PAP Life: Co jest ci bliższe: spokój i uporządkowanie czy inspirujące zamieszanie?
Tatiana Okupnik: Zdecydowanie to drugie. Czasami jest u mnie tego zamieszania dużo, wtedy tęsknię do spokoju i uporządkowania. Ale widzę, że za dużo spokoju też mi nie służy. Lubię, jak coś się zaczyna dziać.
PAP Life: Teraz właśnie się zaczyna dziać. Bo wracasz na rynek muzyczny. Kiedy osiem lat temu wycofałaś się z show biznesu, potrzebowałaś spokoju?
T.O.: Moje wycofanie było związane przede wszystkim z potrzebą skupienia się na życiu prywatnym. Nie wyobrażałam sobie, żeby proces przejścia z bycia niezależną dziewczyną do bycia mamą dział się na oczach publiczności. Czułam, że to będzie dla mnie intymny czas i dlatego postanowiłam odsunąć sprawy zawodowe na bok.
PAP Life: Nie było ci żal zrezygnować z kariery?
T.O.: Wszystko dzieje się po coś. Od początku byłam pewna, że kiedyś wrócę do muzyki, tylko nie wiedziałam, kiedy to nastąpi. Los dał mi taką kartę, że ten powrót mocno odsunął się w czasie, ale nie żałowałam. Natomiast tęskniłam. Nie tyle za występowaniem, ale za tworzeniem, za studiem, za kontaktem z muzykami, za pisaniem muzyki, tekstów. Tego mi na pewno brakowało.
Choć w tych pierwszym latach, kiedy pojawiły się dzieci, moja wena twórcza została jakby wyłączona. Nie odnajdywałam w sobie żadnych pomysłów na nowe utwory. W moim życiu nie było wtedy nawet przestrzeni na słuchanie muzyki, bo w tamtym okresie potrzebowałam głównie ciszy. To był dziwny czas, bo zawsze bardzo czułam, że muzyka i tworzenie określają to, kim jestem. Wejście w macierzyństwo, pomimo wielkiej miłości do dzieci, było dla mnie zderzeniem się ze skrajnymi. Nie potrafiłam samej siebie na nowo określić, czułam się zawieszona pomiędzy tym, kim byłam, a tym, kim miałam się dopiero stać. Wiedziałam, że bycie mamą mi nie wystarcza, że potrzebuję w swoim życiu części kreatywnej.
Całe szczęście wena wróciła i to przyniosło mi ulgę. Ale najpierw wydarzyło się ileś rzeczy. Musiałam się na nowo zebrać i przy pomocy lekarzy wrócić do formy fizycznej i psychicznej (kilka lat temu ujawniła, że cierpi na rzadką chorobę genetyczną - zespół Ehlersa-Danlosa, z powodu którego m.in. często pękały jej kości – red.). Dlatego ta przerwa trwała tak długo.
PAP Life: Rozmawiałam kiedyś ze znaną aktorką, która w pewnym momencie podjęła decyzję, że dla rodziny rezygnuje z aktorstwa. Kiedy po kilkunastu latach przerwy chciała wrócić do zawodu, okazało się, że wypadła z obiegu. Nie martwiłaś się, że nie będziesz miała do czego wracać?
T.O.: Zdaję sobie sprawę, że powroty nie są łatwe. Natomiast w ogóle nie zastanawiałam się nad tym, że to będzie ciężki proces, tylko skupiłam się na warstwie muzycznej, pisaniu tekstów. Mocno wierzyłam, że muszę robić swoje. I widzę pierwsze efekty. Gram koncerty i to, że mogę znów stawać ze swoimi muzykami przed publicznością, daje mi ogromną satysfakcję.
Kilka tygodni temu dowiedziałam się, że mój nowy singiel „Wracam” zakwalifikował się do konkursu "Premier" w Opolu. Byłam wtedy na parkingu ze swoją menadżerką i zaczęłam tak krzyczeć ze szczęścia, że aż ochroniarz wyszedł sprawdzić, co się dzieje. Naprawdę bardzo doceniam, że znów będę mogła stanąć na deskach amfiteatru, bo nie wiedziałam, czy to będzie mi jeszcze kiedykolwiek dane. Uważam, że to jest ogromny przywilej i prezent dla mnie.
Cieszę się z każdego momentu spędzonego na śpiewaniu, nawet z wywiadu, który teraz robimy. Kiedyś powiedziałabym: „Znowu wywiad?!”, a dziś zupełnie inaczej to odbieram. Po pierwsze po tylu latach siedzenia z dziećmi, fajnie jest pogadać z kimś dorosłym (śmiech). A po drugie, wiem, że to jest moja forma kontaktu ze słuchaczem. Mam świadomość, że mój powrót nie wydarzy ot tak, ale robię wszystko, żeby wrócić do śpiewania na pełen etat. Trzeba po prostu iść w tym kierunku, pracować, komponować. Nie wiem, co z tego wyniknie, ale nie boję się.
PAP Life: Twój powrót zaczął się od singli. Pierwszy był „Mama idzie w długą” w 2022, w ubiegłym roku były „Puzzle”, a 23 maja premiera „Wracam”. Trzeba przyznać, że nie się śpieszysz z tym powrotem.
T.O.: Wychodzę z założenia, że bardzo ważne jest to, co dzieje się dookoła. Jak czuję, że dany moment w moim życiu prywatnym nie jest dobry, żeby skupić się na wydawaniu singla, to po prostu tego nie robię. Rzeczywiście, ten ostatni rok obfitował w różne wydarzenia - zarówno te pozytywne, jak i smutniejsze. I nie byłam w stanie myśleć o tym, żeby wydawać kolejne utwory. Natomiast teraz jestem gotowa, żeby całkowicie się temu oddać, koncertować, skończyć album, który ukaże się w przyszłym roku. Mam wokół siebie grupę ludzi, którzy mocno wierzą w ten projekt, są przy mnie, wspierają. Może głupio to zabrzmi, ale czuję, że mam dobre plecy. Z taką ekipą łatwiej wyruszać do studia, na próby, koncerty.
PAP Life: A co na to twój mąż, dzieci? Nie są zazdrośni, że muzyka im ciebie zabierze?
T.O.: Każda osoba, która ma rodzinę, idąc do pracy, musi się liczyć z tym, że to jest duża część jej życia. U mnie nie jest inaczej. Ale wiem, że to jest potrzebne zarówno mi, jak i mojej rodzinie. Bardzo sobie cenię ten czas spędzony z dziećmi. Ale uważam, że takie „odpępowienie” ich od mamy dobrze nam zrobi. W naszym domu mój powrót do pracy jest raczej tematem radosnym. No może nie zawsze dzieciaki są przeszczęśliwe, kiedy znowu wyjeżdżam, ale wiedzą, że jak wrócę, to będzie dużo czytania, przytulania, zabawy. Teraz ten wspólnie spędzony czas jest po prostu bardziej doceniamy.
PAP Life: Jakie miejsce w twoim życiu zajmuje dziś muzyka?
T.O.: Bardzo ważne. To jest moja wielka miłość, która daje mi totalne spełnienie, jest moją pasją. To coś, co mnie wypełnia, dopełnia, co mi dodaje skrzydeł.
PAP Life: Masz jakiś plan na swój muzyczny powrót? Co chcesz osiągnąć?
T.O.: Cel jest przede wszystkim taki, żeby dawało mi to satysfakcję nie tylko duchową, ale żeby to była z powrotem moja praca. Chciałabym też pokazać moim dzieciakom, szczególnie córce, że mama na chwilę się oddala. Ale widać, że ta mama jest szczęśliwa, że spełnia się w czymś zupełnie swoim, do czego tak naprawdę nie dopuszcza nikogo innego, że to jest taki jej „pokój”. Bardzo mi zależy, żeby dzieci zobaczyły, że nie odpuściłam i pomimo, że ten powrót nie był łatwy, to nie zrezygnowałam z samej siebie. Że można robić w życiu coś, co się kocha i jednocześnie utrzymywać się z tego i mieć z tego satysfakcję. Mam nadzieję, że za ileś lat moje dzieci pójdą tym tropem i będą robić to, co będzie sprawiało im frajdę.
PAP Life: Dzieci chodzą na twoje koncerty?
T.O.: Pojawiły się na pierwszym koncercie po moim powrocie. To było mocne przeżycie, bo robiłam coś co kocham, a z drugiej strony miałam takich wyjątkowych widzów. Widziałam mojego syna, na co dzień rozrabiakę, który siedział na kolanach a to u babci, a to u taty, wpatrzony w całe widowisko. Córka przy wejściu na scenę, z bliska oglądała, jak to wszystko wygląda. Niesamowite, jak oni szybko łapią teksty. Po koncercie mój syn zaczął śpiewać tekst z „Mama idzie w długą”. Zwrotka brzmi tak: „Założę szpilki, rozpuszczę włosy, na usta dam karmazynową czerwień”, po czym dzieciaki zmieniały tekst z „Mama idzie w długą” na „Tata idzie w długą” (śmiech).
PAP Life: Kiedy twoje dzieci zorientowały się, że ich mama była kiedyś znaną wokalistką?
T.O.: Kiedyś Matyśka przyszła z przedszkola i zaczęła śpiewać: „Do nieba, do piekła”. Zapytałam ją: „A skąd to znasz?”, „Ciocie mnie nauczyły”. Zdarzało się, że ktoś z zewnątrz mówił im: „Lubię taką piosenkę waszej mamy” i wtedy dzieci przychodziły do mnie prosząc, żebym ją puściła. Albo zobaczyły mnie w jakimś starym programie telewizyjnym, co na początku budziło ich zdziwienie, jak to możliwe, że mama jest obok nich i równocześnie widzą ją na ekranie.
PAP Life: Czy Matyśka albo Tymek odziedziczyli po tobie muzyczną pasję?
T.O.: Wszystko się okaże.
PAP Life: Ty od dziecka lubiłaś muzykę?
T.O.: Tak. Chociaż dość późno zaczęłam śpiewać. W szkole podstawowej interesowałam się baletem, w liceum brałam udział w przeglądach teatralnych. Radość dawało mi bycie na scenie. Ale muzyki słuchałam zawsze. Zamykałam się w pokoju, śpiewałam.
PAP Life: W piosence „Wracam” nawiązujesz do słynnego „Do nieba, do piekła” z czasów Blue Cafe. Dlaczego?
T.O.: Nawiązuję do drogi, jaką przeszłam do momentu, w którym znajduję się dziś. „Co było, to było. Teraz jest nieważne, bo już się skończyło, Co będzie, to będzie. Co by się nie działo, to chcę wysoko lecieć.” „Wracam” można rozumieć na kilka sposobów. Można wracać myślami do czegoś, można wracać na scenę, albo wracać do siebie, żeby być blisko tego, co się kocha. To, co się w naszym życiu wydarzyło, już nie ma znaczenia, dlatego, że to jest temat zamknięty. A na to, co będzie, nie zawsze mamy wpływ. Dla mnie ważne jest tu i teraz. Cieszę się, że znów mogę jeździć na koncerty, że jestem sprawna, że mogę robić to, co uwielbiam.
PAP Life: Po co tak naprawdę zgłosiłaś się do koncertu „Premier”? Co chcesz udowodnić?
T.O.: Kiedy z Jurkiem Zagórskim zaczęliśmy pisać utwór „Wracam”, nie wiedzieliśmy, że trwają zgłoszenia do Opola. Kiedy się o tym dowiedzieliśmy, postanowiliśmy, że jeśli skończymy piosenkę przed upływem terminu zgłoszeń, to spróbujemy. Teraz oboje mamy ogromną satysfakcję, że ten utwór został wybrany. Tu nie chodzi o udowadnianie czegokolwiek, tylko o powrót na deski amfiteatru. W 2002 roku, również w konkursie premier, po raz pierwszy wystąpiłam przed tak ogromną publicznością. W kolejnych latach jeszcze wiele razy pojawiałam się w Opolu. Występ na festiwalu po tak długiej przerwie traktuję jako przywilej. Wiem, że w inny sposób nie miałabym szansy trafić ze swoją muzyką do tak szerokiej publiczności. Opole jest genialnym miejscem do tego, żeby przypomnieć się publiczności i pokazać, że wracam, jestem, zapraszam na koncerty.
PAP Life: Koncert „Premier” jest konkursem. Czy dziś, mając 45 lat, rodzinę, podchodzisz do tej rywalizacji z większym luzem?
T.O.: Tak, bo priorytety się zmieniają. Kocham i uwielbiam to, co robię. Ale gdybym teraz zobaczyła, że dzwoni ktoś ze szkoły córki albo z przedszkola syna, to przeprosiłabym cię i odebrałabym. Co nie zmienia faktu, że do występu się przygotowuję, bo jest dla mnie bardzo ważny. Przeżywam go i wiem, że będę miała tremę. A jeśli chodzi o luz, to dla mnie Opole będzie też szansą na spotkanie ludzi, których dawno nie widziałam. Z pewnością udamy się do restauracji w pobliżu amfiteatru, która serwuje dania kuchni polskiej. Zawsze ją odwiedzamy. (PAP Life)
Rozmawiała Iza Komendołowicz
ep/
Tatiana Okupnik - piosenkarka, autorka tekstów, kompozytorka. W latach 1998-2005 wokalistka zespołu „Blue Cafe”, z którym wydała dwa albumy: „Fanaberia” i „Demi-sec”. Od 2005 roku kontynuowała karierę solową, wydając trzy płyty. W 2015, w związku z pierwszą ciążą, zdecydowała się zawiesić karierę. Jej mężem jest Michał Micielski, były koszykarz i menadżer Marcina Gortata. Mają ośmioletnią córkę Matyldę i 6-letniego syna Tymona. W ostatnich latach Okupnik wydała dwa single: „Mama idzie w długą” (2022) i „Puzzle” (2023). Trzeci singiel, „Wracam”, miał premierę 23 maja. Zaśpiewa ten utwór w konkursie „Premiery”, na festiwalu w Opolu, 31 maja.