"Jak tylko podniosę rękę z Biblii, przywrócę światowy pokój i zrobię to głównie za pomocą kilku telefonów (...) Nie musimy nawet wysyłać żołnierzy, mogę zrobić to za pomocą rozmowy telefonicznej: "jeśli będziecie toczyć wojnę przeciwko krajowi, który jest dla nas przyjazny - a nawet nieprzyjazny - nie będziecie mogli prowadzić interesów ze Stanami Zjednoczonymi, nałożymy na was 100 proc. cła" - opisywał swój plan Trump podczas wiecu w Asheboro, w pierwszym wystąpieniu na otwartym powietrzu od czasu zamachu na jego życie w Pensylwanii. "I nagle, prezydent, premier, dyktator, czy cholera wie kto rządzi tym krajem, powie mi: proszę pana, nie będziemy prowadzić wojny" - dodał.
W przemówieniu poświęconym głównie bezpieczeństwu i polityce zagranicznej Trump przekonywał, że przez "głupotę" rządzących Demokratów, których nazwał "idiotami", świat stoi na krawędzi III wojny światowej i wyrażał przekonanie, że Chiny zamierzają napaść na Tajwan. Zapowiedział też - jak robił to już wcześniej - że doprowadzi do "szybkiego końca wojny” w Ukrainie, jeszcze zanim formalnie obejmie władzę.
"Spójrzcie na Ukrainę, te miasta są po prostu zmiecione z powierzchni ziemi. Poza Kijowem i kilkoma innymi, po prostu są zmiecione. Jest o wiele więcej zabitych ludzi, niż nam mówią. Te wielkie budynki walą się, uderzane rakietami - to tak absurdalne, nic z nich nie zostaje. To takie absurdalne" - mówił Trump.
W swoim wystąpieniu kandydat Republikanów twierdził - tak jak robił to w 2020 r. - że "ma wystarczającą ilość głosów", by wygrać wybory i może je przegrać tylko jeśli Demokraci dopuszczą się oszustw wyborczych.
"Naszym głównym celem nie jest zachęcenie do głosowania, lecz upewnienie się, by oni nie oszukiwali" - dodał.
Z Chicago Oskar Górzyński (PAP)
pp/