"'London Calling' to z perspektywy czasu bardzo ważna płyta, chyba nawet ważniejsza dziś, niż kiedy się ukazała. Wtedy nie bardzo widziano, co z nią zrobić, co to za jakaś dziwna hybryda i mieszanka. Dziś wiemy, że było to tchnienie nowego powietrza w klasycznego rocka" – powiedział PAP Piotr Metz, dziennikarz Radiowej Trójki.
"To jest dla mnie klasyczny przykład rzeczy, o której się często zapomina. Chodzi o to, że zespoły debiutując w określonym momencie czasowym bardzo często debiutują w stylu i gatunku, który wówczas jest popularny. Dobrym przykładem może być Fisz (Waglewski), który debiutował jako de facto raper i hip-hopowiec, ponieważ tym wówczas fascynowała się młodzież. Dziś ciężko powiedzieć o nim, że jest raperem. Po debiucie zespoły i wykonawcy często idą w inną stronę, poszukują nowych brzmień. Tak też było z The Clash – zadebiutowali jako klasyczni punkowcy, a od płyty +London Calling+ zaczęli poszukiwania swojego brzmienia w innych stylach muzycznych" – tłumaczył Metz. "Po trasie koncertowej w Stanach Zjednoczonych, gdzie dużo grali z czarnoskórymi muzykami, w polu ich zainteresowań pojawił się blues, jazz, rockabilly, ska, reggae, rock&roll i mieszkanki tych styli z rockiem. I właśnie to słychać na +London Calling+" – dodał.
"Choć zespół postrzegany był jako punkowy, z całą pewnością ciężko tę płytę nazwać punkową. Jest takie określenie post punk, które oznacza wiele i nic, bo post punkowych muzyków była cała masa. To byli ludzie, którzy debiutowali w momencie popularności punka, ale szybko odchodzili w inną rockową stronę" – tłumaczył Metz. "W Polsce w latach 80. czuć było powiew tej płyty. Nie wiem, czy była to bezpośrednia inspiracja czy przypadkowa zbieżność podobnego myślenia, ale podobne łączenie gatunków widać w utworach Brygady Kryzys i Tiltu" - dodał.
W 2012 r. magazyn "Rolling Stone" umieścił dwupłytowy album "London Calling" The Clash na ósmym miejscu na liście "500 najlepszych albumów wszechczasów". Choć była to już trzecia płyta zespołu, to właśnie ona okazała się kluczowa. The Clash, obok Sex Pistols, byli największą ikoną punk rocka w Europie. Z czasem zespół sięgał jednak po inne style muzyczne. Trzon "London Calling" zachowywał podstawy punk rocka, ale wyraźnie słyszalne były w utworach z tego albumu wpływy i zapożyczenia stylistyczne z m.in. reggae, ska, pop, rockabilly, hard rocka. Teksty piosenek z płyty "London Calling" były o tym, co wówczas było najbardziej aktualne – bezrobociu, konfliktach rasowych, używkach, relacjach międzypokoleniowych, polityce.
Historia The Clash zaczęła się latem 1976 r. Debiutem był koncert z 4 lipca 1976 r., gdy zagrali jako support Sex Pistols. Pierwszy singel zespołu ukazał się w marcu 1977 r., a debiutancki album - miesiąc później. Druga płyta ukazała się w listopadzie 1978 r. Zespół robił błyskawiczną karierę, poniekąd dzięki temu, że potrafił zachować dyscyplinę pracy, mając świadomość, że próby przekładają się na perfekcję podczas występów. Historycy podkreślają czasami, że gdy Sex Pistols balangowali i kłębili się w niebycie twórczym, The Clash konsekwentnie parli do przodu.
Praca nad płytą
Latem 1979 r. The Clash rozpoczął nagrywanie trzeciej płyty. Zespół był już trochę zmęczony trzema latami intensywnego funkcjonowania w branży muzycznej – koncertami, nagraniami płyt oraz wzrastającą popularnością jako ikony punk rocka. Takie życie było wyczerpujące, mimo to członkowie zespołu zmobilizowali się do pracy. Wszystko przebiegało sprawnie, w niektóre dni nagrywali nawet po 18 godzin, a materiał (covery i nowe kompozycje) na dwie płyty powstał w sześć tygodni. Większość utworów powstawała w dwóch, a często nawet jednym ujęciu.
Płyta zatytułowana "London Calling" ukazała się w Wielkiej Brytanii 14 grudnia 1979 r. (w Stanach Zjednoczonych w styczniu następnego roku) i od razu zrobiła spore zamieszanie na rynku. Krytycy muzyczni ogłosili, że jest to początek nowego nurtu – post punka. W pierwszych miesiącach po ukazaniu się album osiągnął sprzedaż 2,5 mln egzemplarzy. Kolejne wydania, na przestrzeni 45 lat, zwielokrotniły tę liczbę.
Na dwupłytowy album "London Calling" złożyło się 19 utworów. Strona pierwsza: "London Calling", "Brand New Cadillac", "Jimmy Jazz", "Hateful", "Rudie Can't Fail". Strona druga: "Spanish Bombs", "The Right Profile", "Lost in the Supermarket", "Clampdown", "The Guns of Brixton". Strona trzecia: "Wrong 'Em Boyo", "Death or Glory", "Koka Kola", "The Card Cheat". Strona czwarta: "Lover's Rock", "Four Horsemen", "I'm Not Down", "Revolution Rock", "Train in Vain".
Podstawowy trzon zespołu The Clash, podczas nagrywania płyty "London Calling", stanowili: Joe Strummer (śpiew, gitara rytmiczna, pianino), Mick Jones (gitara prowadząca, harmonijka), Paul Simonon (gitara basowa), Topper Headon (perkusja). W nagraniu płyty wzięło udziało również kilku dodatkowych muzyków, zaproszonych tylko do tego projektu.
W 1995 r., w grudniowym numerze magazynu "Guitar World", ukazał się wywiad z gitarzystą The Clash Mickiem Jonesem, w którym opowiadał o pracy nad piosenkami i stylem grupy: "Dzięki temu, że zespół The Clash połączył tak wiele elementów muzycznych, udało się nam zainteresować tym wiele osób. To właśnie chcieliśmy zrobić. Piosenki The Clash tworzyliśmy wspólnie z Joe Strummerem – on siadał przy maszynie do pisania, a ja siadałem przed nim. Gdy już coś napisał podawał mi kartkę papieru, a ja waliłem melodię. Kiedy kończyłem, on miał już kolejny tekst".
Ważnym aspektem płyty "London Calling", obserwowanym w następnych dekadach, był jej wpływ na muzyków i zespoły na całym świecie. To zjawisko w latach 80. i 90. był bardzo wyraźne.
"To, jak ta płyta brzmi i jaka była jej zawartość muzyczna, jest pewnym symbolem tego, jak wyglądała w ogóle muzyka pod koniec lat 70., po tym, jak punkowa rewolucja upadła. Muzycy wyrośli z punk rocka zaczęli szukać nowych form wyrazu artystycznego" – powiedział PAP dziennikarz muzyczny Kuba Kaleta z Rock Radia. "Oddziaływanie płyt 'London Calling' na polską scenę muzyczna na przełomie lat 80. i 90. można dostrzec w utworach wielu zespołów, np. Analogs, T.Love, Pidżama Porno, Tilt" – dodał. (PAP)
Tomasz Szczerbicki
grg/