W czwartek grupa 11 rolników ze Związku Rolniczego "Orka" rozpoczęła protest w Sejmie. Jak powiedział w piątek jeden z przedstawicieli protestujących, do Warszawy przyjechali tylko po to, żeby porozmawiać z premierem Donaldem Tuskiem o Zielonym Ładzie. "Nie zajęlibyśmy dużo czasu, 15 minut, i tyle by nam wystarczyło" - zapewnił.
Borowiak zapowiedział, że rolnicy nie opuszczą Sejmu co najmniej do czwartku, chyba, że wcześniej spotka się z nimi premier Tusk. "Kiedy osiągniemy to, po co tu przyszliśmy, to zakończymy strajk" - zapewnił Borowiak.
"Jeżeli do środy premier nie znajdzie czasu, żeby się z nami spotkać, to powiedzieliśmy wszystkim opcjom politycznym, które przychodzą i robią sobie z nami zdjęcia, mówią, że nas wspierają i rozumieją, że po skończonej pracy w Sejmie zapraszamy ich na podłogę, krzesła i śpiwory - tak jak my spędzaliśmy tę noc" - podkreślił.
Jak dodał Borowiak, chodzi o to, aby politycy pokazali przed kamerami, że faktycznie popierają rolników.
"Skoro wszystkie opcje polityczne chcą dobrze dla rolnictwa, to mówimy: sprawdzam" - stwierdził. Przekazał także, że w czwartek zaproponowano protestującym pokoje poselskie, gdzie mogliby się wykąpać i spędzić noc w łóżku. "Nie skorzystaliśmy, bo już dzisiaj byśmy tutaj nie weszli. Nagrodą za to, że wyjdziemy, byłoby spotkanie z ministrem Siekierskim w zupełnie innym budynku i nie moglibyśmy kontynuować strajku" - wyjaśnił.(PAP)
mar/