Belgijski port Zeebrugge, który obsługuje m.in. import samochodów, był blokowany od środy. W momencie publikacji tej depeszy trzy przejścia graniczne z Holandią w Zandvliet, Meer i Postel wciąż były zamknięte w obu kierunkach.
W piątek rano premier Alexander De Croo wezwał protestujących rolników do zaprzestania blokad po tygodniu protestów w całym kraju, w tym w europejskiej dzielnicy Brukseli - podawała belgijska telewizja VRT.
Szef belgijskiego rządu powiedział, że odbyły się dyskusje z delegacjami rolników na szczeblu federalnym i europejskim. "Na jaw wyszła tłumiona złość i na te obawy - gdy są uzasadnione - staramy się znaleźć rozwiązania" - zapewnił.
Dodał też, że zarówno on, jak i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen będą kontynuować rozmowy z rolnikami w nadchodzących tygodniach. "Myślę, że teraz jest czas na porzucenie blokad" - apelował.
Rolnicy z Flandrii, którzy w czwartek brali udział w dużym proteście pod Parlamentem Europejskim, podkreślali, że od kilku lat bezskutecznie zabiegali o rozmowy z belgijskim rządem i próbowali zwrócić uwagę na swoje problemy. Jak przekonywali, czarę goryczy przelały nowe przepisy dotyczące ograniczania emisji azotu w rolnictwie i import płodów rolnych z Ukrainy.
"Elity brukselskie chcą żebyśmy zniknęli. Unijne regulacje, pod pozorem ochrony środowiska nakładają na nas restrykcyjne normy, którym nie możemy podołać. Dodatkowo, import z Ukrainy i innych krajów pozaeuropejskich wywiera na nas presję cenową. To nieuczciwa konkurencja" - powiedziała PAP Isabel Proost, rolniczka z północno-wschodniej Belgii zajmująca się hodowlą krów.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
gn/