Ukraińska premiera odbyła się w sierpniu. W Polsce film po raz pierwszy został pokazany w miniony weekend w Kinotece w ramach warszawskiej odsłony 8. Ukraina! Festiwalu Filmowego. Co ciekawe, datę polskiej premiery producenci odłożyli, by film na ekrany trafił po wyborach parlamentarnych.
Dlaczego?
Bo pojawiają się w nim elementy, które – dla części publiczności – mogą wydawać się antypolskie. A niepotrzebnie.
Wystarczy przypomnieć opowieści o Janosiku, legendzie Tatr, który dla Słowaków stał się bohaterem narodowym, a dzięki serialowi telewizyjnemu jest do dziś uwielbiany także przez Polaków.
Historia zna wiele opowieści o niepokornych i bohaterach, wyrastających ponad ludzką masowość, którzy walczą z zaborcami, walczą o sprawiedliwość, czy lepsze jutro, choć niekoniecznie prawymi metodami. Co więcej, socjalistyczna historiografia, deklarująca miłość do uciśnionych i społecznie upośledzonych, jeszcze mocniej wydobywała szlachetność „mścicieli ludowych”. I tu znów przykładem jest Janosik czy właśnie Dowbusz.
Dlatego nie warto wyciągać pochopnych wniosków rzekomej antypolskości „Dovbusha”. Sami twórcy filmu, w tym reżyser Ołeś Sanin podkreślają, że starali się, by ich film nie stał się kością niezgody pomiędzy Polską i Ukrainą. Może właśnie dlatego w scenariuszu jeden z towarzyszy Dowbusza mówi po polsku, a walka opryszków przedstawiona jest jako napędzana raczej motywami społecznymi, a nie narodowymi.
Warto też wspomnieć, że na początku filmu pojawia się tekst dziękujący Polakom nie tylko za pomoc w realizacji produkcji – grają w nim Agata Buzek i Mateusz Kościukiewicz – ale także za wsparcie Ukrainy w jej walce z wrogiem.
W wywiadach Ołeś Sanin wielokrotnie podkreśla, że „Dovbush” nie jest historią między Polakami i Ukraińcami, ale opowieścią o walce z tymi, którzy postanowili przekroczyć prawo. Podkreślał również, że Polacy i Ukraińcy dobrze wiedzą, czym jest Imperium Rosyjskie.
„Dovbusz. Tajemnica czarnych gór” to film różnogatunkowy. Najbliżej mu chyba do przygodowego film akcji z elementami dramatu. Trudno go bowiem uznać za film czysto historyczny, czy nawet biograficzny, skoro sam reżyser nazwał go „próbą przedstawienia własnej wersji legendy o mścicielu ludowym”. „Dovbush” dodatkowo to także gatunek filmu kostiumowy. Choć kostiumy w „Dovbushu” nie są autentyczne z historycznego punktu widzenia, to i tak zasługują na szczególną uwagę ze względu na ogrom pracy włożony w ich stworzenie. Projektantki kostiumów – Gala Otenko i Maria Kero – przyznały, że na potrzeby filmu powstało ponad tysiąc kreacji, przy czym pracowało ponad sto osób – i to nie tylko mistrzowie szycia, kroju i haftu, ale także specjaliści od odlewnictwa.
Z ciekawostek: do ozdobienia strojów wykorzystano pięćdziesiąt siedem kilogramów metalowych elementów, podobnych do biżuterii szlacheckiej oraz tradycyjnych huculskich krzyży, zgard, naszyjników. Na przykład każda suknia księżnej Jabłonowskiej, granej w filmie przez Agatę Buzek, ważyła od 7 do 10 kilogramów.
Warto również zauważyć na polską obsadę filmu. Oprócz wyśmienitej gry Agaty Buzek, nie można pominąć Mateusza Kościukiewicza i Jerzego Schejbala.
Fabuła obrazu jak i historia głównego bohatera wzorowana jest na archetypie Robin Hooda, czyli pozbawionej niespodziewanych zwrotów akcji opowieści o przywódcy gangu górskich uciekinierów. Zgodnie z regułami gatunku, bohater cechuje się głębokim poczuciem sprawiedliwości, choć przecież, by pomóc biednym, rabuje bogatych. Zaś na koniec zawsze musi dojść do zdrady i smutnego zakończenia. To uniwersalna historia życia każdego górskiego herszta z Karpat.
Bez względu na narodowość, bohater wyrasta z folkloru, historii i kultury danej społeczności.
I tak dla Ukraińców są to Ołeksa Dowbusz, Wasyl Bajurak i Łukian Kobyłycia, dla Polaków – kontrowersyjny Jakub Szela, dla Rumunów – Grigore Pintea, a dla Łemków – Andrzej Sawka.
Historyczne pierwowzory wszystkich tych postaci zyskały niezwykle dyskusyjne oceny wśród ich współczesnych. Ale jednocześnie zostały wpisane do panteonu narodowego przez pisarzy tradycji romantycznej.
Często te same osoby stawały się częścią zmitologizowanej pamięci historycznej kilku narodów. Na przykład postać już wspomnianego Janosika jest znana wszystkim narodom Europy Środkowej, a historie Grigorea Pinteaego po dziś są opowiadane przez lokalnych przewodników po obu stronach granicy ukraińsko-rumuńskiej.
Owa „międzynarodowa sława” wynikała z faktu, że większość tych ludowych mścicieli żyła i wędrowała w czasach jeszcze przednowożytnych, w epoce, w której narody w klasycznym tego słowa znaczeniu dopiero zaczynały się formować. Współcześni historycy uważają, że wspólnoty etniczno-społeczne zaczęły przekształcać się w nacje dopiero pod koniec XVIII i na początku XIX w. Do tego czasu elity społeczne podkreślały swoje wyjątkowe pochodzenie, wyraźnie oddzielając się od szerokich mas.
Ekranizację życia legendy ukraińskich Karpat kręcono przez trzy lata, do 2021 r. – w Kijowie i częściowo w zachodniej Ukrainie. Ekipa niemal od podstaw musiała zbudować scenografię, którą finalnie warto docenić. Przestrzeń dla opowieści o przywódcy ruchu opryszków wypadła naprawdę przekonująco.
Część scen rozgrywa się na górskich wyżynach, inne w zamkach – np. w Zbarażu i Świrzu. Są też sceny, w których wzięło udział ponad pięćset aktorów i statystów, czy też takie, gdzie w kadrze znajduje się jednocześnie pięćdziesiąt kaskaderów.
Choć film uznawany jest za najdroższy w historii kinematografu ukraińskiego, jego budżet wynoszący około 120 mln UAH – w momencie jego kręcenia było to około 4,5 mln dolarów – wcale nie wygląda oszałamiająco, szczególnie jak na standardy współczesnego przemysłu filmowego Zachodu.
Kolejny polski pokaz „Dovbusha” odbędzie się we wtorek 24 października o 16.00 w Kinotece podczas trwającego ukraińskiego festiwalu filmowego. Później festiwal przeniesie się do innych miast, m.in. Wrocławia, Krakowa, Poznania, Opola, Gdańska, Gliwic, Płocka, Gorzowa Wielkopolskiego. Festiwalowe filmy będą też dostępne online – od 27 października do 12 listopada – na platformie vod.warszawa.pl. (PAP)
Autor: Ihor Usatenko
iua/kw/