Piesze wycieczki po nowojorskich hotspotach gryzoni cieszą się sporą popularnością.
"Myślę, że ludzie są głodni nowych wrażeń. Jest tak wiele rzeczy, które już zrobili. Widzieli już Empire State Building. Widzieli już Central Park. Chcą zobaczyć coś innego" - powiedział dziennikarzom CBC.
Bollwerk, który przeprowadził się do Nowego Jorku z Missouri, był zaskoczony ilością szczurów: Gryzonie "biegły do miejsc, gdzie na chodniku leżały worki ze śmieciami. Torby się poruszały. Ale nie przez podmuchy wiatru. To szczury w środku. Wyglądało to, jak serce kurczące się i rozkurczające serce".
"Wydaje się, że obecnie panuje dziwna fascynacja szczurami" - wyznał dziennikarzom.
"Podczas moich wieloletnich wycieczek ludzie zawsze byli zaintrygowani i zadawali pytania na temat szczurów w Nowym Jorku. Ale kiedy nagrany przeze mnie film przedstawiający szczura ciągnącego kawałek pizzy po schodach metra, rozszedł się bardzo szeroko, zacząłem dostawać zgłoszenia od osób chcących zobaczyć szczury" - powiedział.
Władze Nowego Jorku starają się, by metropolia pozbyła się reputacji szczurzego raju. W ubiegłym roku, kiedy dwukrotnie więcej mieszkańców złożyło skargi na obecność gryzoni, miasto zatrudniło "łowcę szczurów". Latem biuro burmistrza oceniło, że o 15 proc. mniej szczurów pojawiało się na ulicach - podał portal Guardian.
Nie wiadomo, ile szczurów zamieszkuje Nowy Jork. Szacunki wahają się od 3 milionów do nawet 8,5 miliona. Sprzyja im ocieplenie klimatu i polityka miasta, zgodnie z którą śmieci są wystawiane na ulice w plastikowych workach.
Władze miasta nie skomentowały zjawiska "szczurzej turystyki". (PAP)
nl/