„Pomysł na ten film pojawił się w dość zaskakujący sposób, ponieważ w okresie przygotowywania się do premiery "Filipa", szukałem dla siebie jakiegoś kolejnego tematu filmowego" – mówi PAP Life Michał Kwieciński, reżyser, producent filmu „Chopin, Chopin!”. - "Czytałem dziesiątki scenariuszy, ale jakoś nic mnie specjalnie nie inspirowało. Któregoś dnia rozmawiałem z Erykiem Kulmem i nagle on powiedział, że ma takie aktorskie marzenie, żeby zagrać Chopina. To była bardzo wstępna rozmowa, ale zacząłem o tym myśleć, drążyć temat: "Chopin, Chopin, nic o nim nie wiem". Filmy, które do tej pory powstały o Chopinie nie spełniały moich oczekiwań. Wiedziałem, że mam aktora, który marzy o tej roli i chce sam grać na fortepianie. I dla mnie to już była połowa sukcesu, bo nie będę musiał robić przebitek na ręce innych pianistów, jak to dotychczas w filmach bywało. Nie wyobrażałem sobie, że Chopina zagra aktor, który nie gra na fortepianie”.
Kwieciński zdradza, że wymyślenie sposobu, jak filmowo opowiedzieć o Chopinie nie było dla niego proste. Zaczął od gruntownego researchu. „Wyjechałem z Warszawy i przez pół roku nic innego nie robiłem, tylko czytałem wszystkie dostępne książki o Chopinie. W pewnym momencie wydawało mi się, że znam już bardzo dobrze biografię Chopina. I wtedy zacząłem myśleć o interpretacji tego życia. Czyli jak z tych wydarzeń zagłębić się w osobowość. I nagle wszystko mi się złożyło, zobaczyłem tę postać od strony psychologicznej, nawet psychoanalitycznej” - wspomina.
Reżyser przyznaje, że inspiracją był dla niego norweski film „Najgorszy człowiek na świecie”.
„Pomyślałem, że może trzeba opowiedzieć o Chopinie w obrazach. W naszym filmie pokazujemy wycinek ostatnich 15 lat życia Chopina, od wizyty u lekarza, który mu powiedział: 'Ma pan gruźlicę. Nie wiadomo, jak długo będzie pan żył. Może rok, może dwa, może pięć. Nie ma na to lekarstwa, jest tylko słońce', do zakończenia życia” - wyjaśnia Kwieciński.
Najnowszy film o Fryderyku Chopinie nie będzie linearną biografią, tylko opowieścią o wybranych momentach z życia geniusza fortepianu, intymnych i mało znanych wydarzeniach zaczerpniętych z licznych książek i prywatnych listów.
„Z całej biografii Chopina wyciągnąłem takie zdarzenia, które moim zdaniem miały ogromne znaczenie na jego twórczość, a które do tej pory były pomijane w realizacjach filmowych. Na przykład jego samotność w czasie cholery w Paryżu. Bo Chopin był jedynym kompozytorem, który został w Paryżu. To mi bardzo przypomina izolację w czasie COVID-u. Albo podróż statkiem z Majorki, którą spędził pod pokładem, ukrywany pośród świń, ponieważ nikt nie chciał go zabrać do Europy. W ówczesnej Hiszpanii traktowano gruźlicę jak u nas na początku COVID, czyli nie wpuszczano, ani nie wpuszczano osób, które są chore. I dlatego w Hiszpanii mieszkał w klasztorze, był tam jak na zesłaniu. Myślę, że wiele tych faktów zaskoczy widzów” - mówi Kwieciński.
"Film pokaże Fryderyka, o jakim nie przeczytamy w podręcznikach z historii. Zakochanego w życiu młodego człowieka, który za maską żartów ukrywa głęboki smutek. Robi dużo, żeby być kochanym i popularnym - ale pod koniec życia dorasta do swojej prawdy: liczy się tylko muzyka" - dodaje.
Filmowiec przyznaje, że znakomitym źródłem wiedzy o Chopinie były listy Friederike Muller, która była uczennicą wirtuoza. "Była w niego wpatrzona, chyba na granicy miłości. Codziennie po lekcji opisywała na dwudziestu kilku stronach, co się wydarzyło w trakcie spotkania. To jest kopalnia informacji na temat zachowania kompozytora, jak i pokazanie jego natury. Bo Chopin bardzo dużo do niej mówił, komentował świat. Jest to bardzo wnikliwe studium Chopina" - stwierdza Kwieciński.
Reżyser podkreśla, że produkcja o Chopinie będzie przede wszystkim filmem o człowieku. Najważniejsze dla niego jest pokazanie emocji bohatera, a nie opisywanie faktów z życia kompozytora. „W każdej scenie bohaterem jest wyłącznie Chopin. Interesuje mnie jego zachowanie w różnych sytuacjach lub bycie z nim samym w jego pokoju. Nie interesuje mnie obyczajowość tego okresu. Mimo że odtwarzam wszystkie obyczaje - te cylindry, kłanianie się i tak dalej, to jest to na drugim planie. Dla mnie znaczenie ma analiza osobowości mojego bohatera. Wydaje mi się, że trzeba po prostu opowiadać historię człowieka, a nie historię. Z jednej strony musi być film współczesny, a z drugiej historyczny. Nie mam na to cudownej recepty. Po doświadczeniach z filmu "Filip", myślę, że jednym sposobem jest pokazywanie emocji bohatera, a nie opisywanie faktów z jego życia. I to jest taka niby drobna różnica, ale podstawowa. Po prostu trzeba robić film o człowieku”.
„Chopin, Chopin!” to kolejny film, który Michał Kwieciński robi z Erykiem Kulmem. Przyznaje, że jest pod ogromnym wrażeniem talentu tego aktora, ale też jego sposobu pracy. Kulm przygotowując się do roli Fryderyka Chopina wyjechał na kilka miesięcy w Alpy, zamknął w domku w górach i tam w samotności każdego dnia przez wiele godzin ćwiczył utwory Chopina.
„Moim zdaniem to najwybitniejszy aktor tego pokolenia. Mówię to absolutnie otwarcie, bo nie mam żadnych wątpliwości, że tak jest. A z drugiej strony wydaje mi się, że Eryk jest aktorem, który genialnie spełnia się, jak ma jakieś wyzywanie przed sobą. Czyli tak jak w przypadku Chopina, przygotowuje się wiele miesięcy do roli, wyjeżdża w góry, bo chce być sam, ćwiczy te utwory. Do tego uczy się francuskiego, musi schudnąć. Rola Chopina, podobnie jak wcześniej w "Filipie" wymaga totalnego poświęcenia się. Trzeba żyć tylko tą rolą od rana do nocy. Trzeba się utożsamić z tym bohaterem. To jest metoda, która nie odpowiada każdemu aktorowi” - filmowiec dzieli się swoim odczuciem.
Kwieciński zdradził także, jak przebiegało kompletowanie pozostałej obsady: „Jeśli chodzi o obsadę polską, to ponieważ bardzo dobrze znam polskich aktorów, te wybory były proste. Bardzo się cieszę, że wymarzeni przeze mnie aktorzy zgodzili się zagrać. Maja Ostaszewska (jako matka Fryderyka Chopina), Karolina Gruszka (w roli Delfiny Potockiej), Dominika Ostałowska (jako madame Wodzińska). Jest też młode pokolenie: Michał Pawlik, Kamil Szeptycki, Martyna Byczkowska. Natomiast jeśli chodzi o obsadę francuską, to casting trwał bardzo długo, korzystaliśmy z pomocy agencji francuskich. Mimo, że grają znani aktorzy francuscy (m.in. Lambert Wilson jako król Ludwik Filip, Victor Meutelet jako Ferenc Liszt czy Josephine de La Baume w roli George Sand), odbyły się normalne zdjęcia próbne, długie rozmowy, żeby jak najlepiej dopasować osobowość danego aktora do tego, co ja sobie wyobrażam na temat konkretnej postaci historycznej”.
Film jest kręcony w Polsce, we Francji oraz na Majorce. Aktorzy grają głównie w języku francuskim, hiszpańskim oraz po polsku. Budżet filmu ma wynosić ok. 64 mln zł. To drugi najdroższy film w historii polskiego kina (najdroższe było „Quo Vadis”). Scenariusz napisał Bartosz Janiszewski, autorem zdjęć jest Michał Sobociński, a za scenografię odpowiadają Katarzyna Sobańska i Marcin Sławiński. Do tej pory zrealizowano około 30 proc. zdjęć. Producentem filmu jest Akson Studio, a koproducentem m.in. Telewizja Polska. Projekt jest dofinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.
Premiera filmu planowana jest na jesień 2025, w okolicach XIX Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. (PAP Life)
autorka: Iza Komendołowicz
ikl/ag/ ał/