PAP Life: Czy trudno jest rozmawiać szczerze o otyłości?
Robert Kudelski: Myślę, że tak. Otyłość wciąż jest tematem tabu. Nie potrafimy o niej szczerze rozmawiać. A dodatkowo, żyjemy w czasach otaczającego nas kultu szczupłej sylwetki. Zatem otyłość od razu kojarzona jest z brakiem dbałości o siebie. Trzeba pamiętać, że otyłość jest chorobą, niesie ze sobą ponad 200 powikłań zdrowotnych. Nie można wykluczać ludzi ze względu na to, że ktoś jest chory i z tego powodu ma nadmierne kilogramy. Oni sami też nie powinni siebie z tego powodu wykluczać. Trzeba edukować innych, jak o tym rozmawiać, jak pomagać, jeśli taką pomoc chcemy nieść. I bynajmniej nie mam tu na myśli komentarzy w stylu: „Weź się za siebie” albo „Kochana, przybrałaś kilka kilogramów, musisz coś zrobić, bo mąż cię zostawi”. To w niczym nie pomaga. Z jednej strony rozmowy o otyłości sprowadzają się do czegoś wstydliwego. Z drugiej staramy się obrócić je w żart.
PAP Life: Jak zatem mądrze i skutecznie rozmawiać o otyłości?
R.K.: Trzeba się zmusić do myślenia. Zastanówmy się, czy podeszlibyśmy do osoby, która ma wyraźne objawy choroby - np. straciła wszystkie włosy - i zaczęli jej mówić, że powinna te włosy zapuścić? Nie można rozmawiać o otyłości, wychodząc z założenia, że jest to zwykłe zaniedbanie, lenistwo czy zajadanie stresów, co osobiście słyszałem wielokrotnie.
W tegorocznej edycji kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości” poświęcamy wiele miejsca dzieciom i nastolatkom. To również jest bardzo ważny aspekt, bo choroba otyłościowa zaczyna się w dzieciństwie. A jak najczęściej reagują rodzice? „Wyrośnie z tego”, „Nasz słodki grubasek” – to stwierdzenie sam wielokrotnie słyszałem. A potem się okazywało się, że mogę stać tylko na bramce, bo jestem duży. Na wychowaniu fizycznym zawsze byłem wybierany na końcu, aż zacząłem myśleć, że skoro tak jest, to muszę być jakąś niemotą. Zostałem zaszufladkowany i sam też w to uwierzyłem. Nieważne, że 10 lat później biegałem wyczynowo w łódzkim klubie sportowym w sekcji lekkoatletycznej.
Rodzice dzieci z chorobą otyłościową nie są zupełnie przygotowani na to, żeby przyjąć informację o tym, że ich dzieci są chore. Bywa, że nie reagują, gdy ich pociechy mówią, że są wykluczane w szkole, wyśmiewane. Jak dziecko ma uświadomić sobie kwestię choroby, skoro rodzice ten temat wypierają? Czasem robią to, ponieważ nie patrzą na otyłość przez pryzmat choroby, a czasem nie wiedzą, jak reagować, jak z dzieckiem o tym rozmawiać - są zagubieni. A przecież to wszystko, czego doświadczamy w dzieciństwie, te wszystkie komentarze na nasz temat, zostają z nami na lata. Bądźmy uważni, słuchajmy tego, z czym przychodzą do nas dzieci. Nie lekceważmy tematu. Dziś, jako dorosły mężczyzna, mam świadomość pewnych rzeczy, mam nawet odwagę formułować pewne porady, gdy ktoś mnie o coś pyta, ale pewne rzeczy i tak ze mną pozostały.
I po to jest nasza kampania: aby dodać rodzicom odwagi do podjęcia tego tematu z własnym dzieckiem. Aby pokazać, że są narzędzia i specjaliści, do których można się udać, żeby wesprzeć dziecko chorujące na otyłość.
PAP Life: Otyłość jest chorobą ciała, ale to również choroba duszy?
R.K.: Ależ oczywiście! Ja – wchodząc w rolę pewnego przekaźnika wiedzy eksperckiej, co mogę czynić jako ambasador kampanii – głośno o tym mówię. Szczególnie, że tych konsekwencji doświadczam na własnej skórze. Bo choć właśnie skończyłem 50 lat, od nastolatka - to będzie trzydzieści parę lat, nie spojrzałem na siebie w lustrze. Nie mówię, że z tego powodu jakoś bardzo cierpię. Ale należy się zastanowić, czy normalnym jest fakt, że człowiek nie potrafi spojrzeć na siebie w lustrze, bo boi się, że zobaczy coś najgorszego, co mu zepsuje humor na cały dzień?
PAP Life: Szczególnie, kiedy uprawia tak eksponowany zawód.
R.K.: Przyznam, że kiedy szedłem do szkoły teatralnej, sądziłem, że będę aktorem teatralnym i nie będę musiał oglądać siebie na ekranie. Z drugiej strony, jak sobie teraz o tym myślę, zdawanie właśnie tam było z mojej strony próbą zmierzenia się ze sobą, swoją cielesnością. Było pewną formą terapii. Dostanie się do niej, na chwilę poprawiło mi nastrój, samoocenę, ale to było chwilowe. Potem nastąpiło kolejne zmaganie się ze sobą pod względem cielesnym. Stosowałem jakieś niedorzeczne „diety cud”, które nic nie przynosiły.
Dziś nie myślę w kategorii krótkotrwałych „diet”, a prowadzenia po prostu zdrowego trybu życia, na stałe, na co dzień. Uprawiam sporty, mam dwa duże psy, które wymagają trzech długich spacerów, odżywiam się zdrowo, systematycznie, a to i tak nie ma wpływu na moją masę ciała. Poza moim samopoczuciem – świadomością, że dbam o siebie, że się nie poddaję – dla otoczenia to nie ma znaczenia. Z powodów zdrowotnych są momenty, że jestem większy, a są i takie, że jestem mniejszy. Nie ma to żadnego związku z tym, że albo się zaniedbuję, albo biorę za siebie. I, kiedy staram się to wyjaśnić innym, pukają się w czoło, co za farmazony opowiadam.
PAP Life: Czy taki brak zrozumienia wynika z braku empatii?
R.K.: Myślę, że ten brak empatii może także wynikać z braku wiedzy, edukacji. I czemu się dziwić, jeśli od dziecka słyszymy, że człowiek z nadmiernymi kilogramami to człowiek gorszy, zaniedbany, że taka osoba nadaje się tylko na przyjaciela, przyjaciółkę.
Podam przykład mojej koleżanki aktorki – nie podejrzewam, że jest osobą złą. Powiedziała mi parę lat temu w garderobie: „Boże, kiedyś byłeś taki przystojny, a teraz się tak zaniedbałeś”. Wtedy byłem akurat po zabiegu operacyjnym i przyjmowałem sterydy, by jak najszybciej wrócić do pracy. Skutkowało to tym, że po miesiącu moja masa ciała zwiększyła się prawie o 20 kilogramów. Wystarczyło zapytać, albo zwyczajnie zastanowić się, czy możliwe jest, by w ciągu miesiąca, bez wyraźnego powodu, człowiek przybrał prawie 20 kilogramów, czy może jednak to wynik choroby? Ot, taka bezmyślność i ignorancja.
PAP Life: O otyłości myśli się w odcieniach czerni i bieli. Brakuje odcieni szarości i przede wszystkim wiedzy, że one są?
R.K.: Są i jest ich bardzo wiele. Niektórzy cierpią na insulinooporność, choroby tarczycy, powikłania zdrowotne po innych chorobach, depresję. Widzimy efekty, zmianę fizyczną, ale nieszczególnie zastanawiamy się nad tym, co mogło do niej doprowadzić. Dlatego tak bardzo cenię sobie udział w kampanii, bo ona tę wiedzę dostarcza. Choć nie powiem - gdy w ubiegłym roku dostałem zaproszenie, by do niej dołączyć, pomyślałem sobie: „Czy to oznacza tylko tyle, że wszyscy widzą mnie przez taki właśnie pryzmat i jeśli podejmę się tej roli już zawsze będę tak postrzegany?”. To było moje myślenie, do którego się przyznaję i po części także brało się z braku wiedzy.
PAP Life: Czy trudno było panu mówić o tym głośno?
R.K.: Bardzo trudno. Szczególnie, gdy ktoś stara się nie wypowiadać rzeczy, które mu ciążą, są bardzo intymne. Zdałem sobie sprawę, jak trudny jest coming out przed samym sobą. Ale w czasach kultu sukcesu człowiek czasami musi się zatrzymać i powiedzieć sobie szczerze, co go boli, ogranicza. Powiem wprost, bardzo trudno było mi stanąć przed dziennikarzami, kamerami i odpowiedzieć, dlaczego zdecydowałem się na udział w tej kampanii, co dla mnie było najtrudniejsze. Ale wiedziałem też, że muszę zrobić użytek z tego, że ktoś chce mnie słuchać i może to komuś pomoże. Bo ja, już decydując się na tę rolę, mówiąc o tym, zrobiłem milowy krok. Wyrzuciłem wszystkie swoje żale, opowiedziałem o przykrościach, które mnie spotkały. Biorąc pod uwagę zawód, który uprawiam, były one zwielokrotnione. Czytałem o sobie komentarze, że jestem grubą świnią, prosiakiem, że się zaniedbałem. Sądziłem, że to wróci ze zdwojoną siłą. Po tym, jak opowiedziałem swoją historię, skończył się hejt na mnie.
PAP Life: Skonfrontowanie się z tą rzeczywistością, to jest pierwszy krok do zaakceptowania sytuacji, w której się znajdujemy? To dobry punkt startowy dla zmiany?
R.K.: Myślę, że tak. Żeby zmierzyć się z chorobą, najpierw trzeba sobie ją uświadomić.
PAP Life: Co panu osobiście dała rola ambasadora kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”?
R.K.: Wiedzę i odwagę. Zdałem sobie sprawę, że nie mogę zaklinać rzeczywistości. Jeśli uświadomię sobie z czego to wynika, wiem, jak sobie pomóc. Z drugiej strony nauczyłem się o tym mówić. Spotykam wiele osób, które zaczepiają mnie i zaczynają opowiadać swoją historię, bo gdzieś przeczytały mój wywiad, bo czują, że zostaną wysłuchane. Nie powiem, czasem to łechce moje ego, bo mam poczucie, że swoją pracę przekułem w coś pożytecznego, że mogę wskazać komuś lepszą ścieżkę, nakierować, doradzić lub właśnie szczerze porozmawiać. Osoby dotknięte chorobą otyłościową są bardzo samotne, a nie powinny tak się czuć, nie powinny się chować, wstydzić, wykluczać się, czy być wykluczane. (PAP Life)
Rozmawiała Monika Dzwonnik
ep/
Robert Kudelski – polski aktor teatralny i telewizyjny, piosenkarz. Największą rozpoznawalność przyniosła mu rola Michała Brzozowskiego w serialu „Na Wspólnej”. Ma na swoim koncie także udział w takich produkcjach, jak: „Na dobre i na złe”, „Usta Usta”, „Singielka” i „Pułapka”. 24 czerwca skończył 50 lat.
W tym roku po raz drugi podjął rolę ambasadora kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”. W czerwcu ruszyła piąta jej odsłona. Celem kampanii jest budowanie społecznej świadomości, że otyłość jest chorobą, która może prowadzić do rozwoju ponad 200 powikłań i w sposób istotny zagrażać życiu i zdrowiu chorego.