Rozpoczął się proces chińskiego potentata prasowego Jimmy'ego Laia. Za co grozi mu dożywocie?

2023-12-18 09:09 aktualizacja: 2023-12-18, 10:01
Rozpoczyna się proces Jimmy'ego Laia. Fot. PAP/EPA/JEROME FAVRE
Rozpoczyna się proces Jimmy'ego Laia. Fot. PAP/EPA/JEROME FAVRE
Rozpoczął się długo oczekiwany proces prodemokratycznego hongkońskiego magnata prasowego Jimmy'ego Laia. Znany z krytyki komunistycznych władz ChRL Lai ma zarzut "zmowy z obcymi siłami" na mocy kontrowersyjnej ustawy o bezpieczeństwie narodowym, za co grozi dożywocie. Jego sprawa postrzegana jest jako przykład zacieśniania przez Pekin kontroli nad Hongkongiem.

Jimmy Lai (Lai Chee-Ying), założyciel zamkniętego już dziennika "Pinggwo Yatbou" ("Apple Daily"), oskarżony jest o "zmowę z obcymi siłami w celu zagrożenia bezpieczeństwu państwa", za co prawo narzucone Hongkongowi przez rząd centralny w Pekinie przewiduje nawet karę dożywocia. Dodatkowo ma zarzuty udziału w spisku mającym na celu publikację "materiałów wywrotowych" na mocy kolonialnego prawa o podburzaniu.

Lai, który niedawno obchodził 76. urodziny, przebywa w areszcie o podwyższonym rygorze od ponad 1100 dni. Został już skazany w pięciu innych sprawach, w tym za organizację i udział w marszach podczas protestów demokratycznych w 2019 roku. Obecnie odbywa karę 5 lat i 9 miesięcy pozbawienia wolności za oszustwo w związku z naruszeniem zasad najmu nieruchomości.

Lai został po raz pierwszy aresztowany na mocy ustawy o bezpieczeństwie narodowym na początku sierpnia 2020 r., nieco ponad miesiąc po tym, jak Pekin narzucił byłej kolonii brytyjskiej nowe, restrykcyjne przepisy 30 czerwca tego roku.

Ustawa, wprowadzona na fali kampanii tłumienia ruchu demokratycznego po masowych antyrządowych protestach w mieście, wymierzona jest przeciw działalności wywrotowej, secesjonistycznej, zmowom z obcymi siłami i terroryzmowi.

Dotychczas na jej mocy aresztowano 250 działaczy, polityków i zwykłych obywateli biorących udział w protestach. Wielu innych wyjechało z miasta w obawie przed prześladowaniami. Zacieśniono też kontrolę ideologiczną w szkołach, bibliotekach i publicznych mediach.

Krytycy władz wskazują, że sprawa Laia jest kolejnym przykładem zacieśniania przez Pekin kontroli nad Hongkongiem.

Proces, zaplanowany na 80 dni roboczych, będzie bacznie obserwowany jako swoisty barometr wolności politycznych i niezawisłości sądów w mieście – ocenia niezależny portal Hong Kong Free Press.

Jego proces pierwotnie miał się rozpocząć w grudniu ubiegłego roku, jednak został opóźniony z powodu sporu o to, czy Lai może zatrudnić prawnika z Wielkiej Brytanii.

Przedstawiciele USA, Wielkiej Brytanii, UE i ONZ wyrazili zaniepokojenie sprawą Laia, ale Pekin odrzucił ich zarzuty jako "oszczerstwa".

"Jestem poważnie zaniepokojony faktem, że ktokolwiek jest ścigany na mocy ustawy o bezpieczeństwie narodowym, a szczególnie zaniepokojony politycznie umotywowanym ściganiem brytyjskiego obywatela Jimmy'ego Laia" – powiedział w niedzielę brytyjski minister spraw zagranicznych David Cameron, wzywając jednocześnie do uwolnienia Laia.

Władze podkreślają, że proces nie ma nic wspólnego z wolnością prasy. (PAP)

kgr/