W swoim wykładzie w siedzibie waszyngtońskiego think tanku Sikorski mówił o wadze obecnego momentu w historii i konsekwencji wyborów, które stoją przed Ameryką i jej sojusznikami. Przedstawił przy tym trzy kroki konieczne jego zdaniem do "bardziej stabilnego i bezpiecznego świata": natychmiastowe dostarczenie Ukrainie potrzebnej jej amunicji, zmasowane inwestycje w bezpieczeństwo po obu stronach kontynentu oraz poszerzanie i pogłębianie sojuszy.
Sikorski zaznaczył, że chociaż jest polskim ministrem spraw zagranicznych, sam ma interes także w tym, by "Ameryka pozostała wystarczająco zasobna i pewna siebie, by pozostać wierna swoim sojusznikom", ze względu na związki rodzinne, w tym amerykańską żonę oraz syna służącego w wojsku USA. Przestrzegał też przed izolacjonizmem i obłaskawianiem Władimira Putina.
"Zdaję sobie sprawę, że appeasement może wydawać się łatwiejszą ścieżką. Ale to tak naprawdę ślepy zaułek. Obawiam się że jeśli Ameryka nie zbierze się wspólnie z Europą, by umożliwić ukraińskie zwycięstwo, nasza wspólnota państw demokratycznych zacznie się rozłamywać. Sojusznicy zaczną rozglądać się za innymi sposobami na zapewnienie sobie bezpieczeństwa, a niektórzy z nich będą sięgać po broń ostateczną" - powiedział Sikorski.
Ostrzegł przy tym, że jeśli Rosja nie zostanie powstrzymana na Ukrainie, posunie się dalej i ruszy bliżej granic NATO. Zaznaczył jednak, że dobrą wiadomością jest to, że Putin zdecyduje się na takie kroki "tylko jeśli będzie myślał, że ujdzie mu to na sucho", a USA i Europa mogą temu zaradzić. Podkreślał też, że wojna na Ukrainie jest momentem "wstrząsającym historią" świata.
"Do nas należy wybór, czy chcemy kształtować historię sami, czy pozwolić, by była kształtowana przez innych w Moskwie, Teheranie, Pekinie. Pokonanie Putina to słuszna rzecz w jak najszerszym sensie tego słowa, to moralnie ugruntowane, strategicznie mądre, wojskowo uzasadnione i ekonomicznie korzystne. To przeważa nad polityką i jest ważniejsze niż partyjniactwo" - przekonywał szef MSZ, po raz kolejny wzywając Kongres i spikera Izby Reprezentantów do uchwalenia pakietu pomocowego dla Ukrainy.
Sikorski podkreślił przy tym, że pakiet jest w istocie inwestycją w amerykański przemysł, bo 90 proc. środków zostanie wydanych w kraju, a z zestawienia think tanku American Enterprise Instutute wynika, że fundusze zasilą zakłady zbrojeniowe w 31 stanach, zarówno tych, gdzie rządzą Demokraci, jak i tam, gdzie panują Republikanie.
Podczas sesji pytań i odpowiedzi z byłą wiceszefową Pentagonu i ambasador USA Paulą Dobriansky, Sikorski odniósł się m.in. do kwestii gróźb jądrowych Rosji. Jak zaznaczył, nie powinny one powstrzymywać sojuszników przed mocniejszym wsparciem Ukrainy.
"Myślę, że on (Putin) odkrył, że użycie broni jądrowej jest w rzeczywistości dość trudne" - powiedział Sikorski. Jak dodał, użycie broni jądrowej wiąże się nie tylko z ryzykiem silnej odpowiedzi międzynarodowej, ale także z problemami takimi jak skażenie radioaktywne na polu bitwy i zagrożeniami dla własnych sił.
"Myślę, więc, że to są głównie puste groźby i nie powinny nas prowadzić do odstraszenia nas od zrobienia słusznej rzeczy" - podkreślił Sikorski.
Szef polskiej dyplomacji był pytany również o protest rolników na granicy polsko-ukraińskiej i jego konsekwencji dla dalszego wsparcia Kijowa. Oznajmił, że rozwiązanie problemu jest konieczne, by kontynuować pomoc i przypomniał, że Europa otworzyła granice dla ukraińskiego zboża w geście solidarności, mimo braku równych zasad i norm po obu stronach granicy.
"Ale to było wtedy, kiedy Ukraina nie mogła eksportować swojego zboża (drogą morską). Teraz znów może (...) I powinniśmy wrócić do przedwojennych zasad handlu" - ocenił. "Mamy też swoją politykę i polscy rolnicy nie mogą ponosić głównego ciężaru naszej solidarności. Zgadzam się, że optyka tego nie jest dobra, więc musimy to rozwiązać i dalej wspierać Ukrainę" - dodał.
Szef MSZ mówił też o perspektywach zakończenia wojny i negocjacji z Rosją. Pytany o definicję ukraińskiego zwycięstwa, stwierdził, że jedynym stabilnym rozwiązaniem jest powrót do międzynarodowo uznanych granic Ukrainy, bo inne scenariusze to przepis na zamrożony konflikt i niestabilność. Stwierdził też, że negocjacje z Putinem nie są praktycznie możliwe, bo brakuje mu wiarygodności.
"W zamian za cokolwiek, co jesteś gotów zrobić, dostaniesz świstek papieru. Pytam więc, ile warty jest ten świstek papieru?" - argumentował Sikorski, wskazując na długą historię łamania przez Rosjan umów międzynarodowych.
Jednocześnie odnosząc się do perspektyw wejścia Ukrainy do NATO, minister przyznał, że sprawa jest skomplikowana, bo o ile sercem jest za Kijowem, to jego przyjęcie w obecnym momencie musiałoby oznaczać gotowość do wojny z Rosją za Ukrainę. "Więc musimy zadać sobie pytanie: czy jesteśmy skłonni pójść na wojnę z Rosją za Ukrainę? Obawiam się, że wiele obecnych krajów członkowskich odpowiada na to pytanie: +jeszcze nie+" - zauważył Sikorski.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
gn/