Li zmarł w nocy z czwartku na piątek w wieku 68 lat – wynika z oficjalnych komunikatów. Według źródeł hongkońskiego dziennika „South China Morning Post” doznał ataku serca podczas pływania w hotelu w Szanghaju.
Śmierć przywódcy może wywołać w Chinach duże zmiany, jak było w przypadku Mao Zedonga, albo doprowadzić do niepokojów, jak stało się po śmierci byłego sekretarza partii Hu Yaobanga, gdy demonstracje ku jego pamięci w 1989 roku przerodziły się w brutalnie stłumione później protesty na placu Tiananmen w Pekinie – przypomina stacja BBC.
Dlatego właśnie – ocenia pekiński korespondent BBC Stephen McDonnel - po śmierci Li Keqianga władze uruchomiły szereg środków, mających zagwarantować utrzymanie stabilności.
Według niego rządząca Komunistyczna Partia Chin (KPCh) nie chce upamiętniania byłego premiera nie tylko dlatego, że zmarł on nagle zaledwie kilka miesięcy po ustąpieniu z urzędu, ale też dlatego, że uznawany był za symbol potencjalnego, alternatywnego sposobu rządzenia państwem oraz priorytetów innych niż te, które wyznaje Xi.
Li stał się urzędnikiem numer 2 w hierarchii KPCh w 2012 roku, gdy kierownictwo w partii objął Xi Jinping. W marcu 2013 roku Xi został przewodniczącym ChRL, a Li – premierem. W pierwszej dekadzie rządów Xi jego rola była jednak konsekwentnie marginalizowana, a w 2023 roku zastąpił go Li Qiang, określany jako zaufany stronnik przewodniczącego.
Były premier cieszył się jednak duża popularnością. Uznawany był za stosunkowo szczerego liberała – jak na warunki KPCh – a także pragmatycznego ekonomistę i sprawnego urzędnika, przykładającego mniejszą wagę do ideologii. W 2020 roku, gdy władze ogłaszały oficjalnie kolejne sukcesy lansowanego przez siebie programu redukcji ubóstwa, Li przyznał publicznie, że 600 mln Chińczyków - ok. 40 proc. ludności kraju – zarabia średnio mniej niż 1000 juanów (555 zł) miesięcznie.
Po śmierci Li w chińskich mediach społecznościowych pojawiły się wpisy internautów, opiewające zalety byłego premiera, ale w piątek wieczorem cenzura zablokowała większość takich treści, ograniczając wyniki wyszukiwań do oficjalnej narracji – przekazało amerykańskie Radio Wolna Azja.
„South China Morning Post” podał, że władze niektórych chińskich uniwersytetów zakazały studentom organizowania na własną rękę wydarzeń, upamiętniających Li w obawie, że mogą się one przerodzić w protesty. Wykładowca Uniwersytetu Jiao Tong w Szanghaju powiedział gazecie, że uczelniany komitet partyjny wezwał wszystkie wydziały do pracy na rzecz „bezpieczeństwa i stabilności na kampusie w nadchodzących dniach”, a pracownikom kazano zwalczać „niewłaściwe komentarze” w sprawie śmierci Li.
„Musimy zaczekać, aż centralne kierownictwo partii ogłosi wytyczne narodowej żałoby, aby uniwersytet mógł odpowiednio je wypełnić. Nie chcemy, aby studenci organizowali własne wydarzenia żałobne. Mogą stać się zbyt emocjonalne i doprowadzić do niepotrzebnego zamieszania, jak zdarzyło się ponad 30 lat temu” – przekazał z kolei przedstawiciel jednego z uniwersytetów w Pekinie, zastrzegając sobie anonimowość.(PAP)