Według telewizji TN demonstranci blokowali w poniedziałek ulice w blisko 500 miejscach kraju, ale największe protesty odbywały się w stołecznej aglomeracji. W pobliżu mostu Pueyrredona w starciach ucierpiało dwóch policjantów i dziennikarz. Pojawiły się doniesienia o rannych również w okolicach wiaduktu Saavedra.
Policja używała armatek wodnych i gazu pieprzowego, starając się nie dopuścić do zablokowania ruchu na drogach prowadzących do Buenos Aires. Media przypominają, że administracja Mileia wprowadziła nowe, surowsze wytyczne dotyczące zwalczania demonstracji.
Motywem przewodnim poniedziałkowych protestów było żądanie wznowienia dostaw żywności do jadłodajni dla ubogich, prowadzonych głównie przez grupy lewicowe. Przedstawiciele rządu twierdzą natomiast, że tego rodzaju organizacje czepią zyski z rozdzielania państwowej pomocy.
Były to kolejne protesty przeciwko reformom gospodarczym i społecznym wprowadzanym przez zaprzysiężonego w grudniu prezydenta Argentyny. Milei, który sam określa się jako anarchokapitalistę, zapowiedział rozmontowanie budowanego przez dekady państwa opiekuńczego i przejście na model liberalny.
Prezydent twierdzi, że drastyczne zmiany są potrzebne, by wyciągnąć kraj z głębokiego kryzysu gospodarczego i opanować szalejącą inflację, która w ubiegłym roku przekroczyła 200 proc. Polityka zaciskania pasa i reformy wolnorynkowe napotykają jednak stanowczy opór w Kongresie, gdzie partia Mileia dysponuje niewielką liczbą mandatów, a także na ulicach, gdzie protestują przeciwko nim środowiska lewicowe i związki zawodowe. (PAP)
kno/