Jadący w żółtej koszulce mistrz olimpijski Ekwadorczyk Richard Carapaz (EF Education) stracił do zwycięzcy etapu pięć minut i spadł na dalsze miejsce.
Pogacar odzyskał we wtorek prowadzenie w wyścigu po ataku kilometr przed szczytem słynnego podjazdu Galibier i utrzymał się na czele podczas blisko 20-kilometrowego zjazdu, powiększając nawet przewagę nad ścigającymi go rywalami. Dodatkowo zyskał na etapie 18 sekund bonifikat i po czterech odcinkach ma 45 sekund przewagi nad Evenepoelem.
Pierwszy z trudnych górskich etapów, rozpoczynający się w włoskim Pinerolo a kończący we francuskim Valloire, był popisem Pogacara i jego kolegów z ekipy UAE Emirates. Podczas kluczowego, 29-kilometrowego podjazdu na Galibier (2627 m n.p.m.) narzucili tempo, które zdziesiątkowało peleton.
Kilka kilometrów przed szczytem na czele znajdowała się już tylko kilkunastoosobowa grupka, z której kolejno odpadali rywale Pogacara. Słoweniec zaatakował w samej końcówce, a ruszył za nim tylko Duńczyk Jonas Vingegaard (Visma-Lease a Bike). Triumfator dwóch poprzednich edycji "Wielkiej Pętli" nie zdołał jednak dogonić Pogacara, który samotnie pomknął w kierunku mety.
"Chciałem wygrać ten etap. Doskonale znam ten podjazd, wiele razem na nim trenowałem. W tych górach czuję się jak w domu, a dodatkowo dziś od rana miałem znakomite samopoczucie. Zaatakowałem tak późno, ponieważ niemal całą wspinaczkę pokonywaliśmy pod wiatr. Bardzo pomogli mi koledzy, bo mogłem chować się za ich plecami i zachować siły na ostatnie kilometry" - powiedział Pogacar tuż pominięciu linii mety.
mar/