Jak czytamy w oficjalnym opisie fabuły serialu „Virgin River”, opowiada on historię pogrążonej w żałobie pielęgniarki Mel, która przeprowadza się do małego kalifornijskiego miasteczka, chcąc wszystko zacząć od nowa. Jednak nic nie jest takie, jak jej się wydawało. Wraz z premierą szóstego sezonu, widzowie doczekają się w końcu długo oczekiwanego przez nich ślubu Mel i Jacka (w tych rolach Alexandra Breckenridge oraz Martin Henderson).
Wiadomo już, że ślub nie zakończy historii „Virgin River”. Netflix właśnie ogłosił powstanie siódmego sezonu tej produkcji. A to oznacza, że zrównał się on liczbą sezonów z serialem komediowym „Grace i Frankie” oraz z komediodramatem „Orange Is the New Black”, który dopiero w późniejszych sezonach zaczął być brany pod uwagę jako pełnoprawny dramat, o czym przypomina portal Deadline.
„Virgin River” będzie miał zatem więcej sezonów niż kojarzące się z Netfliksem takie hity tej platformy jak „The Crown” czy „House of Cards”, które emitowane były przez sześć sezonów, oraz „Stranger Things”, który zakończy się na piątym sezonie. Więcej sezonów, bo osiem, liczy jedynie hiszpańskojęzyczna „Szkoła dla elity”, ale „Virgin River” będzie mieć więcej odcinków, bo 74 w ramach siedmiu sezonów przy 64 odcinkach hiszpańskiej produkcji.
Scenariusz rekordowego serialu Netfliksa oparty został na motywach bestsellerowej serii książek autorstwa Robyn Carr. Dla platformy, oprócz stałej oglądalności, znaczący w długowieczności produkcji jest również fakt, że jest to serial ze stosunkowo niewielkim budżetem. Jego akcja rozgrywa się głównie w pomieszczeniach i nie są potrzebne popisy kaskaderskie ani efekty wizualne. (PAP Life)
kal/moc/ep/