Zgodnie z wyrokiem, ówczesny porucznik Stasi podstępnie zastrzelił 38-letniego Polaka Czesława Kukuczkę 29 marca 1974 roku na zlecenie służb specjalnych NRD.
Przestępstwo nie zostało popełnione z pobudek osobistych - stwierdził sędzia Bernd Miczajka w uzasadnieniu wyroku. Zostało ono zaplanowane przez Stasi, ale Manfred N. "bezlitośnie go dokonał".
Obrona oskarżonego domagała się uniewinnienia. Adwokatka Andrea Liebscher stwierdziła, że nie udowodniono, iż jej klient strzelił do Kukuczki. 80-latek milczał w sądzie na temat zarzutów; jego obrończyni oświadczyła na początku procesu, że Manfred N. im zaprzecza - napisał portal tygodnika "Spiegel".
Śledztwo w tej sprawie przez wiele lat stało w martwym punkcie. Według berlińskiej prokuratury dopiero w 2016 r. z archiwów Stasi uzyskano decydującą wskazówkę co do tożsamości zabójcy.
Początkowo śledczy zakładali, że doszło do zabójstwa, zagrożonego karą od pięciu do 15 lat więzienia i w takim przypadku sprawa uległaby przedawnieniu. Jednak w 2023 roku berlińska prokuratura uznała, że w danym przypadku zostało spełnione "kryterium podstępności morderstwa".
Dr Filip Gańczak z Instytutu Pamięci Narodowej przypomniał w ubiegłym roku w rozmowie z PAP okoliczności, w jakich doszło do śmierci Polaka. "Wczesnym popołudniem 29 marca 1974 roku do ambasady PRL w Berlinie Wschodnim, mieszczącej się przy Unter den Linden, zgłosił się Czesław Kukuczka, 38-letni Polak, grożąc wysadzeniem budynku, jeżeli w ciągu kilku godzin nie zostanie mu umożliwiony wjazd do Berlina Zachodniego. Twierdził, że ma przy sobie ładunek wybuchowy (...), że mogą zostać zdetonowane ładunki w innych miejscach w Berlinie Wschodnim".
Wtedy ambasada PRL "poinformowała Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego NRD. I tam miała zapaść decyzja, że Czesława Kukuczkę należy "unieszkodliwić", a wcześniej wyprowadzić z budynku ambasady".
"Aby nie próbował stawiać oporu czy zrealizować swoich gróźb, dano mu do zrozumienia, że jego ultimatum zostanie spełnione, że zostanie mu umożliwiony przejazd do Berlina Zachodniego przez dworzec Friedrichstrasse - tam się znajdowało w tym czasie przejście graniczne między NRD a Berlinem Zachodnim" - powiedział Gańczak.
"I rzeczywiście został tam przez oficerów Stasi, czyli Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego NRD, zawieziony. Przeszedł, jak się wydaje, fikcyjną odprawę graniczną. I kiedy już sądził, że jest na najlepszej drodze do tego, żeby wsiąść do pociągu metra, który zawiezie go Berlina Zachodniego, otrzymał z bliskiej odległości strzał w plecy, który okazał się śmiertelny. Kukuczka zmarł tego samego dnia w szpitalu".
Gańczak podkreślił, że "okazało się, że w walizce, którą miał przy sobie, nie było materiałów wybuchowych".
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
bml/ ap/ jpn/ pap