Twórca „Black Mirror” dowodzi, że sztuczna inteligencja nie zrobi kariery w pisaniu scenariuszy

2023-10-20 18:20 aktualizacja: 2023-10-20, 18:30
Charlie Brooker. Fot. Julie Edwards/LFI/Avalon/PAP/Photoshot
Charlie Brooker. Fot. Julie Edwards/LFI/Avalon/PAP/Photoshot
Charlie Brooker, twórca ukochanego przez fanów serialu „Black Mirror”, wrócił do tematu wykorzystania sztucznej inteligencji w procesie pisania scenariuszy. Jak sam przyznawał wcześniej, użył programu ChatGPT do napisania jednego z odcinków jego serialu. Efekt był „gó…y”. Teraz Brooker tłumaczy, dlaczego jego zdaniem sztuczna inteligencja nie ma szans na to, by zostać odnoszącym sukcesy scenarzystą.

„Powiedziałem do ChataGPT: poproszę o szkic opowieści w klimacie „Black Mirror”. Po przeczytaniu kilku pierwszych zdań poczułem ukłucie zimnego strachu, to było zwierzęce, poczułem, że, k…a, zaraz zostanę zastąpiony. Nie zdążę nawet zobaczyć, co jeszcze potrafi sztuczna inteligencja, bo zaraz wyskoczę przez pierd…e okno” – wspomina Brooker w trakcie festiwalu SXSW zorganizowanego w australijskim Sydney.

„Im dalej ChatGPT pisał swoją historię, tym bardziej mój strach się rozpływał. Bez bagażu bałaganu, jaki charakteryzuje bycie człowiekiem, sztuczna inteligencja nigdy nie odniesie takiego sukcesu jak prawdziwy scenarzysta. W miarę upływu czasu to wszystko co czytałem stawało się nudne. Sekundę wcześniej byłem przerażony, a za chwilę już znudzony, bo to wszystko było takie odtwórcze. Pewnie z Wikipedii pobrało opisy każdego odcinka „Black Mirror”, a także innych rzeczy napisanych przez ludzi i zwymiotowało tym na mnie. Usiłowało być czymś, czym nie było w stanie” – kontynuuje Brooker.

Wśród tematów poruszanych przez Brookera była też niechęć jego fanów do sezonów „Black Mirror” stworzonych dla platformy streamingowej Netflix. Wcześniej Brooker realizował je dla brytyjskiej telewizji. „Ludzie czasem krytykują. Woleli, gdy serial był taki brytyjski. Wszyscy w nim byli nieszczęśliwi, wszystko pachniało gó…m, a wszystkie historie były okropne. A potem serial przeszedł do Netfliksa i nagle wszystko jest słoneczne i szczęśliwe, a wszyscy mają białe zęby. Do tego jest pełen hollywoodzkich gwiazd i... stracił tę przewagę, którą miał” – szczerze przyznaje twórca, który rozumie te zastrzeżenia. Tłumaczy jednak, że zmiana tonu w kolejnych odcinkach nie była podyktowana przez Netflix, a wynikała z jego własnych przekonań.

„Prawdopodobnie najszczęśliwszym odcinkiem, jaki kiedykolwiek napisałem, jest „San Junipero” i zrobiłem to z własnej woli. Zdawałem sobie sprawę z tego, że wchodzimy na globalną platformę i nasze historie muszą być trochę bardziej międzynarodowe. Chciałem je też trochę urozmaicić, żeby nie wszystkie były ponurymi thrillerami” – kończy Brooker.  (PAP Life)

ep/