Umiarkowana frekwencja i optymizm Demokratów na przedmieściach Waszyngtonu

2024-11-05 19:40 aktualizacja: 2024-11-05, 23:29
Wybory w USA (zdjęcie ilustracyjne). Fot. EPA/WILL OLIVER
Wybory w USA (zdjęcie ilustracyjne). Fot. EPA/WILL OLIVER
Słoneczna pogoda, krótkie kolejki do głosowania i życzliwi sobie sympatycy obojga kandydatów - tak wyglądało we wtorek głosowanie w wyborach prezydenckich na przedmieściach Waszyngtonu w stanie Wirginia. Większy optymizm i zaangażowanie przejawiali wyborcy Partii Demokratycznej.

Mimo pokazywanych w telewizji długich kolejek do głosowania w Filadelfii, Detroit czy Atlancie, nie wszędzie głosowanie we wtorkowych wyborach wygląda tak samo. Na południowych przedmieściach Waszyngtonu w hrabstwie Prince William słoneczna pogoda i temperatura 20 st. nie przyciągnęły nadzwyczajnej rzeszy wyborców. A mimo apokaliptycznej retoryki w kampaniach zarówno Donalda Trumpa, jak i Kamali Harris, na temat stawki tegorocznych wyborów (porozstawiane wokół znaki wyborcze Trumpa mówią: "Trump (to) bezpieczeństwo, Harris (to) przestępczość"), wyborcy i wolontariusze obu stron byli do siebie przyjaźnie nastawieni.

"Wszystko przebiega bardzo spokojnie, nie ma długich kolejek, które odstraszałyby wyborców. Jesteśmy tu razem, Republikanie i Demokraci, wszyscy mili i uśmiechnięci" - relacjonuje Joanne, wolontariuszka Republikanów w stroju w barwach amerykańskiej flagi, stojąca przed lokalem wyborczym w ratuszu hrabstwa Prince William. Wraz ze swoją demokratyczną odpowiedniczką Tricią zgodnie oceniły, że głosy dotychczasowych wyborców rozkładają się mniej więcej po równo. Swoje szacunki opierają na tym, ile każda z nich rozdała "ściągawek" - formularzy rozdawanych wyborcom, które pokazują, jak na karcie do głosowania zaznaczyć kandydatów danej partii.

Podobnie wynika z przeprowadzonej przez PAP sondy pod lokalem we wtorkowy poranek: spośród 20 przepytanych osób 11 zadeklarowało zagłosowanie na Harris, a dziewięć na Trumpa.

"Wszyscy zagłosowaliśmy na Trumpa, z różnych względów: mnie po prostu nie podoba się to, co się dzieje w kraju, kryzys na granicy, nielegalna imigracja. Boję się też, że tracimy swoich sojuszników, nie stoimy przy Izraelu w godzinie próby" - powiedział PAP 20-letni student George Mason University, który odmówił podania swojego imienia, podobnie jak jego głosująca na Trumpa siostra, również studentka, oraz matką. "Nie mówiąc już o tym, że Kamala nie została demokratycznie wybrana, (Demokraci wybrali) ją (na kandydatkę) bez żadnych prawyborów, nikt na nią nie głosował" - dodała matka 20-latka.

Randy Fried, 60-letni wyborca Demokratów mieszkający w Wirginii od lat 70., wyraził optymizm co do szans swojej kandydatki na zwycięstwo.

"Szczerze mówiąc, zupełnie nie rozumiem, jak te wybory mogą być tak wyrównane, biorąc pod uwagę, że mamy alternatywę między przestępcą, gościem, który chciał przeprowadzić zamach stanu, i byłą prokuratorką, kompetentną i wyważoną" - powiedział PAP. Dodał jednak, że jest podbudowany liczbą kobiet głosujących we wtorek rano; podczas wizyty PAP stanowiły one około dwóch trzecich wszystkich wyborców. "Jestem optymistą, myślę, że mocno zakończyliśmy tę kampanię, ostatnie trendy nam sprzyjały i poziom motywacji i energii porównywalny jest z kampanią (Baracka) Obamy z 2008 r." - ocenia.

Nieco inaczej sytuacja wyglądała w szkole podstawowej w Lake Ridge w tym samym hrabstwie.

"Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony tym, co się dziś dzieje, bo przychodzę tu od 30 lat i zwykle w naszym okręgu głosy zwykle rozkładają się po równo. Owszem, całe hrabstwo głosuje w większości na niebiesko (na Demokratów - PAP), ale tu mamy specyficzny układ, mieszka tu dużo żołnierzy. Ale dzisiaj jak dotąd z 70 proc. wyborców to Demokraci, a mojego republikańskiego odpowiednika tutaj nie ma, chyba zaspał" - opowiada PAP Harry, wolontariusz Demokratów. Jak odnotował, o ile przy otwarciu lokalu wyborczego w Lake Ridge o godz. 6 zwykle do głosowania ustawiało się już ok. 100 wyborców, w tym roku było ich ok. 30. Jego szacunki odpowiadały temu, co wynikało z odpowiedzi uczestników głosowania: na 10 osób zapytanych przez PAP siedem zadeklarowało, że zagłosuje na Harris.

Harry zaznaczył jednak, że duża część elektoratu skorzystała z możliwości oddania głosu przed dniem wyborów.

Wirginia to były bastion Partii Republikańskiej, który w ciągu ostatnich 20 lat - z powodu rozrastania się przedmieść Waszyngtonu - zmienił się w stan konsekwentnie głosujący na Demokratów. W tym roku dwa wiece w stanie zorganizował Trump, licząc na sprawienie niespodzianki, mimo że sondaże wskazują na przewagę Harris wynoszącą 6-10 punktów proc.

Mimo to Prince William jest miejscem jednego z najbardziej zaciętych pojedynków w wyborach do Izby Reprezentantów, które również odbywają się we wtorek. Walka o mandat toczy się między pochodzącym z Ukrainy weteranem i byłym urzędnikiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego Eugene'em (Jewhenem) Vindmanem, który przyczynił się do pierwszego impeachmentu Trumpa, oraz byłym żołnierzem "zielonych beretów" Derrickiem Andersonem. Wynik tego wyścigu uważany jest za dobry prognostyk wyniku w całym kraju.

Procedury wyborcze w Wirginii są proste: zapisać się do spisu wyborców można jeszcze w dniu wyborów, każdy otrzymuje kartę do głosowania wymieniającą nazwiska kandydatów (w przypadku kandydatów na prezydenta w karcie znajduje się wyjaśnienie, że głosuje się na elektorów zobowiązanych do oddania głosu na Trumpa, Harris lub innych kandydatów mniejszych partii), wypełnia się ją długopisem, a następnie przykłada do prostego skanera. Wirginia będzie jednym z pierwszych stanów, które ogłoszą wyniki wyborów, a lokale zamykają się o godz. 19 czasu lokalnego (godz. 1 w środę w Polsce).

Z Lake Ridge Oskar Górzyński (PAP)

grg/