Rocznica urodzin "mamy Muminków". Tove Jansson skończyłaby 110 lat

2024-08-09 10:29 aktualizacja: 2024-08-09, 13:46
Autorka Muminków z figurką bohatera Fot. PAP/PAI/Woody Ochnio
Autorka Muminków z figurką bohatera Fot. PAP/PAI/Woody Ochnio
„Może pewnego dnia wyrośnie nam z Tove artystka. Naprawdę wielka!” – pisał w liście z wojennego frontu do swojej ukochanej żony Signe, Victor Jansson. W ich domu przepełnionym sztuką – ojciec był rzeźbiarzem, mama graficzką i ilustratorką – nie mówiło się o tworzeniu czy inspiracjach. Coś tam się kleciło. I tak, "mama Muminków", jak zwykło się ją nazywać, skleciła serię jednych z najpopularniejszych książek dla dzieci, które i dorosłym, nierzadko, przekazują życiowe prawdy.

Przyszła na świat w niedzielę 9 sierpnia za pięć dwunasta. Cieszę się, że to dziewczynka. Ale brzydka, że aż strach! Jak mała pomarszczona staruszka” – wspomniała jej mama. Już od najmłodszych lat Tove była oczkiem w głowie rodziców, bohaterką ilustracji mamy i późniejszą muzą ojca. Dość szybko dostrzeżono artystyczny talent małej. „Zanim nauczyła się chodzić, zaczęła rysować” – pisze na kartach biografii artystki Boel Westin. Talent małej Tove do rysunku uwiecznia jeden ze szkiców mamy, przedstawiający niespełna półroczną Tove siedzącą na jaśku i pochłoniętą malowaniem.

Później ten talent pielęgnowała, przyglądając się pracowitej mamie, która wykonywała ilustracje do książek, gazet, projektowała znaczki, rysowała karykatury. Widok matki i córki rysującej przy jednym stole, ramię w ramię, nie był rzadkością w domu Janssonów. Miłość do rysunku Tove przelewała również na swoje młodzieńcze dzienniki, w których skrzętnie opisywała codzienność, okraszając je ilustracjami. W 1928 jej ilustracje ukazały się w kilku czasopismach, a w 1929 seria obrazkowa w siedmiu odcinkach o dwóch zakochanych larwach wydana została przez gazetę dla dzieci „Lunkentus”. Jej rysunki zamieszczało satyryczne pismo „Garm”, gdzie w latach 1929–1953 pojawiło się ponad 500 karykatur i ponad 100 obrazków na okładkę magazynu jej autorstwa. To tam po raz pierwszy, na początku lat 40., ukazały się stworzenia podobne do Muminków – Tove nazywała je wówczas „Snorkami”.

I choć dziś Tove Jansson kojarzona jest przede wszystkim z „Muminkami”, które niewątpliwie zapewniły jej światowy rozgłos, sama wolała być zapamiętana jako malarka. Co zresztą wyraźnie podkreślała, wyrażając kolejność swoich profesji: najpierw malarka, potem pisarka.

W "Muminkach" Tove zamknęła swoje dziecięce tęsknoty, obawy. „Za książkami kryje się skupiona na sobie pisarka, która tworzy literaturę dziecięcą bynajmniej nie dla dzieci, ale dla siebie, by odreagować własną dziecinność, odwzorowywać i przeżywać coś straconego, nieosiągalnego. To poszukiwanie stanowi część tajemnicy opowiadań o Muminkach. One uosabiają tęsknoty nas wszystkich” – czytamy w książce „Tove Jansson. Mama muminków”. Brat artystki, Per Olov miał na to własną teorię. „Tove swoje własne bolączki przeniosła na postaci Muminków, nigdy nie potrafiła okazać złości, ale Mała Mi już tak” – przyznał w dokumencie BBC.

Muminki będące odbiciem jej dziecięcych bolączek, były też odbiciem jej najbliższych, szczególnie silnych kobiecych postaci. A tych w życiu Tove nie brakowało. Tą najważniejszą była jej mama. „Byłam córką pastora, sufrażystką, nauczycielką, pionierką skautek, interesującą się medycyną, książkami i jazdą konną, religijną idealistką, kochałam pewnego artystę, wyjechałam do jego kraju, przeżyłam cztery wojny, ciężko pracowałam na klopsy na obiad, urodziłam troje wspaniałych, fantastycznych dzieci, więc właściwie to wszystko nie było aż tak zwariowane” – tak swoje życie opisała mama Tove. Postać niezwykle silna, nierzadko jedyna żywicielka rodziny - ojciec dotknięty traumą wojny i depresją nie zawsze potrafił wyjść poza ściany sypialni, przykuty do łóżka i pogrążony we własnych myślach.

Czytając biografię Tove, rzuca się w oczy odpowiedzialność za rodzinę, jaką już nastoletnia Tove chciała wziąć na swoje barki. Dość szybko zaczęła zarabiać na swoich pracach, a na pewnym etapie edukacji była gotowa nawet porzucić szkołę, by wspomóc mamę finansowo. Zresztą do szkoły często nie przystawała, a późniejsze studia co i raz porzucała, by za jakiś czas ponownie podjąć naukę. Sprzeciwiała się sztywnym ramom narzucanym przez szkolnych mistrzów, buntowała się także przeciwko nierówności płci.

Tove była pewna swoich zdolności, wiedziała, że potrafi, że ma talent, poszukiwała tożsamości jako malarka, ale nie zgadzała się ze szkolnym ideałem. Od maleńkości Tove postrzegała siebie samą przede wszystkim jako rysowniczkę i artystkę, nie jako dziewczynę, kobietę, lecz w klasie dawało się odczuć, że płeć ma znaczenie” – pisze Boel Westin, szwedzka literaturoznawczyni, autorka biografii Tove.

W Paryżu, nieco osamotniona poszukiwała swojej artystycznej tożsamości, we Włoszech, na krótko przed wojną odnalazła wolność i pewność siebie. Choć stroniła od polityki, ręka jej nie zadrżała, gdy rysowała wymowne i odważne karykatury Hitlera, publikowane na łamach pisma „Garm”.

Nigdy nie zdecydowała się na małżeństwo, ani posiadanie dzieci.

"Już widzę, co zostanie z mojego zawodu, jeśli pójdę do ołtarza. Byłabym albo złą malarką, albo złą żoną. I nie chcę sprowadzać na świat dzieci, które zabije jedna z przyszłych wojen" – napisała w przytoczonym w biografii dzienniku.

Na miłość zgodną z jej wyobrażeniem przyszedł czas w 1955 roku, gdy w jej życiu pojawiła się graficzka Tuulikki Pietilä, z którą była związana do śmierci. Decyzję o przejściu na „stronę Duchów” (kryptonim dla związków kobiet, którego używa w listach do swojej wieloletniej przyjaciółki Evy) podjęła w wieku 40. lat, co jak sama przyznała w jednym z listów, przyniosło jej radość i ulgę. „Grunt to jednak być w zgodzie ze sobą i wiedzieć, czego się chce” – pisała w jednym z listów.

Sukces "Muminków", od których nie potrafiła uciec, na pewien czas oddalił ją od jej prawdziwej artystycznej miłości, którą były sztalugi. Co zresztą sama dość cierpko wyraziła w jednym z dzienników, nazywając coś, co miało być jednie hobby, kolejnym czasochłonnym zobowiązaniem i „musem”. Dorastając w prawdziwym szacunku dla pracy i poczuciu obowiązku, dodawała sobie kolejnych, chociażby skrzętnie odpowiadając na liczne listy. Korespondencję dzieliła na piętrzące się stosy z adnotacjami: „czegoś chcą”, „trzeba odpisać”, „może poczekać”. Przyznała, że nie potrafiła zignorować licznej korespondencji. Po pierwsze czułaby się z tym źle, po drugie wizja zignorowanych listów uniemożliwiłaby jej pracę. Zatem na każdy odpisywała. Serię dziewięciu książek o Muminkach zakończyła wydana w 1970 „Dolina Muminków w listopadzie”. Jednak już dwa lata wcześniej skupiła się na twórczości kierowanej do dorosłych, pisząc intymne powieści i opowiadania.

Ostatnie lata jej życia naznaczone były rakiem płuc i piersi oraz wylewem, z którego nie zdołała się podnieść. Zmarła 27 czerwca 2001 w Helsinkach, mieście, w którym przyszła na świat. Choć w świadomości wielu pozostanie "mamą Muminków", jej siostrzenica Sophia Jansson w rozmowie z „The Guardian” zwróciła uwagę na coś jeszcze: „Kwestionowała wiele założeń, które nadal panowały w społeczeństwie na temat tego, jak kobiety powinny żyć w tamtych czasach - na przykład, że powinny zostać w domu i poświęcić się wychowywaniu dzieci. Chodziło jej o to, by odważyć się podejmować decyzje, które niekoniecznie są łatwe. Sprzeciwiała się konwenansom, co czyniło ją wyjątkową”. (PAP Life)

autorka: Monika Dzwonnik

kno/