sekcję zwłok dziecka.

"W śledztwie będzie sprawdzany m.in. sposób zabezpieczenia psów, czy było ono prawidłowe" - przyznał prokurator Brodowski. Podkreślił przy tym, że hodowla byłą legalna, a właścicielka posiadała niezbędne do jej prowadzenia dokumenty.

Śledztwo w sprawie zagryzienia siedmioletniej dziewczynki przez psy z hodowli jest prowadzone w kierunku narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu poprzez zaniechanie sprawowania opieki nad dzieckiem, dopuszczenie do jego kontaktu z psami rasy dog niemiecki, które pogryzły dziewczynkę, czym nieumyślnie spowodowano śmierć. Śledztwo jest prowadzone w sprawie, co znaczy, że nikomu nie przedstawiono zarzutów.

Po wypadku policja informowała, że w hodowli w czasie wypadku przebywało w zamkniętych wybiegach 11 psów. (PAP)

ał/