Szeremeta, która 24 sierpnia skończy 21 lat, przygodę ze sportem zaczynała jako sześciolatka, ale od... karate. Na zajęcia w Chełmie zaprowadziła ją, wraz z bratem, mama, która wcześniej też uprawiała tę dyscyplinę.
"Dużo miałam walk, ale z czasem mi się to znudziło, a po drugie nie jest to sport olimpijski. Już od dziecka moim celem były igrzyska..." - powiedziała PAP Szeremeta po tym, jak zapewniła sobie olimpijską kwalifikację.
W wieku 13 lat postawiła na boks i zaczęła trenować w Paco Lublin, którego barwy nadal reprezentuje. Pracowitości i odpowiedzialności nauczyła się szybko, pomagając rodzicom przy prowadzeniu małej stadniny. Teraz liczy ona siedem koni z przeznaczeniem na hodowlę. Udzielała też lekcji jazdy.
Kilka lat temu był taki moment, że Szeremeta chciała nawet zerwać z boksem. Złożyła się na to sytuacja finansowa i groźna kontuzja kolana, której nabawiła się podczas roztrenowania, grając w piłkę nożną.
"Miałam różne myśli w głowie, ale postawiłam wszystko na jedną kartę i udało się" - zaznaczyła pięściarka, której największym sukcesem do tej pory było zdobycie w 2023 roku tytułu młodzieżowej mistrzyni Europy.
Trenuje 12 razy w tygodniu. Każde zajęcia trwają półtorej godziny. W zależności od fazy sezonu są one przeplatane bieganiem, sparingami czy ćwiczeniami na siłowni. Ma też treningi kognitywne z piłkami. Zgrupowania i udział w turniejach powodują, że w domu jest gościem - bywa, że dwa-cztery dni w miesiącu.
"Gdy czas pozwala, prowadzę w klubie treningi z dziećmi. Lubię uczyć. Moją pasją chcę je zachęcić do boksu. Różnie bywa z tymi maluszkami. Niektóre chętnie słuchają, a inne chcą się tylko powygłupiać" - opisała zajęcia z najmłodszymi.
Szeremeta przyznała, że zazwyczaj trenerzy kadry przed każdą walką przygotowują dwie taktyki - na wypadek, gdy jedna zawiedzie. Teraz wystarcza jej minutowy materiał wideo, aby się zorientować, czego można spodziewać się po przeciwniczce.
Ma specyficzny sposób walki, z lekko opuszczoną gardą, jakby prowokowała rywalki.
"Zazwyczaj lewą rękę mam nisko opuszczoną, a prawą trzymam wyżej. Lubię tak boksować. W takiej pozycji czuję się pewna siebie. Bazuję na szybkości i refleksie. Dochodzi do tego dobry balans ciała" - tłumaczyła.
Wiosną powiedziała PAP: "W Paryżu będę po raz pierwszy. W turnieju olimpijskim nie oddam żadnej walki bez 100-procentwego zaangażowania. Wierzę, że wrócę z medalem".
Dobry omen miało stanowić choćby jej drugie imię - Atena, bo jest... olimpijskie.
Jej znajomi już jakiś czas temu przestali się dziwić, że zdecydowała się na uprawianie boksu.
"Często jednak, gdy ubrane jesteśmy w reprezentacyjne dresy, otrzymujemy od postronnych osób pytania o to, co trenujemy. Gdy pada odpowiedź, ludzie bywają wręcz w szoku. 'Dziewczyna i boks...' - nie mogą uwierzyć" - roześmiała się.
Szeremeta zapewniła sobie i biało-czerwonym pierwszy kobiecy medal w boksie, a jednocześnie 44. w historii polskiego pięściarstwa. W środę w Paryżu w półfinale zmierzy się z Nesthy Petecio z Filipin. Stawką będzie awans do finału i co najmniej srebro.(PAP)
Autor: Marek Skorupski
kh/