Dziennikarz PAP był świadkiem sytuacji, w której o godz. 9, gdy na całej Ukrainie ogłaszana jest minuta ciszy, mieszkańcy Ostroga przystawali na chodnikach i zatrzymywali samochody, by następnie w skupieniu wysłuchać hymnu, puszczanego z głośników na ulicach.
„Robię to codziennie, bez względu na porę roku czy pogodę. Ostróg jest daleko od linii frontu, ale jak w całym kraju, odczuwamy tutaj, że wojna trwa. Zawsze wychodzę na zewnątrz podczas minuty ciszy i hymnu” – tłumaczy pracownica sklepiku z telefonami komórkowymi przy głównej ulicy Niepodległości.
15-tysięczny Ostróg to studenckie miasto w obwodzie rówieńskim, w którym działa Narodowy Uniwersytet „Akademia Ostrogska”. Mieszka tu wielu młodych ludzi i przyjeżdżają wykładowcy z ukraińskich i zagranicznych uczelni.
W dniu, gdy dziennikarz PAP był w Ostrogu, mieszkańcy miasta żegnali jednego z żołnierzy, zabitych przez Rosjan na wschodzie kraju. Ludzie, nieoczekiwanie dla gościa z zewnątrz, ponownie wylegli na ulice; starsze kobiety stały ze złożonymi do modlitwy dłońmi.
„To chłopak z sąsiedniej wsi Wielbowne. Zginął kilka dni temu w obwodzie ługańskim, miał coś ponad 40 lat” – mówią.
Procesję pogrzebową poprzedzają policyjne samochody, które zatrzymują ruch na ulicach. Za nimi jedzie czarna furgonetka z napisem „Na tarczy”. Na jej widok mężczyźni, kobiety i dzieci klękają na mokrym od deszczu chodniku. Wiele osób czyni znak krzyża.
„O tym, że będzie pogrzeb żołnierza, dowiadujemy się z czatów w Internecie” – wyjaśnia recepcjonistka miejscowego hotelu. „Żegnamy ich tak od samego początku wojny, to nasz obowiązek” – mówi PAP.
Z Ostroga Jarosław Junko (PAP)
kno/