Szef MSZ o sprawie ambasadorów: prezydent tworzy "dziwną" sytuację

2024-06-05 19:01 aktualizacja: 2024-06-06, 08:28
Radosław Sikorski, fot. PAP/Leszek Szymański
Radosław Sikorski, fot. PAP/Leszek Szymański
Szef MSZ uważa, że prezydent Andrzej Duda, nie zgadzając się na odwołanie ambasadorów przebywających na placówce cztery lub więcej lat i powołanie nowych, "tworzy dziwną sytuację". Wskazał na przykład Anny Marii Anders, która według niego podpisała już z MSZ umowę o rozwiązaniu stosunku pracy.

Szef MSZ podkreślił w TVP Info, że w jego ocenie dochował wszystkich procedur związanych z kwestią odwoływania i powoływania ambasadorów oraz uwzględnił kolejne życzenia prezydenta - by utrzymać na placówkach czterech jego współpracowników oraz by w pierwszej kolejności odwołać tych, którym skończyły się czteroletnie "kadencje". "Wysłałem wnioski, już po wypełnieniu procedur i pan prezydent dał mi na piśmie odpowiedź, że i tak ich nie uwzględni" - relacjonował.

Stwierdził, że mimo to rotacje na placówkach dyplomatycznych muszą się odbywać.

Przypomniał, że pierwotnie obowiązywał system wyrażania przez prezydenta i premiera wstępnych zgód. "To pan prezydent zniósł ten system po czym wpadł we własne sidła, bo nie przewidział, że PiS przegra wybory i straci większość w Konwencie Służby Zagranicznej" - powiedział Sikorski. Zauważył, że rotacje często muszą być robione latem, bo to umożliwia np. kwestię przeniesienia dzieci do innych szkół. "Więc teraz będzie dłuższa lista ambasadorów do wymiany" - stwierdził.

Pytany czy - jeśli prezydent nie zmieni zdania - w Polsce będą "dwa porządki dyplomatyczne", Sikorski ocenił, że będzie to trudne. "Ja nie chciałem prowadzić tej dyskusji na konkretnych nazwiskach, to pan prezydent to wywołał. Ale po grubo czterech latach służby z Rzymu odwołałem panią ambasador Anders, która już podpisała z MSZ umowę za porozumieniem stron o rozwiązaniu stosunku pracy. To teraz pan prezydent będzie ją nadal uważał za ambasadora, skoro ona już wróciła zdaje się do New Jersey, skąd przyjechała. Więc prezydent tworzy dziwną sytuację" - ocenił minister.

Podkreślił, że dwa razy zawarł umowę z prezydentem Dudą, której on, w ocenie szefa MSZ, nie wypełnił.

Sikorski był też pytany, czy ta sytuacja nie stawia go w roli kandydata na prezydenta. "Minister (Marcin) Mastalerek zdaje się będzie kandydatem, więc z nim jestem gotów debatować o każdej porze dnia i nocy; myślę, że z nim bym wygrał" - żartował. "Bądźmy poważni. Dziękuję, bardzo to pochlebia mojemu ego (...) Chyba to pan prezydent powiedział, że każdy buławę nosi w plecaku" – dodał.

W niedzielę rzecznik MSZ Paweł Wroński poinformował, że 31 maja misję zakończyli ambasadorowie RP przy NATO Tomasz Szatkowski, we Włoszech Anna Maria Anders, na Łotwie Monika Michaliszyn i w Peru prof. Antonina Magdalena Śniadecka-Kotarska.

Ambasadorowie, którzy zostaną wysłani na placówki przez premiera Donalda Tuska i ministra Radosława Sikorskiego bez zgody prezydenta Andrzeja Dudy, będą tak naprawdę ambasadorami PO; odwołani przez MSZ dyplomaci są dalej ambasadorami - oświadczył z kolei w poniedziałek szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek.

Anna Maria Anders ambasadorem we Włoszech i San Marino była od września 2019 roku; Tomasz Szatkowski był stałym przedstawicielem RP przy NATO od 2019 roku. Ambasadorką RP na Łotwie od 2018 roku była Monika Michaliszyn. Prof. Antonina Magdalena Śniadecka-Kotarska od 2018 r. była ambasadorem RP w Peru, Ekwadorze i Boliwii.

W marcu MSZ poinformowało, że minister Radosław Sikorski zdecydował, iż ponad 50 ambasadorów zakończy misję, a kilkanaście kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu zostanie wycofanych. Jednocześnie MSZ wyraziło nadzieję "na zgodne współdziałanie w tej sprawie najważniejszych władz w kraju". Zgodnie z prawem ambasadora mianuje i odwołuje prezydent. Mastalerek oświadczył wówczas, że Andrzej Duda nie zgadza się na hurtowe odwoływanie ambasadorów, bez konkretnych przesłanek i podawania przyczyn.(PAP)

nl/