Rosyjski dyplomata: wypowiedzi Trumpa są nam bardzo na rękę
Wypowiedzi Donalda Trumpa na temat chęci przyłączenia Kanady i Grenlandii do Stanów Zjednoczonych powodują na zachodzie "napięcia" i "wszystko to gra na naszą korzyść" – powiedział dziennikowi „Moscow Times” rosyjski dyplomata.

Uwagi Trumpa były dobrodziejstwem dla kremlowskiej propagandy, usprawiedliwiającej aneksję Krymu i inwazję na Ukrainę. "To pozwala nam powiedzieć, że wszystko jest możliwe, stare zasady już nie działają. Spójrz: nawet Stany Zjednoczone, które ustalają te zasady, same nie są skłonne ich przestrzegać" – stwierdził rosyjski dyplomata. Jego zdaniem postępowanie ekipy Trumpa jest potwierdzeniem promowanej przez Putina wizji świata.
"Władimirowi Putinowi bardzo się to wszystko podoba, ponieważ stwarza dodatkowe punkty napięcia między Stanami Zjednoczonymi a ich sojusznikami. To także doskonała historia, która pozwala Putinowi usprawiedliwić swoje działania tymi podwójnymi standardami" - ocenił Aleksander Gabujew, dyrektor berlińskiego ośrodka Carnegie Russia Eurasia Center, zaś Borys Bondariew, były doradca przedstawicielstwa Rosji przy ONZ w Genewie, uznał, iż w rezultacie retoryka prezydenta elekta może doprowadzić do zmniejszenia poparcia dla Ukrainy i destabilizacji sytuacji w innych częściach globu.
"Może to zmusić europejskich sojuszników Stanów Zjednoczonych do wyboru, na co przeznaczyć swoje ograniczone zasoby – wspierać Ukrainę czy zatrzymać je dla siebie, bo nie wiadomo, co może się zdarzyć. A wszystko to może mieć wpływ na przebieg wojny w Ukrainie. Ponadto przyglądają się temu Chiny, Indie i inne kraje. Na świecie jest wielu ludzi, którzy są gotowi wytyczyć od nowa granice, wystarczy im na to pozwolić" - zauważył Bondariew, który w połowie 2022 r. zrezygnował z funkcji w geście protestu przeciwko rosyjskiej inwazji na Ukrainę i polityce zagranicznej Kremla.
Dialog między Kremlem a nową administracją USA "został już rozpoczęty na poziomie zespołów" w listopadzie-grudniu 2024 r., a "bezpośredni kontakt między Putinem a Trumpem też już miał miejsce" - przekazało "Moscow Times" dwóch rosyjskich urzędników zaangażowanych w politykę zagraniczną Kremla. Według nich Moskwa i ekipa Trumpa celowo nie upubliczniały faktu rozpoczęcia dialogu i zaprzeczały mu gorąco, by uniknąć presji ze strony amerykańskiego establishmentu.
"Zarówno nasz zespół, jak i zespół Trumpa wyciągnęły wnioski z przeszłości, kiedy niedyskrecja doprowadziła do skandalu związanego z oskarżeniem o ingerencję w wybory i poważnie ograniczyły Trumpowi możliwości działania" - wyjaśnił jeden z urzędników.
Po inauguracji fakt komunikacji będzie można już bez ryzyka upublicznić, a intensywność dialogu "znacznie wzrośnie" – poinformował portal, powołując się na źródło w rosyjskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
os/ mal/ sma/