Trener szachowy arcymistrz Gajewski: Gukesh niesamowicie szybko się uczy [WYWIAD]

2024-05-10 12:01 aktualizacja: 2024-05-10, 18:16
Arcymistrz Grzegorz Gajewski. fot. PAP/Tytus Żmijewski
Arcymistrz Grzegorz Gajewski. fot. PAP/Tytus Żmijewski
Były mistrz Polski, uznany trener szachowy arcymistrz Grzegorz Gajewski doprowadził 17-letniego Hindusa Gukesha Dommaraju do zwycięstwa w turnieju kandydatów, co daje prawo gry o mistrzostwo świata. "On niesamowicie szybko się uczy" – powiedział w wywiadzie dla PAP.

Polska Agencja Prasowa: Mówi się, że Gukesh nie jest specjalistą szachów szybkich i błyskawicznych, nie gra w nie zbyt często, specjalizując się w klasycznych. Potwierdził to jakby pierwszy dzień turnieju Superbet Rapid & Blitz Poland w Warszawie, kiedy to pana podopieczny uzyskał tylko jeden skromny remis, ale już nazajutrz pokazał lwi pazur.

Grzegorz Gajewski: Na pewno czynnikiem, który wpływa pozytywnie na grę w szachach szybszym tempem jest częsta praktyka, więc to, że gra on mniej w szachy szybkie i błyskawiczne ma pewien wpływ na to, że nie osiąga aż tak dobrych wyników w tej odmianie. My to przyjmujemy do wiadomości i nie robimy z tego problemu. Naszym głównym celem jest jego rozwój jako zawodnika, a ten odbywa się w obrębie szachów klasycznych. Tak to powinno wyglądać. Nikt nie pamięta, jak Magnus Carlsen sobie radził w szachach aktywnych czy błyskawicznych, gdy miał 17 lat. Wszyscy pamiętają natomiast, jakim przebojem wdzierał się w młodym wieku do czołówki szachów klasycznych. Późniejsza jego dominacja także w innych odmianach była raczej następstwem niesamowitych postępów, jakie poczynił w klasycznej odmianie. Więc kiedy przyjdzie dla nas pora, żeby skupić się na grze szybszym tempem, to podejmiemy taką decyzję, ale uważam, że na ten moment jest jeszcze za wcześnie.

PAP: Czy Gukesha Dommaraju stać na powtórzenie przebojowej drogi Carlsena? Jest młody, a okazja trafia się już pod koniec roku: mecz o mistrzostwo świata z Chińczykem Dingiem Lirenem.

G.G.: Wspaniale byłoby zbliżyć się do osiągnięć Magnusa, ale staramy się nie wybiegać aż tak bardzo w przyszłość. Wiadomo, że najważniejszy będzie mecz, który odbędzie się za pół roku. Do niego się przygotowujemy. Jak będzie dalej – czas pokaże.

PAP: Kto jest faworytem rywalizacji o szachową koronę? Carlsen wskazał na Gukesha z zastrzeżeniem, że wiele przez te kilka miesięcy może się zmienić. Arcymistrz Jan-Krzysztof Duda, pytany o to samo na konferencji prasowej przed turniejem w Warszawie, wymienił Chińczyka, bo jest bardziej doświadczony i ma za sobą wygrany mecz z Janem Niepomniaszczim.

G.G.: Na pewno Ding Liren będzie faworytem, bo jednak doświadczenie to czynnik o ogromnej wadze. Nie chodzi tylko o doświadczenie w grze meczowej, choć to też stawia takiego sportowca w uprzywilejowanej sytuacji, ale ogólnie doświadczenie jako zawodnika. Gukesh jest bardzo młody. Przede wszystkim nie osiągnął jeszcze tego poziomu stabilności i powtarzalności. Oczywiście do tego dążymy i zrobi wszystko, żeby w trakcie meczu utrzymać wysoki poziom gry przez cały czas.

- Stawianie go teraz w roli faworyta jest oczywiście czymś fajnym, chwytliwym. Wszyscy chcą widzieć młodego lwa, który rozbija w pył starych mistrzów. Nie ma się jednak co oszukiwać: różnica w doświadczeniu, jak i w wiedzy jest ogromna. Gukesh jest po prostu za młody, żeby w tak krótkim czasie to wszystko nadrobić.

PAP: Co panu się w nim spodobało? Czym się wyróżnia na tle innych młodych szachistów?

G.G.: Mogę powiedzieć, że mamy do czynienia z rzadkim połączeniem wszystkich cech, które chcemy zobaczyć u młodego gracza. Oczywiście talent, ale ten mają wszyscy na tym poziomie. Ale też ogromna ambicja, wielka chęć do pracy i stuprocentowe skoncentrowanie się na celu, zupełne podporządkowanie wszystkiego temu celowi. To jest naprawdę trudne, zwłaszcza gdy ma się 17 lat: w stu procentach oddać się jednej rzeczy i robić wszystko tak, jak należy. Natomiast w jego przypadku to nawet nie wygląda na poświęcenie. To jest coś naturalnego. On po prostu chce być najlepszy. Jest też, co wszyscy podkreślają, zawodnikiem niezwykle dojrzałym jak na swój wiek, co pomaga mu zarówno w trakcie codziennej pracy, jak i w trudniejszych momentach w trakcie zawodów. Tą naturalną dojrzałością nadrabia swój brak doświadczenia.

PAP: W potocznych komentarzach niektórzy, patrząc na jego spokojny, zrównoważony styl bycia, wnioskują, że musi być starszy, że ma nie 17, a np. 21 lat.

G.G: Paszportu mu nie sprawdzałem, ale grałem z nim, kiedy miał lat 12 i zapewniam, że teraz nie ma 21. To było w Moskwie w 2019 roku, na mistrzostwach świata w szachach szybkich i błyskawicznych. Żeby była jasność - ograł mnie po ciekawej partii. Wtedy był dzieciaczkiem, który zdecydowanie wyglądał na swój wiek.

PAP: W ramach akademii zorganizowanej przez byłego mistrza świata Viswanathana Ananda prowadził pan w przeszłości zajęcia przez internet z największymi hinduskimi nastoletnimi talentami - m.in. Arjunem Erigaisim, Rameshbabu Praggnanandhaą, Gukeshem Dommaraju, Nihalem Sarinem. Jak doszło do bliższej, już indywidualnej współpracy z Gukeshem?

G.G.: Po prostu poprosił mnie o pomoc przed turniejem masters w Wijk aan Zee. To był styczeń 2023 roku. Zgodziłem się, pomagałem mu zdalnie. Zaczęliśmy bardzo dobrze, bo udało mi się dotrzeć do niego jako zawodnika. Posłuchał sugestii, które mu przekazałem i rady te podziałały w praktyce. Nawiązała się wzajemna nić zaufania, porozumienia, co jest bardzo ważne w relacji trener-zawodnik. Później poprosił mnie o pomoc w kolejnym turnieju, zaczęliśmy też pracować między zawodami. Naturalny proces.

PAP: Jakim młodzieńcem prywatnie jest pretendent do tytułu mistrza świata?

G.G.: Jest jedynakiem, jego rodzice są lekarzami. Tata - chirurgiem, a mama wirusologiem. Gukesh już nie chodzi do szkoły. Stawia teraz wszystko na szachy i wydaje mi się, że to rozsądna decyzja. Oczywiście w jej podjęciu pomogła pandemia, bo już wtedy ówczesną zdalną edukację trudno byłoby porównać do normalnej szkoły.

PAP: Czy szachom klasycznym nie grozi utrata znaczenia wobec coraz większej liczby różnorakich rozgrywek w tempie przyspieszonym, masowej rywalizacji w internecie?

G.G.: Nie widzę przeszkód, żeby wszystkie odmiany szachów istniały równolegle i się rozwijały. Wzrost popularności szachów aktywnych nie musi koniecznie oznaczać jej spadku w odniesieniu do klasycznych. To są po prostu różne odmiany. Nieco inny zestaw umiejętności jest potrzebny w szachach szybkich czy błyskawicznych. Warto w tej kwestii brać pod uwagę głos samych zawodników. Co prawda Magnus Carlsen nie jest teraz miłośnikiem szachów klasycznych, ale jak się porozmawia z wieloma graczami, także młodszej generacji, to bardzo często opowiadają się za klasycznymi. Poziom abstrakcji, ekspresji jest w nich nieporównywanie większy niż w innych odmianach, więc ta dyscyplina ma naprawdę dużo uroku.

- Jednocześnie szachy aktywne czy błyskawiczne są niezwykle ekscytujące. Tempo, dramaturgia, także większa liczba błędów, nie ma się co oszukiwać, sprzyjają ciekawemu przekazowi medialnemu. Dobrze się to ogląda kibicom. Uważam więc, że jest miejsce na jedną i drugą odmianę – mogą one spokojnie egzystować. Nie widzę tu problemu.

PAP: W krajowych szachach odnosił pan sukcesy już w kategoriach dziecięcych. Ma za sobą m.in. 18 występów w finałach mistrzostw Polski, pięć medali, w tym złoty w 2015 roku. Z reprezentacją startował w olimpiadach szachowych i zdobył historyczny brąz w drużynowych mistrzostwach świata w 2017. Czy zaczynając szachową karierę myślał pan, że będzie trenerem zawodników grających o tytuł mistrza świata, bo przecież prowadził pan w takich meczach także Ananda?

G.G.: Nie. Myślałem, że to ja będę jednym z tych zawodników. A już na poważnie - wydaje mi się, że jedną z tych cech, których mi brakło jako zawodnikowi był chyba brak wyobraźni, jak wiele w szachach można osiągnąć, jeśli człowiek się naprawdę odda tej dyscyplinie. Ja się jej oddałem i długimi okresami potrafiłem fanatycznie pracować, natomiast nigdy nie przyszło mi do głowy, że mógłbym być najlepszy. Może najlepszy w województwie, najlepszy w kraju, ale najlepszy na świecie? Moja wyobraźnia aż tak daleko nie sięgała.

- Inne cele i plany mają dziś adepci szachów. Gukesh nie deklarował, że chce być mistrzem świata, tylko że chce być najmłodszym mistrzem świata. Jaką ambicję i wyobraźnię trzeba mieć, żeby coś takiego powiedzieć? I nie mówię teraz o obecnym Gukeshu, tylko o nim, gdy był dzieciakiem. Tak, tego rodzaju wyobraźni na pewno mi brakowało, więc cieszę się, że jestem tu, gdzie jestem.

PAP: Pan skończył nie tylko szkołę średnią, ale i studia...

G.G.: Tak, politologię na UMCS w Lublinie. W tamtych czasach, gdybym postanowił zrezygnować ze studiów, czekałaby mnie służba wojskowa, więc więcej czynników wchodziło w grę przy dokonywaniu wyborów. Wiedziałem już wtedy, że chcę postawić w życiu na szachy, ale przekazać coś takiego rodzicom... Wiele osób mogłoby się wówczas popukać w głowę w reakcji na moje plany w szachach profesjonalnych. Musiałem wybrać jakieś studia. Politologia okazała się całkiem przyjemna i nie aż tak absorbująca.

PAP: Czy Gukesh jest najbardziej utalentowany spośród grona młodych zdolnych w jego kraju?

G.G.: Bardzo ciężko jest zmierzyć skalę talentu. Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć. Niewątpliwie to, co go bardzo wyróżnia, nawet na tle innych, bezsprzecznie utalentowanych młodych zawodników jest to, że niesamowicie szybko się uczy. Nawet jeżeli ma jakieś słabości, to po prostu je poprawia.

PAP: Jako specjalista od młodych szachistów widzi pan w Polsce jakąś grupę czy konkretnych graczy, którzy mogliby zostać następcami Jana-Krzysztofa Dudy?

G.G.: Z Jankiem też miałem przyjemność pracować przez jakiś okres, więc jego talent zobaczyłem na własne oczy i poczułem też na własnej skórze. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jego uzdolnienia są z tej samej półki co Gukesha czy innych hinduskich talentów. Wydaje się, że cały czas ma jeszcze potencjał, który będzie w stanie realizować. To, co w tej chwili osiągnął to fantastyczna sprawa, ale nie jest to jeszcze maksimum. Stać go na więcej, miejmy nadzieję, że będzie w stanie to pokazać w następnych latach. Jeżeli chodzi o jego następców, mamy kilku bardzo zdolnych chłopaków – Janka Klimkowskiego czy Kubę Seemanna, chociaż nie jest to taki format jak Duda, który w ich wieku był zdecydowanie wyżej. Jednak poświęcając się w stu procentach tej dyscyplinie będą w stanie osiągać duże sukcesy. Takie, żeby po latach móc sobie powiedzieć: podjąłem dobrą decyzję.

PAP: Z hinduskim arcymistrzem Anandem pracował pan, gdy ten walczył o mistrzostwo świata. Z Dudą, gdy występował w turnieju kandydatów w Madrycie. Teraz w kolejnej takiej imprezie doprowadził pan w Toronto Gukesha do zwycięstwa i meczu o mistrzostwo świata. Stał się pan specjalistą od pracy z wybitnymi szachistami...

G.G.: Jeszcze wcześniej pracowałem z Radkiem Wojtaszkiem, który przez jakiś czas utrzymywał się bardzo wysoko, w czołowej dwudziestce na świecie. Na pewno to, że pracowałem przez siedem, osiem lat z Vishym Anandem pomogło mi trochę ukształtować swoją reputację, zwiększyć rozpoznawalność. Z takim CV dużo łatwiej potem nawiązać współpracę z innymi silnymi graczami. Przyznam, że ta moja specjalność z czasem się zmieniała. Na początku łączyłem to z grą, myśląc cały czas o swoich ambicjach zawodniczych. Stopniowo, gdy przybywało lat na karku, coraz bardziej kierowałem się w stronę trenerki, bo wydaje mi się, że tutaj mam więcej do pokazania i przekazania niż swoją własną grą.

Rozmawiał Marek Cegliński (PAP)

kh/

TEMATY: