Bizon nie ucierpiał, rzucający kamieniami zostali wyproszeni z ogrodu zoologicznego.
Poznańskie zoo zamieściło nagranie z incydentem, do którego doszło w ostatnich dniach w swoich mediach społecznościowych.
"Dziękujemy osobie, która zadała sobie trud i powiadomiła nas oraz nagrała, jak dwójka zwiedzających (z dzieckiem!) rzuca kamieniami w odpoczywającego bizona. Tłumaczenie zwiedzających: "kupiliśmy bilet, a zwierzęta nic nie robią" (sic!). Jesteśmy przekonani, że dziecko, gdy dorośnie, też będzie rzucało kamieniami w owych panów, szczególnie, gdy starzy, schorowani, czy zmęczeni upałem nic nie będą robili" – skomentowało zoo opublikowany film.
Dyrektor Ewa Zgrabczyńska powiedziała PAP w poniedziałek, że nagranie z incydentem trafi na policję wraz ze zgłoszeniem o możliwości złamania prawa.
"Panowie zostali wyproszeni, wywiezieni z ogrodu zoologicznego. Ponieważ nie mamy możliwości, żeby legitymować, zatrzymywać takie osoby, zostanie złożone doniesienie z prośbą o ściganie sprawców. Poza naruszeniem regulaminu ogrodu zoologicznego mamy tu do czynienia z potencjalnym naruszeniem ustawy o ochronie zwierząt. Nikt przy zdrowych zmysłach nie znęca się nad żadną żywą istotą, nie rzuca w nią kamieniami" – powiedziała PAP Zgrabczyńska.
Podkreśliła, że incydent miał miejsce w obecności innych zwiedzających zoo, w tym wielu dzieci.
"Na pewno tym panom zabrakłoby odwagi, gdyby z takim zwierzęciem jak bizon stanęli oko w oko. Martwi mnie ten aspekt pewnego rodzaju tchórzostwa i wyżywania się na zwierzęciu w sytuacji, kiedy jest ono za ogrodzeniem" – dodała.
Ewa Zgrabczyńska przyznała, że w tym konkretnym przypadku obrzuconemu kamieniami zwierzęciu nic groźnego się nie stało.
"Każde zoo notuje pewną liczbę incydentów związanych z brakiem kultury zwiedzania ogrodu zoologicznego. Widzimy, jak często brakuje kindersztuby, kulturalnego zachowania, ale to też efekt braku edukacji przyrodniczej na przyzwoitym poziomie i empatii, uznania tego, że zwierzęta mają własne uczucia" - powiedziała.
Ewa Zgrabczyńska przypomniała, że poznańskie zoo nie tylko jest miejscem, w którym dba się o gatunki zagrożone wyginięciem, ale także o zwierzęta po przejściach.
"To chociażby nasze pocyrkowe niedźwiedzie, czy lwy uratowane z rąk prywatnych, z nielegalnych hodowli. Są to zwierzęta, którym należy się spokój i szacunek. Kłopot polega na tym, że bardzo wielu zwiedzających niestety nie traktuje ogrodu zoologicznego jak domu zwierząt, w którym należy zachowywać się cicho, spokojnie. Szczęśliwie u nas są duże wybiegi i zwierzę, które nie ma ochoty na kontakt z człowiekiem, może po prostu zejść z widoku" - powiedziała.
Nad bezpieczeństwem, także zwierząt, w poznańskim zoo czuwa ochrona, dyżurni pracownicy, są tabliczki informacyjne z alarmowym numerem telefonu, są nawet tablice ostrzegające przed przechodzeniem przez ogrodzenie, bo zwierzęciu może zaszkodzić zbyt obfity posiłek. "Nie siadaj na ogrodzenie. Jeśli spadniesz i zwierzę cię zje, może niestety zachorować" - głosi napis na jednej z tablic.
"Nowe Zoo to jest jednak duży teren i bardzo wiele zależy również od reakcji współodwiedzających. W tym wypadku mieliśmy do czynienia z bardzo pozytywnym sygnałem. Pan, który udokumentował to zdarzenie powiadomił dyżurnych pracowników, którzy mogli natychmiast zareagować" – powiedziała Zgrabczyńska.
Dyrektor poznańskiego ogrodu zoologicznego przyznała, że szczególnie dużo dziwnych, niepożądanych i złych zachowań zwiedzających, nie tylko w poznańskim zoo, wzbudzają małpy.
"Są przedrzeźniane czy zaczepiane. Tam, gdzie zwierzę oddzielone jest od publiczności szybą, podejmowane są próby zwracania uwagi zwierzęcia poprzez pukanie czy walenie wręcz w szybę. Bardzo często tak zachowują się dzieci. A rodzice nie tylko przyzwalają, ale wręcz pochwalają takie niegrzeczne, czy godzące w dobrostan zwierzęcia zachowania" - powiedziała.
Odrębnym, bardzo trudnym do opanowania procederem jest też stawianie dzieci na barierki, ogrodzenia, płoty odgradzające publiczność od zwierząt. Zgrabczyńska przyznała, że celują w tym panowie, którzy nie zwracają uwagi na liczne tablice ostrzegawcze. "Bardzo często te zachowania godzą nie tylko w etykę, ale i zdrowy rozsądek i odrobinę intuicji, instynktu samozachowawczego" – powiedziała.
Ewa Zgrabczyńska podkreśliła, że zoo nie jest w stanie ustawić ochroniarza przy każdym wybiegu, nie może też publikować wizerunków osób dręczących zwierzęta lub zachowujących się na terenie zoo wyjątkowo niemądrze – także rodziców narażających życie własnych dzieci, by tylko zrobić ładniejsze zdjęcie z dzikim zwierzęciem.
"Osobiście widzę pewną nadzieję właśnie w akcjach medialnych, w pokazywaniu i piętnowaniu niewłaściwych zachowań. Nadzieję budzą też dobre reakcje współodwiedzających zoo na złe zachowania, złe nawyki" – powiedziała dyrektor zoo w Poznaniu.(PAP)
autor: Rafał Pogrzebny
nl/