„Ktoś powiedział, że w Rosji nie można być (Nelsonem) Mandelą” – pisze redakcja Digi24 w pesymistycznym komentarzu, w którym konstatuje, że śmierć opozycjonisty nie wpłynie w żaden sposób na sytuację w Rosji.
„Aleksiej Nawalny został zabity przez złowrogi reżim Putina w kolonii karnej na Syberii. Miał zaledwie 47 lat i szaloną odwagę. A także zdecydowanie za dużo wiary we własnych ludzi” – czytamy.
W odróżnieniu od Nelsona Mandeli, pisze Digi, Nawalny nie stanie się dla Rosjan bohaterem, a cela, w której spędził ostatnie dni życia nie stanie się symbolem i miejscem pielgrzymek.
Za miesiąc w Rosji odbędą się pozorowane wybory, w których znowu wybrany zostanie Putin. Będzie prezydentem 145 mln Rosjan, których Nawalny chciał ocalić od życia w terrorze zbrodniczej dyktatury. „Ale czy te 145 milionów Rosjan tego chce?” – pytają autorzy komentarza.
I konstatują, że Nawalny, który po próbie otrucia go przez Kreml i leczeniu na Zachodzie wrócił do Rosji, chociaż mógł tam pędzić wygodne i dostatnie życie, „zbyt wierzył w siłę i chęć buntu” swoich rodaków.
„Nikt nie wyszedł na ulice, nie będzie rewolucji. Za miesiąc Rosja ustawi się w kolejce i znowu zagłosuje na Władimira Putina, (…) a Nawalny będzie tylko jednym z nazwisk na długiej liście zamordowanych na rozkaz Kremla” – uważa redakcja Digi24.
Dziennik „Adevarul” pisze w sobotę, że „Nawalny nie ma spadkobierców” i zadaje pytanie, czy jest jeszcze nadzieja dla rosyjskiej opozycji. Opisując brutalne represje wobec opozycji i całkowite wykarczowanie sceny politycznej w Rosji z polityków niezgadzających się z Kremlem, "Adevarul" dość ponuro konstatuje, że „dawno już minęły czasy, gdy kandydaci opozycji mogli działać na peryferiach, a nawet na krótko pojawiać się w kampaniach wyborczych”.
„Największym osiągnięciem Nawalnego było zjednoczenie opozycji pod sztandarem 'wszyscy oprócz Putina' (…). Dzisiejsza rosyjska opozycja rozpaczliwie potrzebuje postaci o sile i poświęceniu Nawalnego, który byłby na tyle odważny, by zostać w Rosji, mówić prawdę bez względu na konsekwencje i nadać nowy impuls dla 'kogokolwiek oprócz Putina” – podsumowuje "Adevarul".
Z Bukaresztu Justyna Prus (PAP)
mmi/