"Po śmierci Pierce'a Inverarity'ego, byłego kochanka i potentata na rynku nieruchomości, Edypa Maas zostaje wykonawczynią jego testamentu. Wkrótce zostaje w tej misji wciągnięta w paranoiczną plątaninę spisków, zagadek i symboli rozległych jak cała Kalifornia" - czytamy w opisie "49 idzie pod młotek" na stronie wydawnictwa ArtRage. - "Czy naprawdę odkrywa przy tym obejmujący cały kraj i setki lat spisek? Podróżując po Kalifornii wczesnych lat sześćdziesiątych Edypa poznaje też całą galerię fascynujących postaci – od prawicowego historyka, po byłego aktora, z którym wplątuje się w romans – a przecież w tle czyha też psychiatra przepisujący gospodyniom domowym LSD, aktorzy z eksperymentalnego teatru okrucieństwa i konający marynarz z San Francisco".
Opublikowana w 1966 roku powieść to druga praca w dorobku Pynchona - wydana trzy lata po debiutanckiej "V.". Pisarza kwalifikowanego do nurtu "realizmu histerycznego", w którym inspiracje klasyczną prozą spotykały się z postmodernizmem, thrillerem i powieścią kryminalną. Przy użyciu różnorodnych narzędzi, pozornie niespójnych, nieprzystających do siebie, Pynchon malował obraz Ameryki kryzysu tożsamości, niepewnej - choć potężnej - uginającej się pod ciężarem dóbr materialnych, jakie wytwarza, konformistycznej i ideowo zbankrutowanej. Pod powierzchnią pełni życia buzują tajemne i mroczne siły, nic nie jest takie, jakim się zdaje.
Jeden z najsłynniejszych współczesnych amerykańskich pisarzy od lat niemal nie udziela wywiadów, nie występuje w programach telewizyjnych, nie bierze udziału w wydarzeniach promocyjnych, nie pozuje do zdjęć. Wzorem J. D. Salingera - autora "Buszującego w zbożu" - zaszył się w skrytości życia prywatnego. Prowadził je jednak nie w domu na odludziu, jak Salinger, a w wielkich metropoliach - Mexico City, Los Angeles, Nowym Jorku.
Gdy w 2022 r. Pynchon sprzedał część swojego archiwum The Huntington Library, Art Museum and Botanical Gardens, trafiły tam jego notatki, szkice, listy, ale żadnych fotografii. Gdy wystąpił w animowanym serialu "Simpsonowie", jego postać miała na głowie papierową torbę. Po ukazaniu się "V." i entuzjastycznych recenzjach "Time" wysłał do Mexico City fotografa, by sportretował nową literacką gwiazdę - "V." wyróżniono nagrodą Fundacji Williama Faulknera, znalazła się także w finale National Book Award. Według legendy pisarz uciekł z mieszkania i zaszył się w Guanajuato.
Gdy w 1974 r. przyznano mu National Book Award za "Tęczę grawitacji", nie stawił się, by odebrać nagrodę podczas uroczystej gali w nowojorskiej Carnegie Hall. Wysłał komika Irwina Coreya. W końcu nikt nie wiedział, jak naprawdę wygląda laureat... W laudacji podkreślono, że powieść "przerzuca most między kulturami, a światu paranoi i manipulacji nadaje historycznej perspektywy".
Archiwum pisarskie obejmuje notatki z niemal całej kariery, poczynając od lat 50. i pierwszych wersji "V." aż do lat 20. XXI wieku. Wszystkie materiały dotyczą pisania i dokumentacji do kolejnych książek; nie zawiera żadnych prywatnych przedmiotów czy fotografii - jednym z najczęściej powielanych wizerunków autora jest zdjęcie pochodzące ze szkolnego albumu zrobione, gdy miał 16 lat. Teczka Pynchona z czasu, gdy służył w wojsku przepadła w pożarze. Nie powstała dotąd żadna jego biografia, choć kąśliwie przekonywał, że zamierza "zapewnić robotę kilku pokoleniom badaczy".
Wokół jego życia narosły legendy i teorie spiskowe - niektórzy byli przekonani, że to pisarz jest Unabomberem: analizowano podobieństwa między jego książkami a manifestem terrorysty Teda Kaczynskiego, zatytułowanym "Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość". Inni byli pewni, że Pynchon pracował dla CIA jako agent lub podczas eksperymentów z LSD. Że przychodzi na poświęcone mu spotkania i panele dyskusyjne w przebraniu, albo że w ogóle nie istnieje, a prawdziwym autorem jego powieści jest Salinger.
Pynchon urodził się 8 maja 1937 r. w Glen Cove na Long Island - jedno z trzech dzieci Thomasa Rugglesa Pynchona Sr. i Katherine Bennett, inżyniera i pielęgniarki. Uczył się w Oyster Bay High School, pisywał opowiadania do szkolnej gazetki. Studiował w Cornell, zaciągnął się do marynarki wojennej, po raz pierwszy opublikował swój utwór w marcu 1959 r. w "Cornell Writer", zaczytywał się książkami Fitzgeralda, Jamesa i Faulknera. Po ukończeniu studiów przystąpił do pracy nad swoją pierwszą powieścią i zatrudnił się w fabryce samolotów Boeing w Seattle, gdzie pisze biuletyny wewnętrzne. Zarobione dzięki debiutanckiej książce pieniądze pozwoliły mu rzucić pracę - Pynchon przysiągł nigdy więcej nie pracować dla wielkiej korporacji i wyjechał do Meksyku.
Fani musieli polegać na zdawkowych wypowiedziach znajomych pisarza (jak Julesa Siegela, który w 1977 r. napisał o nim artykuł dla "Playboya", w którym nazwał Pynchona "najsławniejszym niewidzialnym pisarzem od czasów Salingera i najtrudniejszym od Joyce'a"), czy szukać informacji w jego utworach. Nie łatwo też przypisać go do konkretnej tradycji: postmodernistę, który sam o sobie mówił, że stara się pisać "klasycznie". Jego twórczość charakteryzuje ciągota do absurdalnego poczucia humoru, stanowi jednak gorzkie studium współczesności i jej uzależnienia od technologii.
Po sukcesie "Tęczy grawitacji" Pynchon milknie na 17 lat. Na scenę powraca w 1990 r. powieścią "Vineland" - gorzką satyrą na kontrkulturę, czas dzieci-kwiatów, rozgrywającą się w 1984 r., samym środku "ery Ronalda Reagana". Paranoiczną atmosferę schyłku lat 60. opisał w "Wadzie ukrytej", zekranizowanej w 2014 r. przez Paula Thomasa Andersona z Joaquinem Phoenixem.
"+Odludek+ to słowo wymyślone przez dziennikarzy..." - powiedział Pynchon w wywiadzie z CNN, udzielonym, rzecz jasna, przez telefon - "... na określenie ludzi, którzy nie chcą gadać z dziennikarzami".
Książka "49 idzie pod młotek" Thomasa Pynchona w tłumaczeniu Piotra Siemiona ukazała się nakładem wydawnictwa ArtRage. (PAP)
Autor: Piotr Jagielski
pj/ wj/ gn/