"Upadek rosyjskiej gospodarki nie jest jeszcze spektakularny, ale jest rzeczywisty (...). Strategia Zachodu działa, jedyne co musimy zrobić, to utrzymać kurs, naprawiając jednocześnie luki. Jeśli to zrobimy, w ciągu 12-24 miesięcy Rosja dojdzie do ściany" - powiedział Sikorski. Dodał, że historia pokazuje, że wojny kończą się nie tylko bezwarunkową kapitulacją czy wynegocjowanym porozumieniem, lecz także gdy prowadzącym wojnę zabraknie środków na jej kontynuowanie.
"Tak było podczas I wojny światowej" - przypomniał minister.
Odwiedzając swoje byłe miejsce pracy w Waszyngtonie - Sikorski był w przeszłości członkiem think tanku AEI - minister wygłosił przemówienie mające rozprawiać się z popularnymi mitami dotyczącymi Rosji i przedstawić perspektywę pokonania Moskwy. Stwierdził m.in., że Rosja wcale nie jest bastionem wartości judeochrześcijańskich, lecz jest społeczeństwem w anomii, pozbawionym jakichkolwiek wartości i prowadzonym przez byłego oficera KGB.
"To, że wciąż są ludzie na Zachodzie, którzy uważają Putina, byłego pułkownika KGB za obrońcę chrześcijaństwa, byłoby perwersyjnie zabawne, gdyby nie było tak beznadziejnie głupie" - stwierdził.
Przekonywał też, że Rosja nie jest państwem nie do pokonania i w istocie przegrała wiele wojen, od wojny krymskiej po Afganistan. Jak mówił, Zachód może równocześnie starać się pokonać Rosję i być gotowym do powstrzymywania Chin, a rosyjska agresja ma bezpośredni związek z możliwymi agresywnymi ruchami Chin i Iranu. Podkreślił, że wbrew narracji w USA Europa jest wartościowym sojusznikiem dla Stanów Zjednoczonych.
Odnosząc się do tego ostatniego wątku, zwracał uwagę, że państwa europejskie przeznaczyły na pomoc Ukrainie więcej środków niż USA.
"W tym względzie nie jesteśmy pasażerami na gapę (...). Era jazdy na gapę z opóźnieniem się kończy" - powiedział Sikorski. Zaznaczył jednocześnie, że sojusznicy na własną obronę powinni wydawać jeszcze więcej niż wymagane obecnie 2 proc. PKB. Zwrócił uwagę, że Polska już teraz wydaje na to najwięcej w NATO, w przyszłym roku jeszcze zwiększy wydatki, lecz stwierdził, że podział ciężaru w tej kwestii w Europie powinien być sprawiedliwszy, bo Polska w efekcie jest dla Europy Zachodniej "miną przeciwczołgową".
Sikorski stwierdził też, mówiąc o projekcie stworzenia unijnych sił szybkiego reagowania, że UE powinna być zdolna do radzenia sobie sama z pewnymi zagrożeniami na swoim obszarze. Wśród przykładów wymienił tu m.in. działalność Grupy Wagnera - przemianowanej na Africa Corps - w Libii.
"Nie powinniśmy być tak żałośni, jak byliśmy podczas wojny na Bałkanach podczas administracji (Billa) Clintona" - powiedział.
Pytany o perspektywę udzielenia Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa lub członkostwa w NATO, Sikorski stwierdził, że może do tego dojść dopiero po ukraińskim zwycięstwie, dodając że "nie ma niczego niebezpieczniejszego niż niewiarygodne gwarancje".
"One czynią cię odważniejszym, niż powinieneś być. Gwarancje bezpieczeństwa powinny być udzielane tylko wtedy, kiedy jesteśmy rzeczywiście gotowi iść na wojnę. W tej chwili nie ma na to apetytu, ale jest apetyt i wola do długoterminowego wsparcia Ukrainy" - zaznaczył. Minister opowiedział się również za umożliwieniem Ukrainie rażenia celów w głębi rosyjskiego terytorium, np. niszczenia bombowców prowadzących ostrzał Ukrainy.
"Nie sądzę, żeby to było szczególnie eskalacyjne" - ocenił.
Odpowiadając na pytanie o rolę Polski w perspektywie tarć między USA i Chinami, Sikorski stwierdził, że Polska nigdy nie miała konfliktu z Chinami, nie brała udziału w kolonialnych działaniach, szanuje Państwo Środka za wyciągnięcie milionów ludzi z ubóstwa i sugerował, że naciski ChRL powstrzymały ZSRR od zbrojnej interwencji w Polsce w 1956 r. Zaznaczył jednak, że ponieważ Chiny są największym konkurentem największego sojusznika Polski "czyni to sprawy interesującymi". Zapowiedział, że Polska będzie działała na rzecz łagodzenia rywalizacji obu mocarstw i starać się, by nie przerodziła się ona w "gorącą" wojnę, która miałaby niszczycielskie skutki dla Polski.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
pp/