Polska Agencja Prasowa: Iga rozpoczęła turniej od pokonania Czeszki Markety Vondrousovej, ale początek tego meczu był nerwowy w jej wykonaniu. Z czego to wynikało?
Tomasz Wiktorowski: Nerwowy początek, to dobre określenie. Mecz na początku był szarpany i dobrze, że Iga go opanowała. Cały czas miała przewagę, ale brakowało wykończenia. Dobrze, że pozbierała się z decyzjami, które na początku nie były trafne. Nie było potrzeby podejmowania tak dużego ryzyka, jak miało to miejsce w pierwszych w trzech-czterech gemach. Potem już było dużo lepiej.
PAP: Czy zmienna pogoda oraz nawierzchnia kortu was zaskoczyły?
T.W.: Wiedzieliśmy gdzie lecimy i jakie warunki atmosferyczne nas czekają. Dlatego pogodę akceptujemy. Jednak trochę niefortunnie wyszło z przygotowaniem obiektu. Trenowaliśmy bowiem na kortach, które są dwa razy wolniejsze od tego, na którym odbywają się zawody. Natomiast na kort meczowy weszliśmy po raz pierwszy dopiero dzień przed pierwszym spotkaniem i tylko na 45 minut.
PAP: Na ile utrudniło wam to przygotowania do tego turnieju?
T.W.: Wszystkim skomplikowało to przygotowania. Tego typu wpadki nie powinny się zdarzać przy organizacji tak dużej imprezy. Zrozumiałbym gdyby to był turniej rangi 250, ale nie WTA Finals.
PAP: Iga spodziewała się silnego wiatru, natomiast w poniedziałek było bardzo wilgotno.
T.W.: Ale wiedzieliśmy, na co się piszemy przylatując do tropikalnego kraju. Zapadła decyzja, że gramy w Cancun i wiedzieliśmy, że może wiać i padać. Z tym trzeba sobie radzić. Jako zawodowcy musimy pokazać najlepszy tenis w różnych warunkach. To utrudnienie obejmuje wszystkich. Jednak takiego utrudnienia w postaci braku kortu nie powinniśmy dostać.
PAP: Iga przystąpiła do tego turnieju po dłuższej przerwie. Czy tak długi odpoczynek był jej potrzebny w końcówce sezonu?
T.W.: Rzeczywiście przerwa była zbyt długa, choć wszystkie zawodniczki miały takie same warunki. Uważam, że ten turniej powinien być rozgrywany tydzień wcześniej. Byłoby to rozsądniejsze z wielu względów. Skrócenie sezonu dla niektórych zawodniczek byłoby wskazane, bo wszyscy muszą się stawić pod koniec grudnia w Australii. Z kolei WTA obecnie funduje nam nowe przepisy na przyszły rok. Będzie więcej turniejów obowiązkowych, a za absencję będą duże kary. Rozegranie całego sezonu będzie karkołomne bez strat punktowych. Więc wydłużanie jeszcze bardziej tego sezonu, który poprzedza zmiany w przepisach, to jest dla mnie absurd.
PAP: Czyli następny sezon będzie jeszcze bardziej intensywny?
T.W.: Jeżeli będziemy chcieli wypełnić obowiązkowe minimum, to będzie jeszcze bardziej intensywny. Przepisy nie idą w dobrą stronę.
PAP: Iga powiedziała, że będąc liderką przez tak długi czas czuła, że cały świat czekał, aż spadnie z tej pozycji. Też odczuwaliście taką presję?
T.W.: Presja jest częścią tego sportu. Jeśli jest się najlepszym, to odczuwa się presję i to jest naturalne. Największe tenisistki już dawno o tym mówiły i taka jest prawda. Uważam, że Iga świetnie poradziła sobie na pozycji liderki. Była numerem 1. przez 75 tygodni. W pierwszym podejściu to trzeci wynik w historii! W takiej sytuacji to oczywiste, że miała na swoich barkach trochę ciężaru. Pewnie momentami nie było to wygodne, ale też piękne. Po to się pracuje i trenuje.
Rozmawiał Marcin Cholewiński (PAP)
kw/