"Niż genueński powodujący gwałtowne deszcze w południowej Polsce pojawił się szybciej, niż najszybszy parlament zdołałby uchwalić przepisy o nadzwyczajnych działaniach w czasie powodzi. Na szczęście w naszym systemie szereg takich rozwiązań już istnieje" - podkreśla "Rz".
W artykule przypomniano, że "w nocy z soboty na niedzielę premier Donald Tusk zapowiedział uruchomienie szybkiej pomocy finansowej dla osób najbardziej poszkodowanych powodziami".
"Mają to być zasiłki, których wypłaty skoordynują wojewodowie. Decyzje o tym, kto potrzebuje pomocy, będą zapadać na poziomie gmin. Pomoc wspomniana przez premiera jest regulowana ustawą z 2011 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi. Przewiduje ona możliwość wypłaty zasiłków dla poszkodowanych w powodzi rodzin lub osób samotnie gospodarujących. Takie jednorazowe świadczenie nie przekracza 2 tys. zł i ma na celu – jak to przewiduje art. 5 ust. 'zaspokojenie niezbędnej potrzeby bytowej'. Jest niezależne od dochodów wnioskodawcy. Decyzja o jego przyznaniu powinna być niezwłoczna, a wójt, burmistrz czy prezydent miasta ma na jej wydanie maksymalnie dwa dni od złożenia wniosku. Przez „poszkodowanego” rozumie się przy tym każdego (osobę, firmę, organizację), kto na skutek powodzi doznał szkód majątkowych lub utracił możliwość korzystania z posiadanej nieruchomości. Rada Ministrów w drodze rozporządzenia może ustalić wykaz gmin, na których będą stosowane szczególne rozwiązania przewidziane ustawą. To więcej niż tylko zasiłki" - napisano w "Rz".
Dodano, że "jeżeli w związku z powodzią pracownik nie może świadczyć pracy, to jego nieobecność uznaje się za usprawiedliwioną".
"Za czas takiej nieobecności (do dziesięciu dni) pracownik ma prawo do wynagrodzenia według stawki odpowiadającej minimalnemu wynagrodzeniu za pracę. Pracodawca może przy tym powierzyć mu wykonywanie innej pracy niż zwykle, jeżeli sam ucierpi wskutek powodzi, a nowe zajęcia służą usuwaniu jej skutków u tego pracodawcy" - podano.
Wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosił, że w gotowości do pomocy przy powodzi pozostają 4 tys. żołnierzy, a jest możliwość powiększenia tej liczby.
"Słowa wicepremiera mają podstawę w przepisach. Otóż wojsko, zasadniczo przewidziane do obrony przed agresją zewnętrzną, może być użyte do celów cywilnych, w tym do zwalczania klęsk żywiołowych. Według art. 175 ustawy o obronie ojczyzny żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej mogą zostać wezwani do natychmiastowego stawienia się do wykonywania rozkazów w związku ze zwalczaniem skutków powodzi. Także żołnierze tzw. pasywnej rezerwy mogą zostać wezwani na ćwiczenia polegające na udziale w takich działaniach. Ustawa o obronie ojczyzny przewiduje także kilka innych rozwiązań, np. użycie wojskowego systemu telekomunikacyjnego do zwalczania klęski żywiołowej" - zwraca uwagę "Rz".
Zaznaczono, że "gdyby jednak siły i środki państwa okazały się niewystarczające dla zwalczania powodzi, rząd może wprowadzić stan klęski żywiołowej na czas do 30 dni (choć można go przedłużyć). Oznacza on – najkrócej mówiąc – zwiększenie uprawnień władz i ograniczenie swobód obywatelskich". (PAP)
ksi/ jw/kgr/