Szef MON: dla Wojciechowskiego trzymanie się stołka jest ważniejsze niż dobro polskiego rolnictwa

2024-02-10 12:40 aktualizacja: 2024-02-11, 07:27
Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Fot. PAP/Andrzej Jackowski
Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Fot. PAP/Andrzej Jackowski
To, że komisarz UE ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski nie podał się do dymisji, oznacza, że dla niego kurczowe trzymanie się stołka i apanaże są ważniejsze niż dobro polskiego rolnictwa - ocenił w sobotę, w Pucku, wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz

W piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że będzie rozmawiał i prosił komisarza UE ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego, aby zakończył swoją misję. W sobotę Wojciechowski przekazał grupie korespondentów w Brukseli, że w najbliższych dniach zamierza przedstawić liderowi PiS informację o swojej pracy w Komisji Europejskiej. Wojciechowski nie widzi też podstaw do dymisji.

Kosiniak-Kamysz, odpowiadając na pytania dziennikarzy o Wojciechowskiego i protesty rolników, powiedział, że Wojciechowski prawie od pięciu lat odpowiada za politykę rolną. Zarzucił mu, że przyczynił się do ograniczenia pozycji polskich i europejskich rolników oraz brak skuteczności w rozwiązaniu kryzysu związanego z napływem ukraińskich produktów rolnych.

"Dlatego dzisiaj (Wojciechowski) zjednoczył wszystkich rolników w Europie i w Polsce w proteście, bo protestuje cała Europa przeciwko polityce Janusza Wojciechowskiego, który jest odpowiedzialny za rolnictwo, przeciwko tym zmianom, które są proponowane na poziomie Komisji Europejskiej" - powiedział Kosiniak-Kamysz.

Zaznaczył, że nowy komisarz unijny ds. rolnictwa musi mieć zupełnie inne podejście niż Wojciechowski. "A to, że się nie podał do dymisji, to oznacza, że trzymanie się kurczowo stołka, apanaże są dla niego ważniejsze niż dobro polskiego rolnictwa" - ocenił Kosiniak-Kamysz.

Dodał, że UE musi zrozumieć, że bezpieczeństwo Polski i Europy są fundamentalnymi sprawami, a nie ograniczanie produkcji rolnej. "UE nie może być zakładnikiem nawet najpiękniejszych celów, czy to klimatycznych, czy jakichkolwiek innych na 2050 rok, tylko musi zająć się sprawami, które dotyczą (nas) tu i teraz - bezpieczeństwo, ale też bezpieczeństwo żywnościowe" - podkreślił wicepremier.

Dodał, że na protestach z rolnikami rozmawiają wszyscy wiceministrowie rolnictwa. "Rozmawiamy wszędzie, gdzie to jest możliwe i będziemy prowadzić ten dialog, tylko przejęliśmy stan państwa, szczególnie stan polskiego rolnictwa opłakany" - powiedział Kosiniak-Kamysz.

Rolnicy z całej Polski rozpoczęli w piątek protest, który ma potrwać przez 30 dni. Decyzje o akcji protestacyjnej podjął m.in. zarząd NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych. Powodem protestu jest m.in. niedawna decyzja Komisji Europejskiej o przedłużeniu bezcłowego handlu z Ukrainą do 2025 roku.

Protestujący rolnicy sprzeciwiają się też wprowadzaniu unijnego Zielonego Ładu i napływowi towarów z Ukrainy. Przeciw niektórym rozwiązaniom zawartym w "Zielonym Ładzie" protestują też rolnicy m.in. w Rumunii, Francji i Belgii. 

"Trybunał Konstytucyjny to jest grzech pierworodny naszych poprzedników, którzy zniszczyli wymiar sprawiedliwości" - powiedział Kosiniak-Kamysz. Zaznaczył, że "bez naprawy Trybunału Konstytucyjnego nie będzie normalnego wymiaru sprawiedliwości".

Prezes PSL o zmianach w Konstytucji RP

Lider PSL "grzechem pierworodnym" nazywał wcześniej zaprzysiężenie sędziów-dublerów. Chodzi o wybranych do TK w grudniu 2015 r. przez Sejm VIII kadencji: Henryka Ciocha, Lecha Morawskiego i Mariusza Muszyńskiego w miejsce sędziów, których kadencja wygasła w TK w listopadzie 2015 r. Wcześniej Sejm VII kadencji wybrał już na te miejsca innych sędziów, a wybór ten TK uznał za zgodny z konstytucją. Jednak prezydent wcześniej zaprzysiągł sędziów Ciocha, Morawskiego i Muszyńskiego.

"Ja jest zwolennikiem zmian w Konstytucji RP, przede wszystkim zmian dotyczących rozdziału o Trybunale Konstytucyjnym" - oświadczył Kosiniak-Kamysz.

Ocenił, że "dla PSL zmiany w Konstytucji to jest konieczność". "Czy będą chętni do ich przeprowadzenia? Jak się nie da szansy, to się nigdy tego nie sprawdzi" - dodał.

Jak powiedział, "możemy polepszyć funkcjonowanie TK; możemy złatać dziury, ale nie naprawimy czegoś, co jest zdewastowane, przeciwko czemu ktoś protestuje".

"Ja protestuję przeciwko degrengoladzie w Trybunale Konstytucyjnym" - mówił Kosiniak-Kamysz.

Jako przykład paraliżu TK podał sprawę skierowania przed rokiem przez prezydenta Andrzeja Dudę do TK, jako pilnego, wniosku ws. noweli ustawy o SN. Miała ona m.in. przenieść sprawy dyscyplinarne sędziów do NSA. Nowela miała wypełnić "kamień milowy" dotyczący sądownictwa związany z realizacją KPO.

"Ponad rok nie byli w stanie sprawdzić ustawy, którą zgłosił Prezydent RP dotyczącej wypłaty środków z KPO, a biorą gigantyczne apanaże" - powiedział lider PSL.

"Wielu z nas protestuje przeciwko nieróbstwu, warcholstwu, które obserwujemy i obserwowaliśmy przez ostatnie lata" - wyjaśnił.

"To jest smutne, bo TK powinien być emanacją bezpieczeństwa prawnego Rzeczypospolitej, a stał się emanacją upadku wymiaru sprawiedliwości" - ocenił Kosiniak-Kamysz.

Ustawę o zmianie konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów. (PAP)

Marynarka Wojenna priorytetem

Szef MON mówił w na konferencji prasowej w Pucku o znaczeniu polskiej armii, podkreślając rolę Marynarki Wojennej. "Priorytetem jest postawienie właśnie na Marynarkę Wojenną" - oświadczył. Przekonywał, że w dziedzinie transformacji armii w Polsce jest kontynuacja.

"W przypadku Wojsk Lądowych, dokonano już dużo zakupów. Musimy teraz stawiać na Siły Powietrzne - na obronę przeciwlotniczą, przeciwrakietową. W obliczu różnych zagrożeń ważna jest także infrastruktura krytyczna, bezpieczeństwo szlaków transportowych oraz ochrona i obrona wybrzeża" - powiedział szef MON.

Zaznaczył, że "Marynarka Wojenna potrzebna jest na czas pokoju i na czas kryzysu oraz tego najtrudniejszego wyzwania jakim jest wojna". "Do tego musimy przygotowywać swoje siły zbrojne" - zapowiedział Kosiniak-Kamysz.

Szef MON podkreślił, że bardzo mocno będzie "stawiał na Marynarkę Wojenną, zgodnie z zapotrzebowaniem, które będą zgłaszać wojskowi".

Kosiniak-Kamysz zwrócił także uwagę, że polski "plan zbrojeń rozłożony jest na kilka, kilkanaście lat".

"Wiele zakupów, które się dokonywały muszą mieć zabezpieczenie finansowe nie tylko na zakupienie, ale również na użytkowanie tego sprzętu, na infrastrukturę, żebyśmy mogli z niego skorzystać" - powiedział szef MON. Przyznał, że "w tym zakresie nie wszystko zostało zabezpieczone". (PAP)

Minister obrony: nie będzie i nie ma tego bezpieczeństwa, bez silnej Marynarki Wojennej

Kosiniak-Kamysz podkreślił, że morze jest niezwykle ważnym szlakiem handlowym, transportowym oraz jest ważne dla ochrony infrastruktury krytycznej. "Jest bardzo ważne dla bezpieczeństwa Rzeczpospolitej w tak skomplikowanej rzeczywistości, w tak niebezpiecznych czasach" - powiedział Kosiniak-Kamysz.

Zwrócił uwagę, że "nie będzie i nie ma tego bezpieczeństwa, bez silnej Marynarki Wojennej, z której nie tylko jesteśmy dziś dumni, gdy widzimy jak pięknie się prezentuje, ale tej, która ma swoje zdolności operacyjne, które muszą i będą podnoszone".

Sobotnie uroczystości rozpoczęły się na Starym Rynku w Pucku. Gości i mieszkańców przywitała burmistrz miasta Hanna Pruchniewska.

"Państwa obecność i przesłane do nas liczne życzenia oznaczają, że ważna, wielka rzecz wydarzyła się w naszym małym Pucku. My o niej pamiętamy, przypominamy, pielęgnujemy tę pamięć i jesteśmy dumni z historii naszego miasta. Pucczanki i pucczanie znają historię symbolicznych zaślubin Polski z morzem, ale wciąż zbyt mało Polaków wie o tym wydarzeniu, choć jest nas z roku na rok co raz więcej. I to cieszy" – zaznaczyła prezydent Pucka.

Goście i mieszkańcy wzięli także udział we mszy świętej w Kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Pucku, a następnie przeszli do puckiego portu, gdzie odbyły się główne uroczystości rocznicowe.

List do uczestników rocznicowych obchodów skierował marszałek Sejmu Szymon Hołownia.

"Szum Bałtyku, to najpiękniejszy hymn naszej państwowości. Tymi słowami, dokładnie 104 lata temu, rozpoczął swoje przemówienie, marszałek Sejmu Ustawodawczego Wojciech Trąbczyński. W tym samym dniu nad Zatoką Pucką generał Józef Haller dokonał symbolicznego aktu zaślubin Polski z morzem. Te dwa doniosłe wydarzenia świadczą o głębokiej trosce ówczesnych elit politycznych o przyszłość Rzeczypospolitej" – napisał Szymon Hołownia.

"Przypominają również o wspólnocie Polaków, którzy wznieśli się ponad podziały polityczne i wzajemne uprzedzenia, w dążeniach do odzyskania nadbałtyckiej ziemi i realizowania planów polityki morskiej. W dostępie do morza upatrywano dziejową szansę szybkiego odbudowania gospodarki i zniwelowania cywilizacyjnych zapóźnień po czasach zaborów. Skrawek nadmorskiej ziemi w ciągu zaledwie kilkunastu lat stał się polską bramą na świat" – wskazał w liście marszałek Hołownia.

Obecny na uroczystości wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił, że morze jest niezwykle ważnym szlakiem handlowym, transportowym oraz jest istotne dla ochrony infrastruktury krytycznej. "Jest bardzo ważne dla bezpieczeństwa Rzeczpospolitej w tak skomplikowanej rzeczywistości, w tak niebezpiecznych czasach" - powiedział Kosiniak-Kamysz.

Zwrócił uwagę, że "nie będzie i nie ma tego bezpieczeństwa bez silnej Marynarki Wojennej, z której nie tylko jesteśmy dziś dumni, gdy widzimy jak pięknie się prezentuje, ale tej, która ma swoje zdolności operacyjne, które muszą i będą podnoszone".

"To jest zobowiązanie naszego rządu, to jest zobowiązanie nas wszystkich - zdolności Marynarki Wojennej będą podnoszone, bo muszą być, bo to jest wyzwanie naszych czasów, ochrona wybrzeża, obrona wybrzeża, jeżeli potrzeba, infrastruktury krytycznej, szlaków komunikacyjnych, to podstawowe zadanie dla Marynarki Wojennej, z którego będzie się wywiązywać" - zapewnił szef MON.

Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że "nie byłoby odrodzenia, przyjścia i zanurzenia pierścienia generała Hallera w morzu bez ludu kaszubskiego".

"Jak wspominał prezydent Stanisław Wojciechowski w 1923 roku, nie byłoby powrotu Polski nad morze bez piastowskiego ludu kaszubskiego (...). Chylę czoło wdzięczności w imieniu Rzeczpospolitej przed waszymi przodkami. Przed tymi wszystkimi, którzy Pomorze do polskości zanieśli. Pamiętamy i będziemy wierni również tej tradycji, której wy pięknie dziś towarzyszycie" – wskazał.

Minister edukacji Barbara Nowacka powiedziała, że Bałtyk, jego plaże, miejscowości nadmorskie, rybactwo, wpisują się w tożsamość wspólnoty lokalnej i wspólnoty narodowej, a w tej tożsamości pobrzmiewają także echa dążeń do wolności. "Dlatego takie wydarzenia, jak rocznica zaślubin Polski z morzem, muszą znaleźć swoje należne miejsce w edukacji" - podkreśliła.

"To historia Polski, to historia Europy, to historia tego nowoczesnego świata, który dzisiaj tworzymy" - wskazała. Dodała, że pamięć i przekazywanie tej historii kolejnym pokoleniom są obowiązkiem wszystkich. "Musimy też zrobić wszystko, żeby na polskiej ziemi hasło "Nigdy więcej wojny" było zawsze aktualne, a Polska była zawsze bezpieczna" - podniosła Nowacka.

Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podkreśliła, że to wydarzenie niesie ze sobą głębokie znaczenie historyczne oraz inspiruje do refleksji na temat naszej narodowej tożsamości. "Zaślubiny Polski z morzem to nie tylko fakt historyczny i geograficzny o ogromnym znaczeniu. To przede wszystkim wielki symbol jedności, solidarności i odrodzenia niepodległego państwa" - oceniła.

Zaapelowała, że jako społeczeństwo powinniśmy działać zgodnie, aby chronić nasze zasoby naturalne, dbać o zrównoważony rozwój oraz zapewnić godne warunki życia dla wszystkich, bez względu w jakim regionie mieszkają. "Wspólnie pracujemy nad tym, aby nasze społeczeństwo było silne, zintegrowane i gotowe sprostać wyzwaniom przyszłości" - zaakcentowała szefowa MRPiPS.

10 lutego 1920 r. generał Haller, wraz z ministrem spraw wewnętrznych Stanisławem Wojciechowskim oraz nową administracją Województwa Pomorskiego, przybył do Pucka, by dokonać symbolicznych zaślubin Polski z Bałtykiem.

Było to potwierdzenie wykonania jednego z punktów postanowień Traktatu Wersalskiego, przyznającego Polsce dostęp do morza w postaci ponad 140-kilometrowego odcinka wybrzeża. (PAP)

"To jest zobowiązanie naszego rządu, to jest zobowiązanie nas wszystkich - zdolności Marynarki Wojennej będą podnoszone, bo muszą być, bo to jest wyzwanie naszych czasów, ochrona wybrzeża, obrona wybrzeża, jeżeli potrzeba, infrastruktury krytycznej, szlaków komunikacyjnych, to podstawowe zadanie dla Marynarki Wojennej, z którego będzie się wywiązywać" - zapewnił szef MON.

10 lutego 1920 r. gen. Józef Haller, wraz z ministrem spraw wewnętrznych Stanisławem Wojciechowskim, reprezentantem naczelnika państwa i wicepremierem Wincentym Witosem, wojewodą pomorskim Maciejem Ratajem, wiceadmirałem Kazimierzem Porębskim oraz innymi osobistościami przybyli do Pucka, gdzie dokonali symbolicznych zaślubin Polski z Bałtykiem.

autor: Karol Kostrzewa, Dariusz Sokolnik, Iga Leszczyńska, Magdalena Gronek

pp/