W wywiadzie udzielonym dziennikarzom "La Repubblica", "El Pais" oraz "GW" minister spraw zagranicznych nawiązał do rozpoczętych kilka dni temu wspólnych, rosyjsko-białoruskich manewrów jądrowych w Mińsku. Jak stwierdził, "z naszego punktu widzenia nic się nie zmienia". "Rosjanie grozili, że nas unicestwią bronią jądrową, już w czasach, gdy negocjowałem z USA budowę elementów tarczy antyrakietowej w Polsce. Robili to tak często, że musiałem zaapelować do rosyjskich generałów, by nie grozili nam bronią jądrową częściej niż raz na kwartał. Wtedy na chwilę przestali" - wspomniał.
Pytany, czy Polska jest przygotowana na rosyjskie cyberataki, Sikorski odpowiedział, że "przede wszystkim wzmacniamy naszą wschodnią granicę". "Nie tylko przeciwko nielegalnej migracji, ale wobec zagrożenia militarnego. Chciałbym podkreślić, że nie chodzi tu o migrację biednych ludzi, którzy chcą lepszego życia. Na wschodniej granicy stawiamy czoła zorganizowanemu atakowi przeciwko Unii Europejskiej. 90 proc. ludzi, którzy próbują przekroczyć polsko-białoruską granicę, ma rosyjskie wizy w paszportach. Tych ludzi zachęcano do przyjazdu w różnych krajach Afryki i Bliskiego Wschodu, przewieziono do Moskwy, skąd następnie zostali zabrani na Białoruś i skierowani na granicę z UE" - zwrócił uwagę.
Dodał, że "nasz sąsiad, członek ONZ, organizuje atak, którego celem jest zniszczenie Unii Europejskiej poprzez proces polityczny". "Plan jest prosty. Rosja i Białoruś słusznie zakładają, że jeśli nie będziemy w stanie kontrolować granicy, skrajna prawica zatriumfuje w wyborach w naszych krajach i w wyborach europejskich. A to rozsadzi Unię" - wyjaśnił szef MSZ. (PAP)
kgr/